----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

26 grudnia 2013

Udostępnij znajomym:

Przeor klasztoru powitał kobietę ciepłym uśmiechem, wstając zza ogromnego, pięknie rzeźbionego biurka, i wskazał gościowi wielkie krzesło naprzeciw siebie. Do tej chwili nie wiedziała, czego się spodziewać, z ulgą jednak stwierdziła, że ten krzepki jeszcze człowiek – spodziewała się raczej wiekowego starca – był jej nie tylko przychylny, ale wręcz życzliwy. Widać polecenie biskupa wiele znaczy. Mnich, który towarzyszył jej tutaj w drodze od bramy, nie odezwał się ani słowem, mimo że próbowała zagaić niezobowiązującą rozmowę.Braciszek zniknął natychmiast, gdy tylko przestąpiła próg tego pomieszczenia, wyglądającego jak biblioteka. Sięgające sufitu półki pełne były książek różnego rozmiaru i formatu. Jedynie potężne okna po prawej stronie drzwi oparły się inwazji mniej lub bardziej opasłych woluminów. Kamienna podłoga i wysokie sufity budowały atmosferę surowości żywcem wziętej z filmowej scenografii do „Imienia Róży”.

Hana podała gospodarzowi na powitanie swoją piękną, smukłą dłoń.

– Dzień dobry, księże... właściwie nie bardzo wiem, jak się mam zwracać... jestem wyznania mojżeszowego – powiedziała z udawaną pokorą i ujmującą niepewnością w głosie, czym miała nadzieję sobie zjednać tego człowieka.

– Ojcze. Tak mnie nazywają współbracia.

Przeor na pierwszy rzut oka nie sprawiał wrażenia skrytego. To dobrze, pomyślała. Natychmiast uderzył ją kojący tembr jego głosu, przepojony głęboką wiarą i dobrocią płynącą z najgłębszych zakamarków zakonnej duszy. Nieraz zastanawiała się, co kieruje tymi ludźmi, którzy od wczesnej młodości przywdziewają habit i poświęcają życie Bogu. Jej wiedza w kwestiach wiary ograniczała się do reguł psychologii społecznej. Argumenty typu „powołanie” zupełnie do niej nie przemawiały.

– Nazywam się Hana Barhut. Współpracuję z pewnym amerykańskim wydawnictwem. Jestem właściwie dziennikarką i zbieram materiały do książki o ludziach określanych mianem żołnierzy fortuny – tych najlepszych z najlepszych. Chodzi mi w tym przypadku o...

– …brata Jana – dokończył za nią przeor.

– No... tak. Właśnie brata Jana. Chciałabym z nim porozmawiać.

– Prawdziwy bohater – stwierdził zakonnik w zamyśleniu. – W Rwandzie uchronił od rzezi większość pracowników misji. Gdyby nie on, czekałaby ich śmierć w straszliwych męczarniach z rąk lokalnych siepaczy. Sam zginął w walce, jak prawdziwy żołnierz. Niewątpliwie zasłużył sobie na szacunek i pamięć. Myślałem, że pani wie o jego śmierci.

Spojrzał na nią lekko zdziwiony.

– Słyszałam. Ta historia była dość głośna. Mam jednak pewne wiadomości z dobrze poinformowanych źródeł, które sugerują, że brat Jan nie zginął w Rwandzie – wypowiadając te słowa, Hana znowu była sobą – pewną siebie, dążącą wprost do celu kobietą. – Istnieją przesłanki wskazujące, że ten klasztor jest miejscem jego pobytu.

– Będąc przeorem, na pewno coś bym o tym wiedział. Nie sądzi pani?

Jego ciepły głos wciąż miał taki sam tembr i intonację. Przemknęło jej przez głowę, że albo jest doskonałym aktorem, albo ma nerwy ze stali, albo też jej informacje faktycznie są nieprawdziwe. Bez wahania podjęła rzuconą rękawicę.

– Jadąc tu, byłam świadkiem pewnego ciekawego wydarzenia – zablefowała. – W przydrożnym barze, niedaleko za miastem, trzech zakonników w kilka chwil rozprawiło się z agresywną bandą osiłków. Ich zachowanie daleko odbiegało od powszechnie przyjętych norm życia zakonnego. Mam wrażenie, że ojciec niekoniecznie mówi mi całą prawdę. W takim miejscu chyba nie wypada... – znacząco zawiesiła głos.

Przeor przyglądał się jej ciekawie, przechyliwszy lekko głowę. Na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. Patrzył na nią z taką samą ciepłą przychylnością jak wtedy, gdy weszła do jego gabinetu.

– Hmm... Ciekawe rzeczy mówi pani, pani redaktor. Redaktor Hana Bernstein. Oficer izraelskich jednostek specjalnych Sayeret MATKAL w stopniu majora. Imponujące, jak na pani raczej młody wiek. Oprócz tego praktyka dziennikarska w jednej z najlepszych agencji wywiadowczych na świecie, czyli w izraelskim Mossadzie. Ekspert w sztuce walki Krav-Maga. No i te sukcesy prasowe… Operacja, w wyniku której pojmany zostaje Mustafa Dirani. Liban 1994, Taibeh, 3 marca 2000, żeby wymienić tylko pani najbardziej prestiżowe... jakby to ująć... dokonania literackie. Mam wrażenie, że to pani niekoniecznie mówi mi całą prawdę. W takim miejscu chyba nie wypada...

Hana poczuła, jak fala gorąca uderza jej do głowy. Przeciwnik okazał się jej godny. Mogła spodziewać się wszystkiego, tylko nie tego, że ten zaściankowy klecha będzie w stanie dotrzeć do informacji na jej temat i tak dokładnie ją sprawdzić. Potęga kościoła katolickiego jest niezmierzona.

Przez chwilę czuła się jak mała dziewczynka przyłapana na kradzieży cukierków, starała się zachować zimną krew, tak jak ją nauczono. Obawiała się jednak, że nie zdołała ukryć przed tym niezwykłym mnichem wszystkich oznak zmieszania. Tymczasem człowiek siedzący przed nią wciąż uśmiechał się łagodnie, przeglądając się jej z życzliwym zainteresowaniem.

– Ma pani trochę czasu? – mnich przerwał niezręczną ciszę. – Opowiem pani o bracie Janie, jeśli pani chce.

Skinęła głową potakująco, nie chcąc, by głos zdradził targające nią emocje. To wystarczyło, by szybko wróciła do równowagi.

– Bardzo chętnie posłucham – odpowiedziała. – Czy tu wolno palić?

Przeor mrugnął powiekami na zgodę. Rozparł się wygodnie w swoim monumentalnym krześle i splótł dłonie na brzuchu.

– Pamięta pani jesień 1978 roku, gdy konklawe w Rzymie wybierało nowego papieża...?

Ciąg dalszy powieści pt. “Męska sprawa” już za tydzień

Marek Kędzierski – autor powieści sensacyjnych, które szybko zdobyły sobie rzesze wiernych fanów



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor