LN - www.livenation.com
'|'462' '522'|'2014-02-07 00:00:00'|''|'Monitor'|'Kalendarium imprez wystawienniczych w Chicago'|'22'|'2014_02_05_Kalendarium_imprez_wystawienniczych_w_Chicago'|'Wiadomości'|''|'2014 Chicago Auto Show
McCormick Place North
2/07/2014 - 2/16/2014
http://www.chicagoautoshow.com/
College Art Association (CAA) 102nd Annual Conference
Hilton Chicago
2/12/2014 - 2/15/2014
http://conference.collegeart.org/2014/
AAAS Annual Meeting
Hyatt Regency Chicago
2/12/2014 - 2/17/2014
http://www.aaas.org/
NCSY Annual Convention
Hilton Chicago/Indian Lakes Resort
2/13/2014 - 2/16/2014
AGD 2014 Joint Council Meeting
Renaissance Chicago Downtown Hotel
2/13/2014 - 2/17/2014
Center for STEM Education & Research 14th Annual Student Symposium
Tinley Park Convention Center & Holiday Inn
2/14/2014 - 2/16/2014
Chicago Dental Society 149th Midwinter Meeting
McCormick Place West
2/20/2014 - 2/22/2014
40th Academy Annual Meeting and Scientific Symposium
Hyatt Regency Chicago
2/26/2014 - 3/01/2014
http://www.oandp.org/
Pittcon 2014 Conference & Expo
McCormick Place South
3/02/2014 - 3/06/2014
GLATA Winter Meeting & Symposium
Westin Chicago North Shore
3/04/2014 - 3/08/2014
http://www.glata.org/
Illinois Taekwondo State Championships 2014
McCormick Place West
3/08/2014 - 3/08/2014
http://www.illinoistaekwondo.com/#!events/cgqg
American Bar Association-Bar Leadership Institute
Chicago Marriott Downtown Magnificent Mile
3/12/2014 - 3/14/2014
http://www.americanbar.org/aba.html
NELA 2014 Spring Seminar
Holiday Inn Chicago Mart Plaza
3/14/2014 - 3/15/2014
International Home + Housewares Show 2014
Lakeside Center at McCormick Place
3/15/2014 - 3/18/2014
http://www.housewares.org/
2014 Clinical Conference
Hyatt Regency Chicago
3/15/2014 - 3/21/2014
School Social Work Association of America 17th National School Social Work Conference
Westin Michigan Avenue Chicago
3/18/2014 - 3/23/2014
Opracowane na podstawie strony internetowej: www.choosechicago.com
'|'433' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'I niech los zawsze im sprzyja!'|'1'|'2014_02_13_I_niech_los_zawsze_im_sprzyja'|'Wiadomości'|'Transmisje z ceremonii otwarcia igrzysk zimowych w Soczi w dniu 7. lutego, zamiast podziwu dla przepychu i technicznego zaawansowania, skupiły się na pozornie nieistotnej usterce uniemożliwiającej podświetlenie piątego z pierścieni olimpijskiego symbolu. Według scenariusza imprezy, pięć małych płatków śniegu miało utworzyć pięć przecinających się pierścieni olimpijskiego logo, ale podczas ceremonii otwarcia górny pierścień nie zadziałał, pozostawiając cztery zapalone i jedną gwiazdkę.'|'Transmisje z ceremonii otwarcia igrzysk zimowych w Soczi w dniu 7. lutego, zamiast podziwu dla przepychu i technicznego zaawansowania, skupiły się na pozornie nieistotnej usterce uniemożliwiającej podświetlenie piątego z pierścieni olimpijskiego symbolu. Według scenariusza imprezy, pięć małych płatków śniegu miało utworzyć pięć przecinających się pierścieni olimpijskiego logo, ale podczas ceremonii otwarcia górny pierścień nie zadziałał, pozostawiając cztery zapalone i jedną gwiazdkę. Z punktu widzenia rosyjskich widzów wszystko poszło zgodnie z planem, ponieważ główna stacja nadająca program, Rossiya 1, starym i dobrze znanym sobie sposobem ocenzurowała pokaz nieudanej prezentacji zastępując ją nagranym wcześniej rejestrem. Producenci wyznali reporterom, że miało to na celu utrzymanie symboliki igrzysk olimpijskich, a Associated Press informuje, że nie po raz pierwszy elementy ceremonii były wcześniej nagrywane w celu uniknięcia usterek.
„Byłoby śmieszne gdyby wszyscy skupiali się na jednym płatku śniegu”, oświadczył nieco naiwnie producent ceremonii, Konstantyn Ernst, podczas konferencji prasowej po pokazie. „Byłoby to głupie”, próbował przekonywać dziennikarzy z których każdy miał już swoje zdanie. Trwająca niemal trzy godziny ekstrawaganza, która, według komitetu organizacyjnego igrzysk 2014, miała być „najbardziej technologicznie innowacyjną”, okazała się niekontrolowalną, jak to w życiu bywa, niespodzianką.
Najlepiej, moim zdaniem, ujął to jeden z komentatorów, niejaki Jonathan Liew z brytyjskiego dziennika, The Telegraph, który zauważył, że „jest coś charakterystycznie sowieckiego w prowadzeniu najbardziej kosztownych igrzysk olimpijskich w historii i zapodzianiu jakimś sposobem jednego z pierścieni. Może jakiś sprytny funkcjonariusz partyjny podprowadził je robiąc na tym dobry interes”.
Usterka pierścienia olimpijskiego przekształciła się w chyba w największą plotkę igrzysk. Wkrótce po inauguracji olimpiady media społecznościowe rozpowszechniły informację o tym, że inżynier odpowiedzialny za defekt podświetlanego widowiska, Borris Avdeyev, został znaleziony martwy. Ciało Avdeyeva zostało znalezione w pokoju hotelowym z wieloma ranami kłutymi, doniósł portal The Daily Currant. Dziennikarska wiadomość sugeruje jakoby administracja rosyjska ukryła morderstwo, informując o tym, że śmierć nastąpiła w wyniku wypadku, opisując jakoby ofiara „pośliznęła się i spadła na zestaw noży”. Portal cytuje funkcjonariusza policji, który wszystko to miał skomentować w następujący sposób: „To okropne, że tego typu wypadki mają miejsce. Ale być może pan Avdeyev powinien pomyśleć zanim zepsuł olimpiadę. Wypadki przydarzają się ludziom, którzy zdradzają Rosję”, podsumowuje cytowany przez portal policjant.
W ciągu kilku godzin ta historia prasowa zyskała 20,000 zwolenników na Facebooku i Tweeterze, z których wielu, w tym ja sama, uwierzyło w jej prawdziwość. Tymczasem historia jest absolutnie wymyśloną plotką. Została rozpuszczona przez portal satyryczny, znany z tego, że opisuje fałszywe historie oparte na zdarzeniach z życia. W ostatnich miesiącach portal wyprodukował historię o śmierci 39 osób zmarłych z powodu przedawkowania marihuany, czy o prezydencie Obamie otwierającym swą własną stację benzynową w ubogich dzielnicach miasta.
To już stare żarty, ale Republice Radzieckiej nie można odmówić usilnych prób uczynienia z igrzysk najbardziej spektakularnego widowiska. Na podsumowania będzie jeszcze czas, ale niekwestionowalny jest fakt, że są to najbardziej kosztowne igrzyska w historii sportu. Koszt ich organizacji szacowany jest na od 32 do 52 miliardów dolarów, co dowodzi, że nie szczędzono wydatków na odegranie igrzysk na wybrzeżu Morza Czarnego z imponującymi miejscami spotkań i specjalnie zbudowanym w tym celu parku olimpijskim. Ponad 2,000 sportowców współzawodniczy w 15 dyscyplinach począwszy od ubiegłej soboty, a ogląda je 3 miliardy widzów na całym świecie.
Putin wykorzystuje najbardziej kosztowne w historii igrzyska do przekształcenia resortu letniego w stylu sowieckim nad Morzem Czarnym w funkcjonującą cały rok atrakcję turystyczną i podkreślenia postępu jaki poczynił jego kraj. Usterka podczas ceremonii otwarcia przyprawiła jednak organizatorów o ból głowy, zwłaszcza, że odwiedzający park sportowy skarżyli się na niedokończone prace budowlane hoteli, w połowie wykończone chodniki i złe traktowanie psów wałęsających się po ulicach Soczi.
Inauguracja igrzysk w Soczi była nieco wyboista, kiedy dziennikarze przyjeżdżali do niewykończonych hoteli, ścieki wyciekały z kranów, a woda była zbyt niebezpieczna by używać jej do mycia twarzy, a ci, którym udało się znaleźć miejsce w hotelu zaliczali się do szczęśliwców. W jeden z holi hotelowych brakowało podłogi, ale obsługa znalazła czas by powiesić oprawiony w ramki portret Vladimira Putina. Jeden z reporterów został poproszony, by poczekał cały dzień na pokój w hotelu, w którym nie było wody bieżącej, internetu i drzwi pokojowych. W innym menedżerowie hotelu radzili gościom by nie spryskiwali wody na swe twarze, ponieważ „zawiera coś niebezpiecznego” i pomimo zarezerwowania 11 pokoi pięć miesięcy wcześniej, ekipie CNN powiedziano, żeby dzieliła jeden pokój.
Postawiony przed murem rosyjski wice-premier Dmitry Kozak dowodził, że obrazy i wiadomości na Tweeterze dotyczące warunków zakwaterowania służyły zagranicznym dziennikarzom do odmalowania Rosji w niekorzystnym świetle. Kozak oświadczył, że posiada dowody sabotażu w postaci nagrań z kamer monitorujących. „Mamy nagranie z hotelu, które pokazuje jak goście odkręcają prysznic, kierują główkę w stronę ściany i opuszczają pokój na cały dzień”, stwierdził. Jego rzecznik prasowy wyjaśniał później Wall Street Journal, że premier przejęzyczył się i że w rzeczywistości nie ma kamer monitorujących w łazienkach hotelowych.
Szokujące zdjęcia i anegdoty o zatrutych psach, które pojawiły się na portalach społecznościowych, ilustrują kolejną kontrowersję, która obiegła społeczność zimowych igrzysk w Soczi. Pogłoski insynuują jakoby administracja miejska wyłapywała bezpańskie psy, karmiła je trucizną i pozostawiała na ulicach by zdechły. Ta strategia rozsierdziła aktywistów ochrony zwierząt i skonfundowała dziennikarzy, którzy potwierdzali, że miasto jest pełne chorych zwierząt.
Po kilku dniach skarg dotyczących zakwaterowania pojawił się pierwszy zwiastun kolejnej kontrowersji, kiedy wystylizowany na parę lesbijską duet, t.A.T.u, zaśpiewał rosyjską wersję Not Gonna Get Us, trzymając się znacząco za ręce w otoczeniu woluntariuszy. Singiel, który dostał się na siódmą pozycję w brytyjskich zestawieniach popularności w roku 2003, opisywał lirycznie parę jako zbiegłych i zakochanych nastolatków. Piosenka miała stanowić aluzję do zakazu propagandy gejowskiej surowo zabronionej przez rosyjskiego przywódcę. Została następnie zmiksowana z inną, pod tytułem „We Will Rock You”, która posłużyła za tło do wprowadzenia rosyjskiej delegacji olimpijskiej. Prasa donosi, że po występie duetu rosyjska policja stłumiła protest rzeczników homoseksualizmu.
Putinowski zakaz propagandy gejowskiej wywołał głosy sprzeciwu zarówno ze strony dziennikarzy jak i polityków, jak i przywódców międzynarodowych, którzy celowo nie pojawili się w Soczi. Wypowiedź prezydenta IOC, Thomasa Bacha w ubiegły piątek o tym, że jest możliwe przeprowadzenie olimpiady „z tolerancją i bez jakichkolwiek form dyskryminacji z jakichkolwiek powodów” przywitana entuzjastycznie, została chyba na wyrost odczytana jako atak na anty-gejowskie ustawodawstwo rosyjskie. Bach zwrócił się do widzów na stadionie z komentarzem, który przez prasę jest interpretowany jako najsilniejsza aluzja do anty-gejowskiej homofobii. W rzeczywistości oświadczenie Bacha wydawało się mieć charakter uniwersalnego wezwania do jedności: „Igrzyska olimpijskie nigdy nie służą budowaniu ścian w celu wprowadzania podziałów. Są imprezą sportową celebrującą ludzką różnorodność i jedność”. Wiele wskazuje więc na to, że prasa kreuje taką rzeczywistość jaką chce, a w tym przypadku homoseksualizm jest przez nią sankcjonowany jako walka o prawa humanitarne.
