Każdego roku, gdy zaczynają się przygotowania do kolejnego sezonu NFL, fani tego sportu zaczynają obstawiać, wróżyć i wyrażać nadzieje. Mało kto zastanawia się, ile do każdej z ligowych drużyn dokłada z własnej kieszeni. A dokłada sporo..
Futbol ma w tym kraju dwa zadania – tworzyć widowiska sportowe na wysokim poziomie i wykorzystywać podatników do granic możliwości. Takie przynajmniej wnioski wyciągnąć można z opracowania, jakie ukazało się w tym tygodniu. Być może wszyscy już wiedzą, ale dla mnie było to sporym zaskoczeniem, że ten najbardziej dochodowy sport w USA korzysta jednocześnie z największych ulg i przywilejów.
Jak wiemy dochody drużyn futbolowych są spore, dzięki czemu osoby nimi zarządzające otrzymują często kilkumilionowe wynagrodzenia. Mimo to liga NFL jest organizacją niedochodową i korzysta ze specjalnej ustawy podpisanej przez Kongres jeszcze w latach 60. Dokument ten pozwala na zawieranie umów i kontraktów, za które zwykłe prywatne biznesy musiałyby odpowiadać przed sądem. Dzięki olbrzymim pieniądzom i politycznym powiązaniom NFL otrzymuje od miast, stanów i rządu federalnego mnóstwo darmowych usług i serwisów. Podatnicy na przykład w dużym stopniu finansują budowę i utrzymanie stadionów i pokrywają rachunki za prąd, czy wodę. Ponieważ jest to organizacja niedochodowa, właściciele większości stadionów, na których rozgrywają swe mecze warte miliony dolarów zespoły nie płacą nawet centa w podatkach od nieruchomości. Ocenia się, że każdego roku różne zespoły w postaci ulg i dodatków wyciągają od rządów różnych szczebli około miliarda dolarów, z czego najwięcej przeznaczane jest właśnie na stadiony – ich rozbudowę, renowację, czy utrzymanie. Na Harvardzie dokonano obliczeń, z których wynika, że ok. 70% kosztów stadionowych, wszelkich kosztów, pokrywają podatnicy. W każdym stanie, powiecie i mieście zależności i układy są inne, jednak niemal wszędzie korzysta na tym NFL. Obliczono również, że aż 12 spośród 32 drużyn osiąga zysk na samych subsydiach dotyczących stadionów.
Oczywiście jest to sport bardzo widowiskowy i w związku z tym bardzo popularny. Wiele osób nie ma nic przeciwko dokładaniu się do rozgrywek. Jednak warto wiedzieć, że od 1990 roku zaledwie 3 drużyny nie wybudowały lub wyremontowały kompletnie swego stadionu, czyli nie sięgnęły do coraz płytszej kieszeni podatnika. Te zasługujące na chwałę zespoły to Minnesota Vikings, San Francisco 49ers oraz Miami Dolphins.
Nie, przepraszam.
Vikings i 49ers podpisały umowy na budowę nowych obiektów już po publikacji badań, w związku z czym pozostaje tylko samotne Miami. W Minnesocie podatnicy dołożą do nowego stadionu 500 milionów. Warto wiedzieć, że w czasie podpisywania umowy stan miał ponad miliard deficytu.
W Kalifornii rząd i miasto dołożą nieco mniej, bo tylko 116 milionów. Pozostałe 900 sfinansują specjalne pożyczki, które jednak są zabezpieczone przez publiczne fundusze.
W obecnym wydaniu Monitora znajduje się artykuł mówiący o firmach grożących przenosinami jeśli nie otrzymają zniżek i ulg podatkowych. Każdego roku nasz stan wydaje setki milionów na ich utrzymanie na miejscu. Z drużynami sportowymi jest podobnie, zwłaszcza tymi najlepszymi, z tym że rachunek jest chyba jeszcze wyższy. Władze Los Angeles są podobno nieustannie straszone przenosinami, jeśli miasto się do czegoś nie dołoży. Miasta ulegają presji, bo żaden z polityków nie chce być odpowiedzialny za zmuszenie popularnej drużyny do przenosin. Koszty zwykle okazują się wyższe od zakładanych przez miasto, natomiast zyski podobno są zwykle mniejsze, niż się spodziewano. Sport jest bardzo kosztowny, natomiast futbol bije pod tym względem rekordy.
Skoro o rekordach mowa, to nieco mniejsze sumy, ale za to bardziej nam znane. Każdego roku gdy nadchodzi okres płacenia podatków od nieruchomości przeglądam listę najwyżej opodatkowanych domów w powiecie Cook. Robię to dla poprawienia sobie choć przez chwilę samopoczucia. Na przykład pan John Harris, posiadający bardzo ekskluzywny dom w samym centrum Chicago płaci od niego aż 198 tysięcy podatku. Płacił mniej, ale ostatnio otrzymał podwyżkę w wysokości 23 procent. Dla każdego z nas podwyżka tego typu byłaby powodem złego humoru. Nie wiem, czy wpływa na samopoczucie pana Harrisa. Jest to jednak dodatkowe 36 tysięcy rocznie, czyli równowartość rocznych studiów na Harvardzie. Oczywiście bez obiadów i dachu nad głową. Fakt, jego dom wyceniony został na ponad 11 milionów, więc i podatek musi być odpowiedni.
Większość najdroższych nieruchomości w naszym powiecie znajduje się w zaledwie kilku miejscach. To przede wszystkim śródmieście Chicago i północne, położone tuż nad jeziorem Michigan miasteczka, na przykład Winnetka. Jest jeszcze kilka w Lincoln Park. Właściciele ośmiu spośród dziesięciu najwyżej opodatkowanych płacą obecnie więcej, niż wynosi średnia cena domu w Chicago. W sumie do kasy skarbnika powiatu oddają co roku ponad 2 miliony 200 tysięcy dolarów.
Wspomniany przeze mnie przed chwilą Harris nie jest jednak rekordzistą. Terry McKay zapłacił za ubiegły rok 260 tysięcy podatku. Jego nieruchomość to ekskluzywny domek o powierzchni prawie piętnastu tysięcy stóp kwadratowych położony przy Sheridan Road. Ciekawostką jest fakt, że rekordzista McKay jest specjalistą od handlu nieruchomościami.
Kiedy tak poczytamy tę listę, a następnie spojrzymy na własny rachunek, od razu czujemy się lepiej. Musimy to jednak zrobić od razu, bo efekt jest krótkotrwały. Mimo niższych, niż jeszcze kilka lat temu cen nieruchomości powiat podwyższa podatki starając się utrzymać swe dochody na tym samym poziomie. Zaczynamy w związku z tym zadawać sobie pytanie: Co będzie, gdy ceny zaczną szybciej rosnąć? Na razie nikt nie odważył się udzielić odpowiedzi. Mówiłem, że radość nie trwa długo?
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com