Niedostateczna liczba policjantów i strażaków, zmniejszająca się liczba nauczycieli i szkół, ograniczane serwisy miejskie, a mimo to coraz wyższe podatki od nieruchomości i wzrastające opłaty. Będzie znacznie gorzej, jeśli w najbliższym czasie nie dokona się w mieście zmian podobnych do niedawnej reformy systemów emerytalnych pracowników stanowych.
Już w październiku ubiegłego roku, gdy dyskutowano nad budżetem na obecny rok, Rahm Emanuel przypomniał, że nad miastem wisi groźba kryzysu związanego z programami emerytalnymi, co może doprowadzić do podniesienia podatków i podwyższenia składek pracowniczych na te programy.
“Jeśli postanowimy utrzymać wszystkie usługi i nie dokonamy zmian w systemie emerytalnym, będziemy musieli niedługo poprosić podatników o 150% więcej – mówił Emanuel na posiedzeniu rady miasta ponad rok temu – Dla mnie jest to nie do zaakceptowania. Myślę, że dla was również. Wiem na pewno, że nie zaakceptują tego mieszkańcy Chicago.”
Zgodnie z prawem od przyszłego roku miasto zmuszone będzie do odkładania na te programy dwa razy więcej, niż do tej pory. Pieniądze te zasilą dwa z czterech miejskich systemów emerytalnych, obecnie poważnie zadłużonych. W 2015 r. w budżecie będzie musiało znaleźć się aż $1.2 mld. na emerytury policjantów, strażaków, nauczycieli i pozostałych pracowników miejskich. Bez ograniczenia wydatków oraz reformy systemu podobnej do przyjętej niedawno w Springfield, oznacza to poważne ograniczenie wydatków na usługi, serwisy, parki, szkoły, czy transport lub, co jest scenariuszem niezwykle prawdopodobnym, znaczne podwyższenie podatków od nieruchomości oraz wszelkich opłat.
Jednak wszelkie decyzje dotyczące reformy miejskiego systemu emerytalnego muszą zapaść w stolicy Illinois, na co większego wpływu nie mają władze w Chicago. Mogą jedynie wywierać w różny sposób naciski lub prosić. To legislatorzy decydują o wieku emerytalnym pracowników sektora publicznego, o wysokości ich składek na te programy, a także o przyznawanych świadczeniach. Częściowe zreformowanie programów stanowych zajęło 3 lata. Ile potrwa dyskusja dotycząca podobnych programów w Chicago, trudno powiedzieć.
Taki właśnie scenariusz może być przyszłością Chicago – nie ukrywa tego burmistrz i inni przedstawiciele władz miasta. Ekonomiczna stolica środkowego-zachodu za jaką uznawane jest Chicago ma najbardziej deficytowy system świadczeń emerytalnych pośród największych miast USA. W tej chwili zabezpieczenie finansowe na konto przyszłych wypłat emerytalnych wynosi u nas zaledwie 35%, podczas gdy w Nowym Jorku 60%, a w San Francisco aż 88%.
Podniesienie podatków, co zmusi wiele biznesów do przenosin, czy ograniczenie serwisów, co z kolei dotknie mieszkańców, w tej chwili już nie wystarczy – mówi Michael Pagano z University of Illinois.
Do realizacji świadczeń emerytalnych pracowników miejskich brakuje w tej chwili ponad 19 miliardów dolarów. To aż $7,100 w przeliczeniu na jednego mieszkańca Chicago. To również niemal osiem razy więcej, niż w Detroit, które utraciło wielu mieszkańców zanim ogłosiło bankructwo. Suma ta nie zawiera jednak zobowiązań wobec nauczycieli. Jeśli doliczymy sumy im należne to okazuje się, że miastu brakuje 27 miliardów dolarów.
Władze przekonują, że problem jest wynikiem strat na inwestycjach w ostatnich latach, wzrostu średniej długości życia oraz rosnących świadczeń. Poza tym dotychczasowy wkład miasta w fundusze był niewystarczający. Ten ostatni punkt ma się zmienić. Od przyszłego roku, zgodnie z prawem, miasto będzie musiało podwoić składki na programy emerytalne do ponad miliarda dolarów rocznie. Rahm Emanuel porównuje dodatkowy wydatek do rocznego zatrudnienia 4,300 policjantów. Również w przyszłym roku składka Chicago Public Schools do funduszu emerytalnego wzrasta z obecnych 196 milionów rocznie do 600 milionów. Mówiąc krótko – miasto takich sum nie posiada. Dlatego wzrost podatków, opłat i ograniczenia serwisów są tak bardzo realne.
Emanuel wywiera nacisk na legislaturę domagając się zgody na zmiany w miejskich funduszach emerytalnych, podobnych do wprowadzonych dwa tygodnie temu na poziomie stanowym.
„Kryzys nie będzie w pełni rozwiązany, jeśli Chicago i inne miasta w Illinois znajdujące się na krawędzi nie otrzymają pomocy” – mówił niedawno burmistrz.
Prezydent Senatu, John Cullerton obiecuje, że politycy zajmą się tym problemem “jak tylko powrócą do Springfield w przyszłym roku”. To oznacza, że najwcześniej pod koniec stycznia 2014. Związki zawodowe spodziewają się, że ewentualne rozwiązania będą ograniczały obecne świadczenia. Nauczyciele juz zapowiadają, by władze przygotowały sie na protesty przypominające te z Wisconsin z 2011 r., gdy gubernator tego stanu próbował ograniczyć związkom możliwość negocjacji grupowych.
Jednak władze miasta nie ustępują. Rahm Emanuel uważa, że ograniczenie składki na fundusze nauczycielskie jest jednym z najważniejszych elementów uzdrowienia sytuacji finansowej. Powiedział on niedawno, że nie zamierza przerzucać zobowiązań finansowych na przyszłe pokolenia.
RJ