Kondycja chińskiej gospodarki nie jest ostatnio najlepsza, jednak nadal Kraj Środka jest potencjalnym konkurentem USA w walce o wpływ na sytuację światową. Nieco ponad sto lat temu mało kto myślał o tym państwie jako o jakiejkolwiek potędze.
Dziś wszyscy pamiętamy, że papier i proch, symbole wiedzy i zniszczenia wojennego, zostały wymyślone w Chinach. Ten stary kraj, świetnie kiedyś rozwinięty zwłaszcza w porównaniu z małą i biedną Europą, był w starożytności i wiekach średnich daleko w przodzie, jeśli idzie o rozwój technologiczny, gospodarkę czy wiedzę naukową. Do dziś relikty „tamtych” Chin – Wielki Mur, zakazane miasto w Pekinie czy Terakotowa Armia pierwszego cesarza Qin Shi – zachwycają nas swoim rozmachem i kunsztem. Podobne wrażenie Chiny zrobiły na słynnym Marco Polo, mieszkańcu Wenecji, który w latach 1271-1295 zwiedził znaczną część Azji, spisując później swoje wrażenie z tej niesamowitej podróży i stając się prawdopodobnie pierwszym z wielkich europejskich podróżników.
W pewnym momencie historii jednak cesarstwo chińskie stało się raczej reliktem przeszłości. Kiedy? Czy w połowie XVII wieku, gdy władzę w nim przejęli Mandżurowie, wojownicy z Północy? A może wiele lat później, gdy państwo, świadome swojej dawnej wyższości zastygło w izolacjonizmie, nie chcąc utrzymywać jakichkolwiek większych kontaktów z Europejczykami? Ci ostatni jednak byli już wtedy najdynamiczniejszą grupą spośród wszystkich zamieszkujących kulę ziemską, zupełnie nie podobni do Włocha, który odwiedził Chiny w XIII wieku. Anglia, Francja, Rosja, a później Niemcy i USA stawały się potęgami światowymi – sprawnymi gospodarczo i wojskowo, posiadającymi duży potencjał rozwojowy i masę ludzi, którzy chcieli iść do przodu. W tym czasie Chiny zatrzymały się na wspomnieniach dawnej świetności.
Anglicy jeszcze na długo przed XIX wiekiem przybywali do chińskich portów próbując nawiązać kontakty handlowe czy zakładając misje chrześcijańskiej. Władze z Pekinu próbowały się bronić, zakazując kontaktów z Europejczykami, jednak na próżno. Właśnie w czasie „wspaniałego stulecia” zaczęto się interesować Chinami coraz bardziej – gospodarka napędzana rewolucją przemysłową doskonale się rozwijała, a to właśnie z Azji można było przywieźć jedwab, herbatę czy porcelanę. Niestety, Anglikom handel ten niezbyt się opłacał, gdyż to w większości oni kupowali towary od Chińczyków. Wpadli więc na pomysł, którego dziś nie powstydziłyby się prawdopodobnie największe zorganizowane grupy przestępcze.
Kluczem do sukcesu było w tym wypadku opium – narkotyk otrzymywany z maku lekarskiego, uprawianego m.in. w brytyjskich koloniach. Anglicy postanowili zrównoważyć bilans handlowy z Chinami poprzez sprzedaż do Państwa Środka tej substancji. Zasiane ziarno uzależnienia dało owoce, a przemytnicy osiągali na sprzedaży tej coraz bardziej wciągającej Chińczyków w nałóg używce ogromne przychody. Próby walki podjęte przez cesarzy spełzły na niczym, wywołując tylko tzw. wojnę opiumową, w czasie której angielskie okręty wojenne i żołnierze obronili swój narkobiznes, rzucając Chiny na kolana.
Otworzyło to drogę do ekspansji europejskiej w tej części Azji. Anglicy, a po nich Francuzi i Niemcy wykorzystywali słabość chińskiego państwa do robienia własnych interesów. Całe dzielnice wielkich miast portowych stawały się de facto własnością krajów europejskich i pochodzących stamtąd przedsiębiorców. Teren wokół tzw. koncesji stawał się stopniowo kolonią państw zachodnich. Europejczycy kontrolowali handel i wydobycie surowców, sprzedawali chińskim elitom atrakcyjne towary przemysłowe oraz wyższość kulturową. Podobnie czynili Rosjanie, którzy sąsiadowali z Chinami na północy – całe terytorium przygraniczne stawało się ogromną strefą wpływów państwa carów. Filmowy obraz, w którym najważniejszą osobą na azjatyckim dworze nie jest prawdziwy władcy, a ambasador któregoś z państw europejskich, był w Chinach całkowicie zgodny z rzeczywistością.
Słabość państwa wzmagała dalsze niepokoje. Wybuchały bunty chłopstwa, które były skierowane zarówno przeciw własnym elitom, uciskającym warstwy niższe, jak i przeciwko obcym, którzy panoszyli się w ich kraju. Bunty te w końcu udało się stłumić i to właśnie przy pomocy Europejczyków, którzy za wszelką cenę nie chcieli mieć problemów w interesach. Pomoc białych nic nie dała natomiast Chinom w wojnie z Japonią, która w 1895 r. zdobyła kontrolę nad Koreą oraz Tajwanem.
6 września 1899 r. amerykański Sekretarz Stanu John Hay ogłosił dotyczącą Chin doktrynę otwartych drzwi. Zakładała ona, że wszystkie państwa Zachodu powinny mieć równe prawa do robienia interesów w Chinach, bez tworzenia stref wpływów i odrywania od państwa cesarz kolejnych kawałków terytorium. Mocarstwa wspólnie postanowiły utrzymywać Państwo Środka w stanie pół-kolonialnym, w którym biznes i wpływy polityczne mogły hulać do woli, zaś władza państwowa mogła być tylko bardzo słaba.
W 1912 r. obalono władzę cesarza i wprowadzono republikę. Państwo jednak było słabe gospodarczo i trawione konfliktami między lokalnymi watażkami. W latach 30. XX wieku zaatakowali je Japończycy, którzy chcieli zdobyć władzę nad Azją. Po ich pokonaniu władzę zdobyli komuniści Mao Tse Tunga. Wtedy właśnie zaczęło się podnoszenie Chin z kolan, które po cudzie gospodarczym lat 80. i 90. doprowadziło ten kraj do światowej potęgi.
W zemście za lata upokorzeń...
Tomasz Leszkowicz
'