----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 września 2013

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

„Skończmy z tą histerią – mówi Garry McCarthy – Gwardia Narodowa to nie policja tylko oddziały militarne”. W ten sposób po raz kolejny szef chicagowskiej policji odmówił pomocy stanowej w zwalczaniu przestępczości przekonując, że jedynie wyższe wyroki za nielegalne posiadanie i użycie broni mogą przynieść jakiekolwiek efekty.

Od kilku tygodni Chicago gości na łamach prasy światowej i międzynarodowych serwisów informacyjnych. Niestety, nie ma się czym chwalić. Agencje podchwyciły bowiem ubiegłotygodniowe dane biura statystycznego wskazujące na rekordową w USA liczbę morderstw, a także dość szczegółowo opisały niedawną strzelaninę na boisku do koszykówki, w której rannych zostało 13 osób, w tym 3 letni chłopiec.

W związku z tym po raz kolejny władze w Springfield zaproponowały pomoc. Pat Quinn zasugerował wysłanie w najbardziej niebezpieczne dzielnice miasta oddziałów policji stanowej, która miałaby asystować lokalnym patrolom. O Gwardii Narodowej tym razem nie było mowy, ale o jej gotowości gubernator informował wielokrotnie w przeszłości.

„Zawsze jestem gotów do współpracy z burmistrzem lub jakimkolwiek innym przedstawicielem miasta w tej kwestii – mówił Quinn – Wymaga to jednak ich pełnej kooperacji”.

Gubernator dodał jednocześnie, że na razie ani Rahm Emanuel, ani McCarthy nie zgłosili zapotrzebowania na pomoc stanową w przywracaniu bezpieczeństwa na ulicach Chicago.

„Nie, dziękuję” – odpowiada na to szef policji w Chicago, który nie widzi potrzeby wysyłania na ulice dodatkowych oddziałów formacji stanowych. Zamieszanie wokół opublikowanych liczb nazywa histerią i apeluje o spokój.

„Tu nie chodzi o liczebność sil porządkowych. Chodzi o wspierający je system. Jeśli ludzie za posiadanie nielegalnej broni nie będą trafiać do więzienia, nigdy nie nauczą się, by jej nie nosić” – mówi McCarthy.

Ponieważ Chicago boryka się z problemem przestępczości od lat, propozycje pomocy w rozwiązaniu problemu pojawiają się nie po raz pierwszy. Ponad pięć lat temu podobną propozycję złożoną przez Roda Blagojevicha uznano za niedorzeczną. Dziś wprowadzenie oddziałów Gwardii Narodowej na ulice Chicago i wykorzystanie ich do walki z gangami rozważa coraz większa liczba legislatorów, którzy zadają sobie pytanie, czy bardziej niepokojąca jest możliwość działania wojska w obrębie miasta, czy też fakt, że doszło do sytuacji, w której taką alternatywę w ogóle się rozpatruje.

Już w kwietniu tego roku kilku ustawodawców domagało się decyzji w tej sprawie od gubernatora. Od tego czasu grono zwolenników wprowadzenia Gwardii do Chicago powiększyło się, choć na razie zdecydowanie i skutecznie przeciwstawia się im burmistrz Emanuel i podległy mu szef policji. W razie gdyby jednak do tego doszło wojsko nie przejęłoby władzy nad miastem, ale jego zadaniem byłoby asystowanie policji i ewentualne reagowanie na zgłoszenia 911. Policjanci sami przyznają, że jest ich zbyt mało, by poradzić sobie w odpowiednim czasie ze wszystkimi zgłoszeniami, a co dopiero zajmować się prewencją.

Na razie różne działania wprowadzane w życie przez departament przynoszą trudny do określenia skutek. W tym roku mieliśmy chwilowy spadek przestępczości dzięki dodatkowym patrolom w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach. Jednak nadgodziny policjantów wyczerpały już prawie w całości roczny budżet przeznaczony na ten cel. Wcześniej przez chwilę działał komputerowy system szybkiego informowania, wprowadzony na wzór nowojorski. Podobnie było w 2009 r. za czasów poprzednika McCarthy`ego, gdy liczba morderstw spadła na chwilę o 20%. Wtedy było to podobno zasługą wyspecjalizowanych w walce z gangami oddziałów policyjnych.

Pomysł skorzystania z pomocy policji stanowej lub Gwardii Narodowej wzbudza dziś znacznie mniej kontrowersji, niż jeszcze kilka lat temu. Kiedy 5 lat temu zastanawiano się nad użyciem Gwardii w Chicago ówczesny burmistrz, Richard Daley przekonywał, iż wprowadzenie wojska na ulice nie rozwiąże problemu na dłuższą metę. Podległy mu wtedy komendant chicagowskiej policji, Jody Weis, również podchodził do pomysłu ostrożnie:

„Bardzo chciałbym uzyskać jakąś pomoc w obecnej sytuacji, jednak nie sądzę, by mieszanie National Guard z lokalną policją było najlepszym rozwiązaniem” – mówił w 2008 r. Weis, po czym dodał „Wojsko nie działa według tych samych paragrafów Konstytucji, co siły porządkowe”.

W tej chwili sytuacja powtarza się. Burmistrz Rahm Emanuel nie bardzo chce na ten temat rozmawiać, a obecny szef policji, Garry McCarthy, nie chce pomocy. Chicago uznane zostało za stolicę morderstw, po raz pierwszy wysuwając się pod tym względem przed trzy razy większy Nowy Jork.

RJ



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor