Trzyletni chłopiec z zabandażowaną twarzą leżąc bezradnie na łóżku szpitalnym spogląda ze zdjęcia, które obiegając prasę w ostatnich dniach stało się uosobieniem chicagowskiej przestępczości. Maluch od tygodnia powraca do zdrowia w szpitalu Mount Sinai po postrzale, który przebił mu ucho, wyszedł policzkiem i dramatycznie zmienił jego ledwo rozpoczęte życie. Chłopiec odzyskał wprawdzie mowę, wzrok i słuch, ale jego twarz będzie wymagała operacji plastycznych przez dziesiątki lat, przewidują lekarze. Deonta Howard jest najmłodszym z ofiar strzelaniny, która rozegrała się w ubiegły czwartek w parku na placu Cornell.
Wskutek strzelaniny, która w czwartkową noc zraniła trzynaście osób, burmistrz Rahm Emanuel odwołał swoją wizytę w New Jersey i spotkania w Waszyngtonie, D.C. spiesząc z powrotem do Chicago. Do przestępstwa doszło po dziesiątej wieczorem, w parku na placu Cornell na wysokości 1800 51. ulicy, w okolicy Back of the Yards, kiedy dwóch sprawców w szarym aucie otworzyło ogień w stronę boiska do koszykówki. Trzy osoby zostały poważnie ranne, w tym trzyletni chłopiec Deonta „Tay-man” Howard i dwoje nastolatków. Przyjeżdżali tutaj każdej nocy, szukając ludzi do postrzelenia, komentują świadkowie.
Do ataku użyto karabinu szturmowego wyposażonego w wysokiej pojemności magazynek, informuje komisarz chicagowskiej policji, Garry McCarthy. „Rozwalili mu niemal całą twarz”, opisuje zranienie trzylatka zauważając, że z cudem graniczyło to, że nikt nie stracił życia.
Inni nie mieli tyle szczęścia w dotkniętym plagą przestępczości Chicago. Co najmniej dziesięć osób zostało zabitych w innych wypadkach w późny czwartek lub piątkowy poranek. Trzy osoby zostały zamordowane, w tym 36 letni Johnny Tinsey, 25 letni Rubin Austin i niezidentyfikowana 29-letnia kobieta. 32-letni mężczyzna został śmiertelnie uderzony przez auto przejeżdżające z ogromną szybkością przez okolice Avalon Park, którego kierowca próbował zbiec z miejsca wypadku. W środę 15-letni chłopiec w okolicy Roosevelt High School, został postrzelony podczas próby rabunku.
Do czwartkowej strzelaniny doszło niemal trzy tygodnie po wybuchu przestępczości w weekend Święta Pracy, kiedy osiem osób zmarło, a 20 zostało rannych. Komisarz chicagowskiej policji uspokaja informując, że przestępczość spadła w porównaniu z rokiem poprzednim 2012, kiedy liczba zabójstw przekroczyła 500 po raz pierwszy od roku 2008. Ale niewielu mu wierzy, bo gołym okiem widać coś zupełnie innego.
W następstwie nasilenia zabójstw i strzelanin w ubiegłym roku policja zintensyfikowała wysiłki zwalczania przestępczości, między innymi płacąc za nadgodziny w celu wzmocnienia patroli w niektórych okolicach, w tym Back of the Yards. W pierwszej połowie obecnego roku departament policji wydał ponad $57 milionów na opłatę za nadgodziny dla funkcjonariuszy, z czego połowa zapewnia setki policjantów każdej nocy w niebezpiecznych okolicach miasta.
„Bezsensowne i bezwstydne akty przestępczości nie mają miejsca w Chicago i sprzeniewierzają się wszystkiemu o co walczymy”, wyznał Emanuel w oświadczeniu w piątek. „Sprawcy tego przestępstwa zostaną poddani sprawiedliwości i osądzeni w pełnym majestacie prawa”. Wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że oświadczenia burmistrza ani nie zapewnią bezpieczeństwa, ani niewiele zmienią.
Odpowiedzi brakuje na podstawowe pytania: kto i dlaczego dopuścił się czwartkowego ataku. W poniedziałkowy wieczór prasa z satysfakcją ogłaszała przełom w śledztwie, który jednak nie nadszedł. W poniedziałek aresztowano wprawdzie dwóch mężczyzn oskarżonych o udział w strzelaninie, ale nie zaoferowano żadnych szczegółów. Nikt nie spodziewa się chyba, że dostarczyłyby jakiegoś ukojenia. Nie istnieje bowiem żadne wyjaśnienie, żadne usprawiedliwienie dla otworzenia ognia do tłumu ludzi, nie mówiąc już o tłumie, w którym są dzieci. Dwóch mężczyzn w wieku dwudziestu lat ostrzelało park na południowej stronie miasta. Nie celowali w nikogo w szczególności, ale w kierunku zgromadzenia parku, ponieważ byli przekonani, że był kontrolowany przez rywalizujący gang, poinformował reporterów komisarz chicagowskiej policji, Garry McCarthy.
Ogłaszając aresztowania, McCarthy desperacko poszukując wiadomości o postępie śledztwa, wskazał na domniemanych sprawców: 21-letniego Byrona Champa i Tabari Younga. Pierwszy z nich uzbrojony w karabin automatyczny wystrzelił ponad dwanaście serii w tłum ludzi znajdujących się na boisku do gry w koszykówkę w parku na placu Cornell w okolicy Back of the Yards. Towarzyszący mu 22-letni Tabari Young, również oddał strzały w kierunku parku. 20-letni Kewane Gatewood dostarczył karabinu, a 22-letni Brad Jett ubezpieczał ich, informuje policja. Prokuratura oświadcza, że wszyscy czterej podejrzani przyznali się do uczestnictwa w strzelaninie. Są przetrzymywani w areszcie bez możliwości wyjścia za kaucją.
„Do przeprowadzenia ataku użyto militarnego karabinu maszynowego, a jeden z oskarżonych nie znajdowałby się na ulicy uczestnicząc w strzelaninie gdybyśmy stosowali surowe i uzasadnione kary za przestępstwa z użyciem broni”, podsumował inercję wymiaru sprawiedliwości komisarz chicagowskiej policji, Garry McCarthy.
Champ jest bowiem recydywistą. Oto w lipcu 2012, kiedy policja zareagowała na wezwanie z powodu strzałów na południowej stronie miasta, dostrzegła podejrzanego jak uciekał z karabinem automatycznym z ręce. Dwa lata temu był już karany za używanie skradzionego auta.
Policja oskarżyła go o przestępcze użycie broni. Kiedy sprawa została przedstawiona sędziemu James Linn, prokuratura rekomendowała uwięzienie, ale sędzia Linn skazał go na reedukację w obozie szkoleniowym. Skazani na obóz spędzają 16 tygodni ćwicząc dyscyplinę, podejmując kursy edukacyjne, terapię anty-narkotykową i anty-alkoholową, a także szkolenie zawodowe. W założeniu obóz ma być alternatywną propozycją wobec uwięzienia dla nie dopuszczających się przemocy przestępców.
Dla Bryona Champa, jednego z czterech oskarżonych w związku z czwartkową strzelaniną, obóz reedukacyjny z pewnością oznaczał potwierdzenie swej bezkarności i niemocy policji. Zdaniem policji, Champ, członek gangu Black P Stone, ostrzelał park na placu Cornell w odwecie po tym jak oskarżono go o powiązaną z przynależnością do gangu strzelaninę.
McCarthy podkreśla potrzebę ostrzejszych ustaw dotyczących posiadania broni, jak również ich implementacji, by ostrzec kryminalistów jak poważne konsekwencje czekają ich za użycie broni.
Wymiar sprawiedliwości obarcza winą również prokurator stanowa, Anita Alvarez. „Obóz reedukacyjny powiatu Cook nie powinien być wykorzystywany jako substytut kary więzienia dla kryminalistów, którzy są członkami gangu w celu uniknięcia wyroku więzienia”, komentuje marazm sądowniczy Alvarez.
„Ale stanowe finanse są pod kreską, a więzienia są przepełnione. Na ulicach pracuje niewielu policjantów, a liczba przestępstw rośnie”, piętnuje John Kass postępującą brutalizację i znieczulicę, która wydaje się być nie tylko cechą indywidualną, a systemową. „Mogłoby być znacznie gorzej. Jeśli sprawcy mierzyliby lepiej, ten chłopiec prawdopodobnie już by nie żył”, dywaguje sarkastycznie Kass, sugerując, że winni masowego przestępstwa są produktem politycznego zapotrzebowania na policyjny sukces. W rzeczywistości niekończąca się parada ignorancji, przemocy, złych wyborów i barbarzyństwa, której jesteśmy świadkami, jest skazana na przypadkowość osądu i biurokratyczne machinacje. Znalezienie winnych było niewątpliwie potrzebą społecznej rewindykacji. Kogo ubrano, jak sugeruje Kass, w to morderstwo, jest już inną kwestią.
W ubiegłoczwartkowym wypadku nikt nie zginął. To dobrodziejstwo, ale jest jasne, że zabójca nie miał żadnego względu dla niewinnych osób znajdujących się na linii wymiany ognia. Brak ofiar był w tym przypadku zupełnie przypadkowy.
W podobnych warunkach zginęła w styczniu 15 letia Hadiya Pendleton, którą postrzelono w parku na południowej stronie miasta, jak w towarzystwie znajomych siedziała w parku odpoczywając po swych egzaminach. Stała się ofiarą rywalizacji gangów, pomyłki co do osoby i bezwzględnej obojętności, wyjaśnia policja.
Oto domniemany członek gangu, który został oskarżony o zabicie Hadiyi, 20-letni Kenneth Williams, został kilkanaście miesięcy wcześniej postrzelony na ulicy. Policja dokonała aresztowania, ale wypuściła przestępcę na wolność, ponieważ Williams nie współdziałał. Sześć miesięcy później, Williams i 18-letni Michael Ward, byli przekonani, że spostrzegli przestępcę w grupie studentów w Harsh Park, wyjaśnia policja. Więc otworzyli ogień, bez skrupułów zabijając młodą dziewczynę.
W marcu 6-miesięczna Jonylah Watkins została zabita nabojem przeznaczonym dla jej ojca. Koman Willis, członek Gangster Disciple, został oskarżony za morderstwo pierwszego stopnia i napaść z bronią w ręku. Jak donosi policja, Willis był przekonany, że Jonathan Watkins ukradł mu Sony PlayStation.
„Tysiące dzieci w tym mieście mieszka w okolicach, gdzie pogrzeb nastolatka jest uważany za niefortunny, ale nie niezwykły”, Michelle Obama oświadczyła w swym przemówieniu na temat przestępczości w kwietniu, „kiedy zbłądzenie na niewłaściwą ulicę, czy nawet stanie na własnej werandzie może oznaczać narażenie się na ryzyko”. Dorośli wiedzą jak unikać ryzyka: niekiedy jazdy samochodem po niebezpiecznych ulicach, odpoczynku w parku, czy naprędce zorganizowanej gry w koszykówkę.
To umiejętność, której mogą nie posiadać jeszcze nastolatkowie, czy kilkuletnie dzieci. Wśród portretów najmłodszych ofiar chicagowskiej przestępczości, które w ubiegłym tygodniu zostały opublikowane w Chicago Tribune, jest niemowlę, które postrzelone siedząc na kolanach matki ciągle nosi nabój w swej łydce, 7-latek postrzelony w szyję w czasie zabawy w parku, czterolatka zraniona w aucie rodzinnym podczas strzelaniny z przejeżdżającego samochodu, pięciolatek, który stracił śledzionę, nerkę i część trzustki po tym jak dwa naboje rozerwały mu wnętrzności, kiedy oglądał pokaz fajerwerków z okazji Święta Niepodległości. Portrety ośmiorga dzieci z Chicago ukazując ofiary nasilenia przestępczości w lecie, są niepodważalnym dowodem bezsilności chicagowskiej administracji i policji.
Artykuł redakcyjny „Chicago Tribune” wskazuje na najbardziej frustrujący punkt dyskusji o zaostrzeniu kar za posiadanie broni przez przestępców. Projekt takiej właśnie ustawy utknął w martwym miejscu w legislaturze stanowej. Jej autor, Michael Zalewski, proponował surowsze konsekwencje za zbrodnie z użyciem broni popełnione przez przestępców. Projekt ustawy zakładał że winowajcy musieliby odsłużyć co najmniej 85 procent wyroku. McCarthy, prokurator Anita Alvarez i Rahm Emanuel poparli projekt. Gdyby został uchwalony w ubiegłym roku, Champ zostałby odesłany do więzienia, a nie obozu reedukacyjnego, po to by przemierzać okolicę z karabinem maszynowym.
Zalewski wprowadził projekt ustawy w następstwie morderstwa 15-letniej Hadiyi Pendleton. Michael Ward, jeden z dwóch oskarżonych, przebywał na wolności w czasie zawieszenia wykonania wyroku.
Zawieszenie wykonania wyroku, obóz reedukacyjny, kilka dni w więzieniu. Po czym bandyci ponownie wychodzą na ulice.
Na podst. Chicago Tribune, Huffington Post, oprac. Ela Zaworski
'