47-letni Alexander Moy prowadził nielegalną sprzedaż mięsa dzikich zwierząt, upolowanych lub złowionych w Indianie. Były wśród nich między innymi jelenie, szopy, żółwie i ryby. Głównym odbiorcą nielegalnego mięsa były restauracje w Chicago, zwłaszcza w dzielnicy Chinatown.
Dochodzenie Departamentu Ochrony Środowiska w Indianie trwało ponad dwa lata, bo pierwsze informacje o nielegalnym handlu pojawiły się już w 2011 r. Przebywający obecnie w areszcie i oczekujący na rozprawę mężczyzna, kupował nielegalnie mięso od myśliwych i rybaków, a następnie sprzedawał je odbiorcom w Chicago. Z żółwi i ryb najczęściej powstawały w restauracjach zupy, mięso jeleni i szopów praczy było mielone i mieszane z innymi gatunkami, z których później przygotowywane były różne potrawy. Większość odbiorców nielegalnego mięsa stanowiły restauracje, głównie w dzielnicy Chinatown.
Na razie nie wiadomo jeszcze, czy Alexander Moy działał w pojedynkę, czy był częścią większej grupy zajmującej się nielegalną sprzedażą. Policja spodziewa się dalszych aresztowań w tej sprawie.
Nielegalne, często egzotyczne mięso, nie po raz pierwszy pojawia się na rynku. Na przykład w 2010 r. chcąc uczcić odbywające się w RPA Mistrzostwa Świata w piłce nożnej jedna z restauracji w Arizonie serwowała kanapki z mięsem lwa. Ponieważ jest to produkt nielegalny, sprawą zainteresowała się policja. Dostawcą produktu okazała się firma z Illinois, dokładnie z miejscowości Homer Glenn.
Specjalny, bo posiadający domieszkę egzotycznego mięsa burger kosztował $21 i można go było kupić tylko przez chwilę, w okresie Mundialu. Już dawno zniknął z menu i to na stałe. Sprawą zainteresowały się bowiem organizacje ochrony zwierząt i różne departamenty służb federalnych. Jako gatunek chroniony lew nie może być częścią posiłków sprzedawanych w amerykańskiej restauracji, nawet najbardziej ekskluzywnej i egzotycznej.
Właściciel hurtowni sprzedającej mięso z lwa, Cameron Selogie, był już w 2003 r. skazany na 6 miesięcy więzienia za sprzedaż mięsa z lwów i tygrysów, więc nie była to jego pierwsza wpadka.
Egzotyczne mięso nie musi być jednak nielegalnie sprzedawane. Wiele restauracji przygotowuje potrawy ze zwierząt hodowanych specjalnie w tym celu, jak choćby krokodyli, czy kangurów. Znany wszystkim dzieciom i większości dorosłych renifer oprócz czerwonego nosa ma na sobie trochę musztardy, bułkę i cebulę. Dostępny jest zwykle w grudniu w kilku miejscach sprzedających hot dogi. W okresie przedświątecznym wielką popularnością cieszą się tam jednak parówki właśnie z renifera, które na co dzień sprzedawane są niemal w każdym sklepie w niektórych północnych stanach.
Sprowadzane do Chicago parówki robione są przez masarnię na Alasce i tylko w części składają się z mięsa renifera. Sporo w nich jest wieprzowiny i wołowiny, których zadaniem jest poprawienie smaku. Mięso reniferów jest zbyt chude, by bez dodatku innych tłuszczów znalazło wielu nabywców. Jego twardość i smak zbyt przypomina „gumę” jak mówią ci, którzy go spróbowali.
Warto również przypomnieć, że renifer, karibu i ren to jedno i to samo zwierzę. Renifery lub reny są hodowane, a karibu żyją na wolności. W USA sprzedaż ich mięsa spadła gwałtownie po roku 1964, gdy w telewizji ukazała się kreskówka, w której głównym bohaterem był Rudolf, czerwononosy renifer.
RJ