----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

24 października 2013

Udostępnij znajomym:

Nieco ponad dwa lata temu, podczas zwycięskiego wieczoru wyborczego, Rahm Emanuel dziękował za wsparcie i obiecywał poważne zmiany. Nie przyniosły one wiele – Chicago notuje rekordowy wzrost przestępczości, pogłębiły się problemy szkolnictwa, bezrobocie sięga 9 procent, a deficyt liczony jest w setkach milionów dolarów.

To tylko część problemów trapiących obecnie miasto, które stopniowo miało się ich pozbywać. Emanuel opuścił lukratywną i wpływową pozycje w Waszyngtonie, by ubiegać się o władzę w Chicago kontrolowanym przez ostatnie 50 lat przez dynastię Daley. Od początku przyznawał, że nie będzie to łatwe zadanie, obiecywał jednak wiele.

„Powiedzmy sobie szczerze, to trudne zadanie – mówił dwa lata temu nowy burmistrz – Musimy jednak posuwać się naprzód. Przed nami wiele poważnych wyzwań”.

Wielu obserwatorów lokalnej sceny politycznej przyznaje jednak, że wieloletni pobyt w Waszyngtonie zmienił Emanuela, który w większym stopniu stał się krajowym politykiem, niż mieszkańcem Chicago. Tym samym zmieniła się jego perspektywa na wiele spraw.

Od samego początku burmistrz wdał się w spór ze związkami nauczycieli. Wielodniowy strajk zakończył się zwycięstwem pracowników szkół i rodziców. Zaledwie kilka miesięcy później aż 50 szkół władze miasta zamknęły w ramach oszczędności. To ponownie zaogniło sytuację. Związki za punkt honoru postawiły sobie znalezienie kandydata mogącego stawić czoła Emanuelowi w kolejnych wyborach.

Należy przyznać, że odziedziczył on miasto w złym stanie, przede wszystkim finansowym, ale mającym za sobą również serię afer korupcyjnych. Zarządzanie tak wielkim ośrodkiem nie jest proste, zwłaszcza gdy na uwadze ma się budżet. Tegoroczna propozycja pokazuje, że metody w większości nie zmieniły się. Miasto działa na podobnych zasadach, jak przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Podobnie funkcjonuje również jego władza, mimo kilku prób wprowadzenia transparentności.

Emanuel odziedziczył po rodzinie Daley wielki aparat demokratyczny, który na swój sposób wykorzystuje, choć pozornie stara się ograniczać jego wpływy. Illinois i Chicago jest w rękach demokratów od lat i na razie nic nie wskazuje, by cokolwiek miało się zmienić.

Dotychczasowe dokonania Emanuela pokazują, że nie znosi on sprzeciwu i nie potrafi zbyt dobrze negocjować. Lokalni dziennikarze podsumowujący jego dokonania przyznają, że jest agresywnym negocjatorem, co nie jest złą cechą, nie potrafi jednak docenić przeciwnika. Gdyby gotów był na pewne ustępstwa, na dłuższą metę zyskałby więcej.

Na pewno z kierunku rozwoju miasta zadowolone są elity finansowe i biznesowe w centrum. Gorzej z mniej zamożnymi dzielnicami, zwłaszcza etnicznie zróżnicowanymi. Tam w okresie ostatnich dwóch lat podniósł się poziom przestępczości przy jednoczesnym ograniczeniu wielu serwisów i usług. Większość z 50 zamykanych szkół znajdowała się właśnie w najuboższych dzielnicach miasta, które trzeba przyznać, straciły w ostatnich latach największą liczbę mieszkańców. Likwidacja placówek oświatowych była więc podyktowana względami ekonomicznymi i w opinii wielu mieszkańców prawdopodobnie okaże się w przyszłości dobrą decyzją. Jednak mieszkańcy tych rejonów poczuli się przez burmistrza zdradzeni i opuszczeni.

Oprócz nauczycieli swoje niezadowolenie wyrażają policjanci i strażacy. Reprezentujące ich związki zawodowe z niepokojem obserwują pro biznesowe i korporacyjne zachowania Emanuela.

Mieszkańcy Chicago mają dokładnie takiego burmistrza, jakiego się spodziewali. Twardego, zdecydowanego z określoną wizją rozwoju miasta. Zapowiadane zmiany jednak nie nadchodzą, czym większość jest rozczarowana.

Najpoważniejszym problemem jest obecnie przestępczość. Emanuel nie tylko jej nie zmniejszył, ale za jego rządów Chicago stało się rekordzistą pod względem liczby morderstw. W przyszłorocznym budżecie na nadgodziny dla policji przeznaczono dwa razy więcej pieniędzy, niż było dostępne do tej pory. To oznacza kontynuowanie programu wprowadzonego przez obecnego szefa policji. W najbardziej niebezpieczne rejony wysyła on dodatkowe patrole składające się z oficerów pracujących w nadgodzinach. W opinii wielu specjalistów jest to bardzo kosztowny sposób na niewielkie zmniejszenie problemu.

Rahm Emanuel nie ma też dobrej prasy wśród organizacji ochrony środowiska. Wydaje się, że w przeciwieństwie do swego poprzednika tematy te w ogóle go nie interesują. Jezioro Michigan i Chicago River są coraz bardziej zanieczyszczone, a w sądach pojawiają się systematycznie pozwy przeciw miastu w sprawach związanych z ochroną środowiska. Tuż po objęciu władzy Emanuel zlikwidował departament środowiska tłumacząc to oszczędnościami. Część pracowników departamentu została zwolniona, pozostali umieszczeni w innych jednostkach miejskich.

Henry Henderson, który zajmował się sprawami ochrony środowiska w latach 90. za rządów Richarda Daley mówi, że sprawy te stoją w sprzeczności z obecną wizją miasta.

„Najwyraźniej odpowiedzialność finansowa, rozwój ekonomiczny, czy problemy szkolnictwa i bezpieczeństwa są teraz najważniejsze – mówi Henderson – Jak połączyć je z jakością wody i powietrza, czy energetyką pozostaje pytaniem bez odpowiedzi”.

Będzie ubiegał się o ponowny wybór?

To również pytanie, na które nie znamy oficjalnej odpowiedzi. Wszyscy jednak się jej domyślamy. Na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby mu zagrozić w najbliższych, zaplanowanych na 2015 r. wyborach. Mimo to burmistrz zbiera pieniądze na kontach wyborczych i w tej chwili posiada ich już ponad 5 milionów dolarów. Do wyborów suma ta może nawet potroić się. W takiej sytuacji trudno będzie komukolwiek zagrozić pozycji Emanuela i przejąć władzę w mieście. Z drugiej strony warto pamiętać, że zwycięstwo w ostatnich zostało osiągnięte przy wyjątkowo niskiej frekwencji. Po podliczeniu głosów okazało się, że oddało na niego swój głos około 25% uprawnionych do głosowania mieszkańców miasta. Pozostali to wciąż wielka niewiadoma, być może pojawi się ktoś, kto będzie w stanie zmobilizować ich do głosowania, a wtedy wynik będzie trudny do przewidzenia.

A może prezydent?

Dla wielu mieszkańców jeszcze jedno nie jest pewne – jego aspiracje polityczne. Mimo że wielokrotnie temu zaprzeczał, a nawet raz napisał dziennikarzom na kartce, wciąż podejrzewa się go o plany prezydenckie. Dlatego niektórzy uważają, że Chicago jest tylko przystankiem dla tego polityka, a celem Waszyngton.

RJ



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor