Niedawna decyzja Sądu Najwyższego Illinois odrzucająca w naszym stanie podatek od internetowych zakupów ucieszyła zarówno kupujących, jak i same sklepy oferujące towary w sieci. Powinniśmy jednak mieć świadomość, iż sprawa nie jest zakończona.
Stosunkiem głosów 1-6 Sąd Najwyższy Illinois wypowiedział się przeciw opodatkowaniu zakupów internetowych, pozostawiając ostateczną decyzję w tej sprawie władzom federalnym i sędziom krajowego Sądu Najwyższego. Odrzucając podatek w Illinois zwrócono jedynie uwagę, że jego ewentualne wprowadzenie kolidować będzie z prawem federalnym, które tymczasowo blokuje podobne zmiany. Przynajmniej do czasu wypowiedzenia się na ten temat Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych.
Dla przeciętnego konsumenta oznacza to prawdopodobnie, że tylko jeszcze przez chwilę większość zakupów w internecie będzie tańszych, bo nieopodatkowanych. Trudno bowiem podejrzewać, że rząd federalny, czy władze poszczególnych stanów łatwo zrezygnują z milionów dolarów jakie mogłaby przynieść taka zmiana prawa. Tak naprawdę sąd w Illinois uniknął podjęcia decyzji w tej sprawie pozostawiając wszystko w rękach Waszyngtonu. Nie odniesiono się również do wcześniejszej decyzji sądu niższej instancji, który uznał, że podatek taki stoi w sprzeczności z zapisami wielu umów handlowych.
W czasie, gdy rozpatrywana jest zgodność tzw. „Amazon tax” z obowiązującym prawem, moratorium na pobieranie podatku też ma ograniczenia czasowe. Nawet jeśli nikt niczego nie postanowi, to 1 listopada przyszłego roku zakaz przestanie obowiązywać. Jeśli do tego czasu Sąd Najwyższy nie wyda opinii lub rząd federalny nie podejmie konkretnych działań, opóźniający opodatkowanie internetu Internet Tax Freedom Act przestanie działać.
Tradycyjne i internetowe sklepy mają więc rok na zmobilizowanie sił i lobbystów w Waszyngtonie. W ciągu kilkunastu miesięcy okaże się, kto ma większą siłę przebicia. Przypomnijmy jedynie, że ustawę zezwalającą na wprowadzanie podatków od zakupów internetowych sponsorował senator Dick Durbin z Illinois.
NA razie sprawę podatków w internecie regulują poszczególne stany. Większość nie pobiera żadnych opłat wtedy, gdy sklep, w którym dokonujemy zakupu nie posiada fizycznego przedstawicielstwa w naszym stanie. Przykładem może być Illinois, które od kilku lat stara się to zmienić.
Już w 2011 roku gubernator Pat Quinn podpisał prawo nakazujące internetowym sklepom posiadającym powiązania z naszym stanem doliczanie podatku do zakupów dokonywanych przez mieszkańców Illinois. W zeszłym roku sąd powiatu Cook uznał, że nakaz niezgodny jest z obowiązującym prawem. Sprawa trafiła do sądu wyższej instancji, którego opinie poznaliśmy niedawno.
Jednak już w momencie podpisywania ustawy tysiące sprzedawców internetowych zerwało kontakty handlowe z pośrednikami w Illinois, narażając ich na poważne straty. Tak było w przypadku strony CouponCabin.com, która po siedmiu latach działalności na terenie Chicago przeniosła swe biura do północnej Indiany. Amazon i Overstock zapowiedziały wówczas, że w przypadku wejścia ustawy w życie zerwą wszelkie kontakty z firmami w Illinois. Jednak sam Amazon zmienił zdanie i od pewnego czasu lobbuje za wprowadzeniem podatku. Przygotowuje się do tego otwierając przedstawicielstwa i hurtownie w kolejnych stanach. Za jego przykładem poszły inne firmy, które w upowszechnieniu podatku od sprzedaży w internecie widzą dla siebie zyski. Ostatnim, wielkim sklepem internetowym zdecydowanie sprzeciwiającym się opodatkowaniu zakupów pozostaje już tylko eBay.
Proponowany podatek jest nieco niższy od obowiązującego podczas tradycyjnych zakupów w Illinois i wynosi 6.25%. Ocenia się, że nieopodatkowana sprzedaż w internecie to dla Illinois strata ponad $170 mln. rocznie.
RJ