Tytuł nie jest przypadkowy, taką bowiem nazwę nosi ustawa, której projekt przedstawiony został właśnie w stanowej Izbie Reprezentantów. Proponowany akt prawny wymierzony jest w osoby pobierające jednocześnie publiczne świadczenia emerytalne oraz comiesięczne wynagrodzenie.
Retirement Means Retirement Act to propozycja, którą przedstawił reprezentujący Marengo demokrata Jack Franks. Jest ona wynikiem niedawnej afery w Metrze, gdy przewodniczący Izby starał się o podwyżkę dla jednego z zaufanych współpracowników, mimo że pobierał on już emeryturę w wysokości kilkudziesięciu tysięcy dolarów.
Franks uważa, że to tylko wierzchołek góry lodowej i podobnych przypadków mamy w Illinois znacznie więcej. Według niego czerpanie podwójnego wynagrodzenia z publicznej kasy powinno być zabronione. Chodzi o osoby piastujące wysokie urzędy – choćby miejskie lub stanowe, zatrudnione w policji czy szkolnictwie – które przez kilka lat wykonując jakąś funkcję dorabiają się maksymalnych świadczeń emerytalnych, rezygnują z pracy i niemal jednocześnie zaczynają ją w innym departamencie pobierając jednocześnie przysługujące im świadczenia.
Jack Franks zwrócił uwagę szczególnie na dyrektorów szkół i szefów policji, którzy przechodzą na emeryturę w piątek, by w poniedziałek powrócić do pracy na innym stanowisku tylko po to, by niemal podwoić swój dochód pozostając w pracy w tym samym miejscu.
„Widzę wiele osób, które przechodzą na emeryturę, po czym chwilę później zaczynają kolejną pracę w sektorze publicznym – powiedział reprezentant stanowy Franks w rozmowie z dziennikarzami Chicago Sun-Times – System nie został po to stworzony, ale jest to poważna luka prawna wykorzystywana przez wiele osób. Mamy zamiar zabrać się za nadużywających tego prawa i wiemy, kim oni są. Wielu z nich pobiera później emeryturę wyższą, niż prezydent”.
Przez wiele lat lokalne i stanowe rządy wykorzystywały możliwość wielokrotnego zatrudniania osób odchodzących na wcześniejszą emeryturę przekonując, że nie chcą tracić fachowców na rzecz systemu emerytalnego. Został on bowiem tak zaprojektowany, by w miarę wcześnie uzyskać maksymalne świadczenia, jednak przy założeniu, że przez wiele kolejnych lat pracownicy będą się do niego dokładać. Zapomniano jedynie ograniczyć możliwość wczesnej rezygnacji ze stanowiska przy zachowaniu pełnych świadczeń.
Projekt ma przeciwników
Proponowana ustawa „Emerytura to emerytura” dyskryminuje obecnych pracowników i emerytów, poza tym jest niezgodna z konstytucją – mówi Anders Lindall, rzecznik prasowy związków AFSCME Local 31 – Świadczenia emerytalne są oszczędnościami życia dla oficera policji lub nauczyciela, na które składali się z każdego otrzymywanego czeku. Jeśli przechodzący na emeryturę deputowany szeryfa nie może przeżyć z otrzymywanych 30 tysięcy i bez social security, to jakim prawem Jack Frank chce mu zabronić pracy w niepełnym wymiarze godzin jako ochrona biblioteki lub szkoły?”
Franks argumentuje, że w ustawie przewidziano dodatkowe wynagrodzenie dla osób, które zdecydują się dłużej pracować mimo osiągnięcia maksymalnych świadczeń emerytalnych. Pomyślano również o tym, by osoby takie nie musiały dokładać się do świadczeń, jeśli ich jeszcze nie pobierają, co w wielu przypadkach ma obecnie miejsce.
“Nie mam zamiaru krzywdzić ciężko pracujących i oczekujących świadczeń, na które pracowali całe życie – dodaje Franks – Chodzi raczej o tzw. górną półkę”.
RJ