Lasciate ogni speranza, voi ch"entrate
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie.
(— Dante, Boska Komedia I 3, 9)
Trzy różne tytuły, trzech różnych autorów, ten sam – sensacyjny – sposób opisywania świata. Wszystkie te tytuły to wydarzenia literackie, o których się pisze i mówi, jakkolwiek to opisywanie ma skrajnie różne barwy i odcienie. Jedni je kochają, inni zdecydowanie nie pałają do tych powieści szczególną atencją. Jedno jest dla nich oczywiste; są to książki, które się czyta i to powszechnie.
Zacznijmy od kolejnego, głośnego bestsellera Dona Browna zatytułowanego „Inferno”. Nie trzeba być wyjątkowym czy wyrafinowanym znawcą literatury europejskiej, by rozpoznać źródło, z którego czerpał tym razem autor „kodu Leonarda da Vinci”. Brown ma to do siebie, że pisze powieści, które wzbudzają ogromne zainteresowanie nie tylko nimi samymi, ale otwierają czytelnika na cały, bardzo szeroki przekrój spraw, tematów, wątków, inspiracji, szkół, nurtów, kierunków, filozofii, czy religii, które istotnie kształtują świat przedstawiony jego powieści i których poznawanie w wymiarze „nadliczbowym” staje się intrygującym i interesującym wyzwaniem. Gdy opublikowano „Kod Leonarda da Vinci” nagle zaczęto mówić, pisać i dyskutować na tematy, które są raczej słabo obecne w dyskursie codziennego dnia przeciętnego zjadacza kukurydzy genetycznie modyfikowanej: chrześcijaństwo, papieże, Watykan, historia sztuki, teologia, historia religii, biblistyka, historia Francji i Włoch. To tylko niektóre dziedziny ludzkiej aktywności kulturowej, które ożyły na nowo w dyskusji nad tekstem Kodu Leonarda.
Nie wiadomo, czy „Inferno” wzbudzi takie zainteresowanie Boską komedią Dantego, ale bez względu na to, co się stanie, warto zwrócić uwagę na fakt, że po raz kolejny powieść Browna skupia uwagę czytelników na skarbie kultury światowej, którego tytuł zna wprawdzie praktycznie każdy, w miarę rozgarnięty człowiek, ale już ze znajomością samego tekstu jest zdecydowanie gorzej, a przecież jak pisze Jarosław Mikołajewski w świetnym artykule, zamieszczonym w październikowych Książkach:
„Na Boską komedię, zwłaszcza Piekło i Czyściec, można […] spojrzeć jak na pitawal, dawny zbiór sprawozdań sądowych. Autor wyjałowiony z pomysłów lub rozochocony perspektywą umieszczenia akcji w średniowieczu może po prostu sięgnąć do historii jakiejś duszy w piekle lub czyśćcu cierpiącej i po swojemu dopisać jej losy. Wśród scen z Dantejskiego piekła znajdzie historie gotowe do literackiego ukrwienia, sugestywne, czekające na hipotezy i dopowiedzenia.
Do pierwszych należy na przykład słynna, poparta dokumentami historia Paola i Franceski z V pieśni Piekła – kochanków złapanych na gorącym pocałunku i zabitych przez chromego Gianciotta, męża jej, który równocześnie był bratem jego.”
Jak się zatem okazuje poplątane ludzkie historie nie muszą być tylko i wyłącznie domeną telewizyjnych Oprah Winfrey czy Jerry Springer Show. Są też istotnym elementem powieści Dana Brown i wielu innych jemu podobnych „eksploatatorów” mrocznych, tajemniczych, zakazanych, ukrytych a jednocześnie ekscytujących ludzkich zachowań i sytuacji.
Zresztą nie tylko Boska komedia jest niewyczerpanym źródłem inspiracji dla Browna. Biografia samego wielkiego Dantego też jest pełna spiskowych teorii i tajemniczych uwikłań. Jak pisze Mikołajewski we wspomnianym artykule:
„[…] Dante był członkiem sekty Wyznawców Miłości (Fedeli d’Amore) popularnej w wysokich warstwach społecznych, a stawiającej sobie za cel rewolucyjną reformę kościoła. Jak wiadomo adepci nauk ezoterycznych istotne informacje przekazują sobie ustnie, a jeśli je zapisują, to tylko tajemnym kodem. Boska komedia byłaby więc tekstem ezoterycznie zaszyfrowanym, a Beatrice – nie osobą realną, lecz znakiem, podobnie jak Laura i Flammetta idealizowane przez Petrarkę i Boccacia, również nalężących do Wyznawców Miłości”.
Sytuacja zatem wręcz idealna dla Browna. Wprawdzie nie tak ekscytująca jak koncept dzieci Chrystusa rządzących potajemnie światem, jak to miało miejsce w Kodzie Leonarda da Vinci, ale czy piekielno-dantejska perspektywa jest rzeczywiście mniej ciekawa?
Kolejna książka, to najnowszy tekst opisujący niebywałe wręcz i mrożące krew z żyłach dokonania Krystyny Skarbkówny - „ulubionej agentki Churchilla”, która przy fenomenalnym szczęściu i fantastycznej odwadze była w stanie wyjść obronną ręką z każdej opresji. Intrygująca kochanka i „miłośnica”, nie potrafiła ustrzec się przed szaleńcem zaślepionym miłością do niej. Losy niezwykłe, postać tragiczna i pomnikowa, tajemnicza i dyskusyjna – wojenna biografia kobiety-agenta-szpiega i żołnierza. Biografia, która mogłaby wystarczyć za źródło niewyczerpanych wątków i motywów na nie jeden scenariusz do filmu sensacyjno-szpiegowskiego.
Mowa oczywiście o książce „Kobieta szpieg” autorstwa Clare Mulley, o którym to tekście napisano:
„W czerwcu 1952 roku w hotelu w South Kensington została zamordowana kobieta znana jako Christine Granville. W tym, że umarła młodo, nie było zapewne nic dziwnego, zdumiewające było to, że przeżyła drugą wojnę światową. Krystyna Skarbek, córka zubożałego polskiego arystokraty i jego bogatej żydowskiej żony, była jednym z najodważniejszych tajnych agentów brytyjskich. Opuściwszy Polskę tuż przed wybuchem wojny, została zwerbowana przez służby wywiadowcze na długo przed utworzeniem SOE. Podejmowała się jednej misji za drugą - przedzierała się przez Tatry do Polski, pracowała w Egipcie i Afryce Północnej, została zrzucona na spadochronie do okupowanej Francji. Dzięki przytomności umysłu i determinacji nie raz uniknęła aresztowania i ocaliła życie kilku kolegom, w tym jednemu ze swoich licznych kochanków, dosłownie kilka godzin przed ich egzekucją przez Gestapo. Została odznaczona Medalem Jerzego, Orderem Imperium Brytyjskiego i francuskim Croix de Guerre.Clare Mulley opowiada niezwykłą historię tej charyzmatycznej kobiety, która zdawała się nie znać strachu i sprawowała hipnotyczną władzę nad ludźmi ze swojego otoczenia.”
Inferno Skarbkówny zaczyna się, w gruncie rzeczy i o dziwo, dopiero po wojnie, jakkolwiek to co piekielne w jej życiu wydaje się być prostą konsekwencją tego wszystkiego, czym była dla niej wojna.
Ostania powieść ze wspomnianej trójki to „W otchłani mroku” Marka Krajewskiego. Tytuł wprawdzie znakomicie wpisuje się w dantejskie paralele piekielne, ale Krajewskiego inferno jest wersją polsko-niemiecko-rosyjską tego, czego doświadczyli włoscy mieszkańcy kręgów podziemnego świata Dantego. Autor, filolog klasyczny, przyzwyczaił nas do intrygujących i bardzo często wyrafinowanych zabaw i gier z filozofią, mitologią i literaturą antyczną w tle. Często nawet kryminalny czy sensacyjny aspekt wydarzeń jest w jego powieściach „omotany” jest starożytnym kokonem. W najnowszej powieści autora serii z Breslau w tytule, mamy wprawdzie spór profesorski, ale zło jest już pokazane z innej, niż antyczna perspektywy:
„Wrocław 1946. Zło zatacza coraz szersze kręgi. Tropią dziewczęta. Gwałcą je i zabijają. Trzech żołnierzy Armii Czerwonej spędza sen z powiek Popielskiemu, UB, NKWD i pewnemu szalonemu Rosjaninowi. Każdy z nich ma inne powody. Dawny komisarz dostaje zlecenie od profesora filozofii. Wśród uczniów podziemnego gimnazjum jest agent UB. Trzeba go znaleźć i odseparować. Nic trudnego. Jednak ku zaskoczeniu Popielskiego każdy kolejny krok w śledztwie to niespodzianka, za którą kryją się mroczne tajemnice. Zło i sprawiedliwość przestają być tylko tematem debaty filozoficznej – zaczynają decydować o życiu i śmierci.”
Trzy różne powieści, trzech kompletnie nie mających ze sobą nic wspólnego autorów, trzy opowieści, każda inna, a przecież w jakiś tajemniczy sposób każda zdefiniowana przez słynne motto:
Lasciate ogni speranza, voi ch"entrate
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie
(— Dante, Boska Komedia I 3, 9)
Zbyszek Kruczalak