Na razie w Chicago działa tylko niewielka część zaplanowanych fotoradarów, a już program okazał się bardzo lukratywny dla miasta. Po miesiącu funkcjonowania zaledwie dziewięciu z nich zyski przekroczyły 245 tysięcy dolarów. Byłyby znacznie wyższe, jednak pierwsze przekroczenie prędkości równa się ostrzeżeniu, a tych było 24 tysiące.
Od 16 października do 17 listopada zaledwie dziewięć fotoradarów z zaplanowanych w tym roku ponad 50 przyniosło niemal ćwierć miliona dolarów w mandatach za przekraczanie dozwolonej prędkości. Warto dodać, iż aż siedem z wymienionych urządzeń zaczęło działać dopiero po 25 października. Fotoradary te wysłały do kierowców w sumie 2,700 mandatów.
Oprócz tego wysłano ponad 300 tysięcy upomnień, gdy pojazd przekroczył prędkość w tzw. okresie ostrzegawczym (kilkanaście dni po włączeniu fotoradaru) oraz 24 tysiące ostrzeżeń informujących, że następnym razem wysłany będzie mandat. Gdyby nie to, zysk miasta liczony byłby w milionach.
Miejski Departament Transportu poinformował przy okazji, że 90% kierowców przyłapanych na przekraczaniu prędkości w okresie próbnym nie złamało w ten sam sposób prawa ponownie, przynajmniej w wymienionym okresie. Dowiedzieliśmy się również, że liczba mandatów największa była w pierwszych dniach funkcjonowania urządzeń, po czym stopniowo spadała.
Do końca roku miasto ma nadzieję zainstalować 50 fotoradarów w okolicach szkół i parków. Nie wiadomo na razie, ile zamontowanych zostanie ich w przyszłym roku. Według projektu budżetu na przyszły rok burmistrz Chicago liczy na zysk z fotoradarów w wysokości co najmniej 70 mln. dolarów, który pozwoli na zrównoważenie finansów miejskich.
Złamana obietnica?
Raport departamentu dotyczący zysków w pierwszym miesiącu działania programu zbiegł się w czasie z raportem Chicago Tribune, z którego dowiedzieliśmy się, iż przeznaczenie zarobionych w ten sposób pieniędzy jest inne, niż obiecywano. Gdy władze miasta lobbowały w Springfield za umożliwieniem instalacji fotoradarów zapewniano, że chodzi o bezpieczeństwo, a zysk trafi na specjalny fundusz opłacający pozaszkolne programy dla dzieci, tworzenie letnich miejsc pracy dla młodzieży i inne inicjatywy związane z nieletnimi. Okazało się jednak, że pieniądze trafiają do ogólnego funduszu miasta, skąd rozprowadzane są na różne cele. Przedstawiciele biura burmistrza zapewniają jednak, że trafia one w opisane wcześniej miejsca.
RJ