Czasami bywa tak, że czytając jakąś informację trafiamy na zdanie, które najpierw wzbudza zainteresowanie, a następnie prowokuje do dalszych poszukiwań. Potem siedzimy przed ekranem komputera nie bardzo wiedząc co zrobić ze zdobytą właśnie, nową wiedzą.
W moim przypadku zagadkowe zdanie w artykule prasowym brzmiało tak:
„Obchody kolejnej rocznicy 11 września i dyskusja w sprawie interwencji w Syrii na chwilę przyćmiły kryzys w Deer Trail w stanie Kolorado (...)”
Przyznaję, że ostatnio sporo podróżowałem w związku z czym nie wszystkie informacje do mnie docierały. Ale o tych najważniejszych słyszałem. Wśród nich była mowa o ekonomii, Syrii, szczycie G20... Jednak o kryzysie w Kolorado ani słowa. Musi to być nie lada kryzys, skoro przyćmiła go dopiero rocznica największego ataku terrorystycznego w USA i możliwość zbrojnej interwencji na terenie obcego państwa.
Poszukiwania nie trwały długo, już po kilku sekundach internet wypluł sporo informacji na ten temat. Rada miasteczka Deer Trail w Kolorado chce wydawać licencje myśliwskie na polowanie na drony. Tak, drony, czyli bezzałogowe samoloty zwiadowczo-ofensywne znajdujące się na wyposażeniu amerykańskiej armii, a wkrótce kilku agencji bezpieczeństwa publicznego i policji z nielicznych stanów.
Kryzys okazał się poważny, bo o ile władze miasteczka chcą w ten symboliczny sposób zaprotestować przeciw inwigilacji rządu i nie zamierzają wydawać rzeczywistych pozwoleń na zestrzelenie własności federalnej, o tyle tysiące osób już zgłosiło chęć wykupienia takiej licencji i całkiem poważnie traktuje sprawę.
Nie zakończyła się jeszcze sprawa Snowdena, pamiętamy niedawny wyrok dla Manninga. Niemal każdego dnia docierają do nas informacje na temat kolejnych, do tej pory tajnych programów i działań rządu mających na celu „lepsze poznanie społeczeństwa”. Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się o planowanym wykorzystaniu dronów przez policję stanową w Illinois, co pociągnęło za sobą specjalną ustawę nakładającą ograniczenia na ich wykorzystanie. W innych stanach dzieje się podobnie. Społeczeństwo jest nieco przerażone rozwojem wypadków i zaczyna się sprzeciwiać coraz bardziej powszechnej kontroli i inwigilacji. Protest przybiera różne formy, ale trzeba uczciwie przyznać, że władze Deer Trail wpadły na najbardziej oryginalny pomysł.
Pozwolenie na odstrzał dronów nie jest może określeniem precyzyjnym. Miasteczko chce wynagradzać czekiem wartości 100 dolarów wszystkie osoby posiadające licencję myśliwską, a także dodatkowe pozwolenie na polowanie na drony kosztujące 25 dolarów i ważne przez rok, które będą w stanie udowodnić, że zestrzeliły bezzałogowy pojazd należący do rządu federalnego USA. Dowodem takim może być zdjęcie rozbitej maszyny, czy kawałek kadłuba z odpowiednim fragmentem oznaczeń.
Burmistrz Deer Trail przyznaje, że w życiu nie widział drona przelatującego nad jego miasteczkiem. Jednocześnie dopuszcza możliwość, że coś takiego może się zdarzyć. Zdaje sobie też sprawę, że niszczenie mienia państwowego jest karalne, o czym władze miasteczka zostały poinformowane w pozbawionym humoru liście wysłanym przez jedną z poważniejszych agencji rządowych, chyba było to Federal Aviation Administration. Pismo brzmiało mniej więcej tak: Informujemy, iż zestrzelenie pojazdu powietrznego może zagrozić bezpieczeństwu ludzi, jest naruszeniem przepisów i przewidziana jest za to kara...itd.
Do miasteczka Deer Trail większość redakcji i stacji telewizyjnych oddelegowała na stałe reporterów, którzy czekają na rozwój wydarzeń. To samo uczynił rząd stanowy i federalny, z tym że ich przedstawiciele starają się nie dopuścić do jakiegokolwiek rozwoju sytuacji. Za mniej więcej miesiąc w liczącym 600 mieszkańców miasteczku odbędzie się referendum w tej sprawie. Jego wynik jest łatwy do przewidzenia. Zdecydowana większość opowiada się przeciw działaniom rządu i za możliwością strzelania do dronów. Z całego kraju, a także spoza jego granic, zainteresowanie możliwością nietypowego polowania wyraziło już kilka tysięcy osób. Na razie miasteczko za odpowiednią opłatą wydaje fałszywki, czyli do niczego nie uprawniające odznaki, którymi można na przykład pochwalić się w towarzystwie i zapoczątkować w ten sposób ciekawą dyskusję.
Niezależnie co myślimy na ten temat, musimy zauważyć, że w społeczeństwie amerykańskim gwałtownie wzbiera fala oburzenia wobec ostatnich wydarzeń. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że opublikowane przez Snowdena materiały mogą być punktem zapalnym. Skończyło się na uspokajaniu i obietnicach wprowadzenia większej kontroli, tym razem tych, którzy wcześniej zostali do jej prowadzenia upoważnieni. Żaden z polityków nie miewa z tego powodu problemów z zaśnięciem. Wydaje się również, że Waszyngton traktuje tę sprawę jak wydarzenie z dalekiej przeszłości, do którego nie ma potrzeby wracać. Nic się przecież nie stało...po prostu kilku urzędników przekroczyło nieco swe uprawnienia. Coraz więcej osób nie wierzy w takie zapewnienia, coraz więcej uważnie patrzy innym na ręce. Ponieważ minęła właśnie kolejna rocznica zamachów z 11 września, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Wydaje się, że czasy, kiedy mieszkańcy tego kraju godzili się na wszystko w imię zachowania bezpieczeństwa, minęły bezpowrotnie. Tłumaczenie, że jakaś ustawa lub ograniczenie jest konieczne dla naszego dobra przestaje działać. Ludzie zaczynają głośno wyrażać swe wątpliwości i w różny sposób przeciwdziałać. Dlatego wydarzenia z Deer Trail w Kolorado faktycznie można określić jako kryzys. Może to być wydarzenie precedensowe, które pociągnie za sobą dalsze, trudne do przewidzenia. Może też za kilka miesięcy okazać się, że był to jedynie temat wyolbrzymiony brakiem innych informacji. Osobiście mam nadzieję, że jest to przejaw sporego poczucia humoru ze strony władz miasteczka i próba autopromocji. Muszę przyznać, że jeśli to prawda, to jest ona znacznie lepsza, niż ta z Wisconsin, gdzie w 12. rocznicę ataków z 11 września oferowano grę w golfa za jedyne 9 dolarów i 11 centów.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com