----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 września 2013

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

Pojawiły się w Chicago w 2003 r. i przyniosły już budżetowi setki milionów dolarów. Od początku jednak obecność kamer na skrzyżowaniach wzbudza sporo kontrowersji, gdyż nie wszyscy wierzą, iż ich głównym celem jest poprawa bezpieczeństwa na ulicach. Złożony 3 lata temu pozew poddający w wątpliwość zasadność i legalność kamer, dwukrotnie odrzucony przez sądy niższych instancji, doczekał się rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy stanu Illinois.

W 2010 roku złożyło go kilkunastu kierowców wspomaganych przez kilka organizacji. Wniosek o rozpatrzenie sprawy został jednak oddalony już w 2011 r. przez Sąd Okręgowy Cook County, a następnie w styczniu 2013 r. podtrzymany jednogłośnie przez Sąd Apelacyjny Illinois.

Wydawało się, że na tym koniec. Jednak prawnicy reprezentujący kierowców dopatrzyli się kilku nieścisłości w decyzjach wspomnianych sądów i złożyli wniosek w stanowym Sądzie Najwyższym, który zdecydował się rozpatrzyć sprawę.

John Bowman, rzecznik prasowy National Motorists Association, grupy od początku przeciwstawiającej się automatycznej kontroli przepisów ruchu drogowego powiedział, że reprezentowana przez niego organizacja zadowolona jest z tej decyzji.

„Wygląda na to, że sąd apelacyjny odrzucając wcześniej pozew grupowy kierował się dosyć pokrętną logiką – mówi Bowman – Rozpatrując sprawę sędziowie stwierdzili na przykład, że nie może być mowy o kontrolowaniu poruszających się pojazdów, skoro urządzenia te nie kręcą filmów tylko robią zdjęcia”.

Reprezentująca grupę kierowców firma prawnicza Simon Law złożyła wniosek o rozpatrzenie sprawy przez Sąd Najwyższy w maju. Mowa jest w nim między innymi o tym, że Chicago nie miało prawa do stworzenia systemu kamer na skrzyżowaniach w 2003 r., gdyż Zgromadzenie Ogólne Illinois przegłosowało zezwalające na to prawo znacznie później. W związku z tym unieważnione powinny zostać wszystkie mandaty wystawione w latach 2003 – 2006, a więc przed wydaniem zgody na automatyczną kontrolę ruchu drogowego w ośmiu powiatach: Cook, DuPage, Kane, Lake, Madison, Will, McHenry oraz St. Clair.

Kierowcy uważają, że mandaty wystawione po 2006 r. są również nieważne, gdyż Chicago nigdy nie zmieniło prawa dopasowując go do postanowień stanowej legislatury.

Miasto przekonuje, że miało i ma do tego pełne prawo. Gwarantuje to ustawa zezwalająca miejscowościom powyżej 25,000 mieszkańców wprowadzać na swym terenie prawa, którymi zwykle zajmują się stanowi legislatorzy. Prawnicy reprezentujący kierowców nie podważają tego, ale uwazają, że nie dotyczy to przypadków, gdy lokalne rozporządzenia naruszają stanowe prawo drogowe.

Warto jeszcze dodać, że sędzia Sądu Najwyższego Anna Burke odmówiła głosowania tej sprawie uznając, iż nie jest stroną obiektywną. Jest ona bowiem żoną Edwarda Burke, jednego z najbardziej wpływowych radnych Chicago, wieloletniego przewodniczącego Komitetu Finansowego miasta.

Chicago posiada w tej chwili 384 kamery obserwujące pojazdy na 191 skrzyżowaniach. W ubiegłym roku przyniosły one budżetowi miejskiemu prawie 70 milionów dolarów.

Od pewnego czasu nieoficjalnie mówi się, że Chicago planuje rozszerzyć możliwości zainstalowanych już kamer. Świadczyć miał o tym rozpisany na nowo przetarg na ich obsługę, gdy miasto rezygnowało w ubiegłym roku z usług firmy Redflex.

Mówił o tym fragment pisma skierowanego do potencjalnych podwykonawców, który brzmiał tak: biorąca udział w przetargu firma powinna wskazać, czy i w jaki sposób proponowany system kamer może być wykorzystany do egzekwowania innych praw drogowych, takich jak nielegalne parkowanie, ograniczenie ruchu w godzinach szczytu, czy poruszanie się po pasie zarezerwowanym dla pojazdów na nim uprzywilejowanych, na przykład autobusów lub rowerów.

Od dawna wiadomo, że oprogramowanie tych urządzeń pozwala na znacznie więcej, niż tylko wypisywanie mandatów za przejazd na czerwonym świetle. Przy niewielkiej zmianie oprogramowania mogą automatycznie wypisywać mandaty za każde niemal wykroczenie w zasięgu swoich obiektywów: niewłaściwe pokonanie skrzyżowania, złe parkowanie, brak pasów bezpieczeństwa, nieaktualne znaczki miejskie i drogowe. Dzięki sprzężeniu z bazą danych sekretarza stanu po odczytaniu numerów rejestracyjnych są w stanie wyłowić samochody z zawieszoną licencją i nieubezpieczone.

Miasto zapewnia, że nie ma obecnie planów wykorzystania żadnych dodatkowych funkcji. Jednak osoby interesujące się tematem wskazują, że agresywne wykorzystywanie takich urządzeń przez Chicago nie pozostawia złudzeń – prędzej, czy później dodatkowe ich możliwości zostaną uruchomione.

W dokumencie skierowanym do firm biorących udział w przetargu napisano, że miasto na razie nie przewiduje wprowadzenia takich funkcji. Zapytani o to przedstawiciele miasta potwierdzają, że żadnych związanych z tym planów nie ma, a przetarg jest tylko okazją do lepszego poznania i zrozumienia możliwości szybko rozwijającej się techniki.

Jednak już w 2009 r. wspomniany wcześniej radny Ed Burke uważał, że Chicago mogłoby rocznie zarobić dodatkowo minimum 100 milionów, jeśli udałoby się wykorzystać kamery do wypisywania mandatów za brak ubezpieczenia.

Jego plany sięgają dalej. Burke przekonuje, że kamery sprawdzające rejestracje pojazdów i wyłapujące nieubezpieczonych kierowców można zamontować przy wjazdach na wszystkie parkingi, na lotniskach, przy bramkach na autostradach. Alderman przekonuje, że zyski dla miasta będą olbrzymie biorąc pod uwagę, iż 20% samochodów w naszym stanie nie jest ubezpieczonych.

RJ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor