Od rozpoczęcia tzw. wojny z narkotykami w 1971 r. populacja więzień wzrosła w USA o 700% i wynosi obecnie prawie 2,5 mln. osób. Liczba ta nie ma większego związku z malejącą od lat 80. przestępczością. Więźniowie są za to ważnym elementem produkcji przemysłowej dla wielkich korporacji, a prywatne zakłady penitencjarne to wielomiliardowy biznes notowany na Wall Street. Skazańcy produkują między innymi 100% hełmów bojowych używanych w armii, pasów na amunicję, kamizelek kuloodpornych, nieśmiertelników, koszulek bawełnianych, spodni, namiotów i plecaków, 93% składników farb i pędzli, 92% elementów do kuchenek i piekarników.
Prywatyzacja tradycyjnie rządowych funkcji nie dotyczy wyłącznie zleceń wydawanych przez National Security Agency prywatnym firmom mającym poszukiwać informacji poza granicami USA. Ma to również od lat miejsce na przykład w wojsku, edukacji, czy zarządzaniu lotniskami. Przesunięcie odpowiedzialności z agencji rządowych na prywatne niesie ze sobą konsekwencje wynikające głównie z braku kontroli. Nadużycia są na porządku dziennym. Wpływ na ustawodawców ogromny. Konsekwencje coraz poważniejsze.
Wzrost populacji więzień można powiązać z rosnącą ich prywatyzacją. Dwaj najwięksi gracze na rynku to Corrections Corporation of America (CCA) oraz The GEO Group, Inc. (GEO), które poświęcają mnóstwo czasu i pieniędzy na zmiany prawa i rozbudowę infrastruktury, co ma zachować wysoką opłacalność ich inwestycji i uszczęśliwiać akcjonariuszy.
Zanim zagłębimy się w szczegóły tego wielkiego biznesu nieco liczb:
– USA to 5% światowej populacji. Więźniowie stanowią jednak 25% wszystkich przebywających w zakładach penitencjarnych na całym świecie.
– W 1971 r. Richard Nixon ogłosił początek “wojny z narkotykami”. Od tego czasu liczba skazanych na więzienie w USA wzrosła o 700%. Dodatkowym czynnikiem było wprowadzenie w 1984 r. ustawy SRA (Sentencing Reform Act). W okresie ostatnich 40 lat dokonano ponad 40 milionów aresztowań za przestępstwa i wykroczenia związane z narkotykami
– Amerykańscy podatnicy wydają ponad 70 mld. dolarów na uwięzienie jednego na 48 mężczyzn w wieku produkcyjnym. System sprawił też, że co 30 mieszkaniec USA ma na swym koncie wyrok więzienia lub nadzór sądowy.
– W 1980 r. na wykonanie kary śmierci czekało 691 osób. W tej chwili to ponad 3,000.
– Stany Zjednoczone są jedynym krajem w wysoko uprzemysłowionym świecie zachodnim wciąż stosującym karę śmierci. Wprawdzie w kilku prawo na to pozwala, jednak obowiązuje tam moratorium, bądź kara nie jest stosowana.
Pierwsze reformy
Do roku 1970 w kraju obowiązywał model „nieokreślonego skazywania”, co oznaczało, że w przypadku każdego więźnia podejmowano indywidualne decyzje dotyczące na przykład wcześniejszego zwolnienia. Komisja brała pod uwagę jego zachowanie, udział w zajęciach resocjalizacyjnych, wykonywaną pracę, etc. Model ten miał na celu przede wszystkim niedopuszczenie do przepełnienia więzień. Jednak takie podejście w okresie „wojny z narkotykami” wzburzało opinię publiczną domagającą się coraz wyższych kar. Nastroje podsycali politycy, którzy właśnie wtedy zauważyli, iż twarde podejście do przestępców różnego kalibru przysparza im popularności w określonych środowiskach. Mentalność, którą nazwać można „twardy wobec zbrodni” zaczęła dominować. W życie zaczęły wchodzić zreformowane przepisy.
W 1984 r. stan Waszyngton jako pierwszy zadecydował, że skazany musi odsiedzieć co najmniej 85% kary zanim będzie mógł starać się o przedterminowe zwolnienie. Śladem tym poszli następni. Wkrótce kilkanaście stanów w ogóle zrezygnowało z komisji zajmujących się wcześniejszymi zwolnieniami.
W 1990 r. pierwsze stany przyjęły prawo o nazwie „3 strikes”, które mówiło, że po popełnieniu 3-go przestępstwa automatycznie przyznawane jest dożywocie. Liczba więźniów w 25 stanach, gdzie ono obowiązuje, wzrosła gwałtownie. Za przestępstwa zaczęto uznawać coraz więcej czynów. Prawo to uznawane jest za jedno z najgorszych w amerykańskim systemie sprawiedliwości.
Współcześnie przeciętny Amerykanin w ciągu jednego dnia co najmniej trzykrotnie łamie prawo, często nieświadomie. To wynik mnogości praw, coraz częściej dotyczących komunikacji i elektroniki, czy praw autorskich.
Na efekty tych zmian nie trzeba było długo czekać. Więzienia stanowe i federalne zaczęły pękać w szwach. Postanowiono więc zlecić opiekę nad tymi zakładami prywatnym firmom.
Prywatyzacja
Jako pierwsza powstała w 1983 r. Corrections Corporation of America (CCA). Założona została przez trzy osoby blisko powiązane z politykami i systemem sprawiedliwości w stanie Tennessee. Biznesowe podejście miało pomóc w obniżeniu kosztów utrzymania przepełnionych więzień. W krótkim czasie CCA stało się wielomiliardowym kombinatem zarządzającym kilkudziesięcioma więzieniami w kraju. Mniej więcej w tym samym czasie powstała druga, podobna firma, The GEO Group, która w tej chwili działa w Ameryce Płn, Wielkiej Brytanii, Afryce Południowej oraz Australii.
Wszystkie organizacje działające na rzecz praw człowieka i obywatela zauważają, iż nakłady na prywatne więzienia są coraz wyższe, liczba skazywanych na pobyt w nich rośnie. Gwałtowny wzrost liczby więźniów w USA można więc też powiązać z powstaniem prywatnych zakładów.
Rozwiążemy wasze problemy
Większość rządów na poziomie stanowym boryka się obecnie z problemami budżetowymi. Sprzedają one co mogą – parkingi, lotniska, mosty i autostrady. Więzienia również stały się obiektem handlu i sposobem na łatanie finansowych dziur. W ubiegłym roku CCA wysłała list do 48 stanów, w których zaoferowała gotówkę w zamian za możliwość zarządzania ich więzieniami. W dokumencie korporacja pokrycie wszelkich kosztów utrzymania zakładów penitencjarnych w zamian za minimum 20 letni kontrakt oraz gwarancję wypełnienia ich co najmniej w 90%. Podobne oferty wysyłane od kilku lat dotyczą miejsc odosobnienia dla imigrantów. To również niezłe źródło zarobku dla prywatnych firm, które wszelkimi dostępnymi sobie metodami starają się doprowadzić do ich wypełnienia.
Prywatni operatorzy już nie tylko przejmują stanowe i federalne więzienia, ale budują własne. Firmy te notowane są na giełdzie i zarządzane przez Wall Street. Oprócz pieniędzy otrzymywanych z budżetów zarabiają one na produkcji wszelkich dóbr.
UNICOR zrobi wszystko
Nazwa mało znana, a przecież to jedna z najprężniej działających w kraju firm produkcyjnych. Pracownikami są skazańcy, odbiorcami najczęściej organizacje i departamenty rządowe, które zobowiązane są kupować w pierwszej kolejności produkty stworzone przez Unicor.
Przemysł więzienny to nie tylko tablice rejestracyjne. Według dostępnych danych skazańcy produkują 100% hełmów bojowych używanych w armii, pasów na amunicję, kamizelek kuloodpornych, nieśmiertelników, koszulek bawełnianych, spodni, namiotów i plecaków. Poza wojskiem UNICOR dostarcza mnóstwa podzespołów i elementów dla innych firm. W więzieniach produkuje się na przykład 93% składników farb i pędzli, 92% elementów do kuchenek gazowych i piekarników oraz 36% pozostałych urządzeń AGD powstających w USA. Do tego 30% elementów do słuchawek, mikrofonów i głośników i 21% mebli biurowych. Elementy powstające w więzieniach znaleźć można w samolotach, samochodach, szpitalach – skazańcy nawet wychowują i trenują psy pomagające później osobom niewidomym.
Silne lobby
Opłaca się zamykać ludzi, bo to najtańsza siła robocza. Coraz częściej pojawiają się porównania tego systemu do stalinowskich i hitlerowskich obozów pracy. Coraz częściej w prywatnie zarządzanych placówkach dochodzi do łamania elementarnych zasad i praw skazanych.
W ostatnich latach wiele stanów zaczyna nieco liberalizować prawo karne i dostrzega konieczność zmniejszenia liczby skazanych. Prywatne firmy zarządzające więzieniami poszukują więc alternatywnych możliwości zarobku. Pojawiają się one w związku z dyskusją imigracyjną. American Legislative Exchange Council (ALEC), to organizacja złożona ze stanowych legislatorów, którzy działają na rzecz zaostrzenia przepisów i kar. To właśnie ta organizacja stała za prawem “3 strikes” w 27 stanach i podniesieniem federalnych kar w ramach aktu SRA. Grupa utrzymywana jest przez prywatny sektor. Firmy płacą za możliwość bycia członkiem, dzięki czemu zasiadają później do negocjacyjnego stołu na zasadzie równości.
Bardzo często zdarza się, że senatorowie powracają z takich spotkań z gotowym modelem zmian przepisów. American Civil Liberties Union twierdzą, że słynna ustawa 1070 przyjęta w Arizonie i pozwalająca na swobodna kontrolę dokumentów pobytowych była właśnie wynikiem współpracy ALEC z lokalna legislaturą.
Columbia Journalism Review donosi, iż Corrections Corporation of America (CCA) przekazała po kilkadziesiąt tysięcy dolarów kilku senatorom w zamian za naciskanie na zaostrzenie przepisów imigracyjnych. Wśród wymienionych są Lamar Alexander i Bob Corker z Tennessee, John McCain z Arizony i Marco Rubio z Florydy.
CCA poinformowała niedawno swych udziałowców, że więzienia dla imigrantów, nazywane miejscami tymczasowego aresztu, są coraz większym źródłem dochodów firmy i przewiduje się, iż zyski z tego tytułu będą dalej rosły.
Sprzeciw wobec takich praktyk jest powszechny. Niedawna propozycja Prokuratora Generalnego US, Erica Holdera, spotkała się z poparciem polityków obydwu partii. Zaproponował on zmiany systemu, które pozwolą ograniczyć liczbę skazanych. Głównym sposobem na osiągnięcie tego ma być liberalizacja lub zniesienie niektórych praw obowiązujących od kilkudziesięciu lat. Mówiąc wprost – rząd federalny planuje zmniejszenie wyroków i umożliwienie wcześniejszego opuszczania więzień przez osoby skazane za przestępstwa popełnione bez użycia przemocy. Zanim to jednak nastąpi, stoczona musi być poważna bitwa. Lobby przemysłu więziennego jest potężne.
W utrzymywanie kar na obecnym poziomie i dalsze ich zaostrzanie zainwestowane są miliony dolarów. Podobnie dzieje się na poziomie stanowym, choć często z innego powodu. Na przykład związek zawodowy strażników Więziennych w Kalifornii każdego roku zbiera ponad 26 mln. dolarów. Z tej sumy ponad 8 milionów przeznaczane jest na walkę z propozycjami zmniejszenia kar dla osób przyłapanych na paleniu marihuany, drobnych kradzieżach i innych wykroczeniach popełnionych bez użycia przemocy. Utrzymanie wysokich kar i regulujących je praw jest dla związku gwarantem wypełnienia więzień, a tym samym stabilizacji i gwarancji pracy dla strażników.
Warto wiedzieć
97% spośród federalnych więźniów stanowią osoby, które nie dopuściły się użycia przemocy. Na poziomie stanowym dotyczy to 75%. Nieoficjalne dane mówią, iż ponad 600,000 osób przebywających w więzieniach stanowych i miejskich aresztach nie popełniło przestępstwa, o które się je oskarża. Większość z tych osób oczekuje na proces. 16% osób skazanych na karę wiezienia w USA to osoby cierpiące na różne schorzenia psychiczne.
Co najmniej 37 stanów podpisało umowy z prywatnymi firmami na produkcję różnych towarów w więzieniach. Wśród nich znalazły się między innymi: BM, Boeing, Motorola, Microsoft, AT&T, Wireless, Texas Instrument, Dell, Compaq, Honeywell, Hewlett-Packard, Nortel, Lucent Technologies, 3Com, Intel, Northern Telecom, TWA, Nordstrom, Revlon, Macy’s, Pierre Cardin, Target, oraz wiele więcej.
W latach 1980 – 1994 zyski z produkcji więziennej wzrosły z $392 milionów do $1.31 miliardów. Minimalne zarobki skazańców w zarządzanych przez stan lub rząd więzieniach wahają się od 50 centów za godzinę w Tennessee do 2 dolarów w Kalifornii. W prywatnych zakładach nie przekraczają 17 centów.
Na podst. Time, Business Insider, GlobalResearch, HuffingtonPost, Wikipedia
opr. Rafał Jurak
'