Prezydent Obama nie uczestniczył w otwarciu igrzysk, a amerykańska delegacja olimpijska celowo obejmowała sportowców otwarcie przyznających się do homoseksualizmu. W protest zaangażowała się także Google, zmieniając w dniu inauguracji kolor swego logo na tęczowy, będący symbolem środowisk gejowskich.
Powszechne oburzenie wywołała również Irina Rodnina, trzykrotna zdobywczyni złotego medalu w łyżwiarstwie figurowym, która została wybrana do zapalenia znicza wraz z legendarnym hokeistą, Vladislavem Tretiakiem. Jej wiadomość na Tweeterze z września ubiegłego roku przedstawia prezydenta Obamę jak pożera wzrokiem banana. Szef komitetu organizacyjnego igrzysk, Dmitry Chernishenko, deklarował, że Rodnina jest jedną z najbardziej uznanych sportsmenek i że olimpiada nie jest na temat polityki. Wielu krytyków było jednak zdania, że sfabrykowane zdjęcie było próbą porównania pierwszego amerykańskiego prezydenta do małpy, ale Rodnina z butą odpowiedziała: „Wolność wypowiedzi jest wolnością wypowiedzi, a powinniście zająć się własnymi sprawami”.
Jedną z najbardziej żywych reakcji internautów na ceremonię otwarcia spowodowała maskotka niedźwiedzia polarnego, która przez organizatorów imprezy była scharakteryzowana jako mistrz bobsleja, ale wśród użytkowników Tweetera wywołała powszechne rozbawienie i skojarzenie z koszmarami. Olbrzymiej wielkości robot obrazujący niedźwiedzia wyszedł na stadion mrugając i kłaniając się widzom, a towarzyszył mu jeżdżący na snowboardzie lampart i zając łyżwiarz, którego oklapnięte oczy przypominały wszystkim wygląd narkomana, pijaka lub przestępcy, jak zgodnie zawyrokowali widzowie. Jedna z wiadomości na Tweeterze podsumowywała: „Jestem przekonany, że Korea Północna lepiej poradziłaby sobie z igrzyskami niż koszmarny niedźwiedź Soczi”.
Ceremonia odbyła się w kontekście zaostrzonej kontroli bezpieczeństwa, w asyście 40,000 policjantów i pracowników służb specjalnych w obliczu zagrożenia ze strony muzułmańskich rebeliantów. Niepokoje dotyczące bezpieczeństwa wzrosły po dwóch samobójczych atakach bombowych, które spowodowały śmierć 30 osób w grudniu ubiegłego roku w rosyjskim mieście Volgogradzie, oddalonym o 700 kilometrów od Soczi.
W ubiegły piątek, przed rozpoczęciem ceremonii, udaremniono próbę porwania samolotu w celach terrorystycznych. Według doniesień Mirror News, 45–letni Ukrainiec, niejaki Artem Hozlov, próbował zmusić obsługę samolotu tureckich linii lotniczych, Pegasus Airlines, do zmiany kierunku lotu i skierowania go do Soczi. Pilot został zmuszony do awaryjnego lądowania w Turcji. CNN Turkey informuje, że Boeing 737-800 ze 110 osobami na pokładzie wyleciał z Charkowa, kiedy pasażer zawołał, że na pokładzie znajduje się bomba. Terrorysta został obezwładniony i aresztowany po lądowaniu w Istambule.
Pomimo zmistyfikowanej śmierci inżyniera odpowiedzialnego za usterkę olimpijskiego pierścienia i udaremnionego ataku terrorystycznego, zimowe igrzyska olimpijskie ruszyły pełną parą. Miłośnicy kontrowersji, usterek, czy po prostu plotek, naturalnie otaczających imprezę olimpijską, powiększają jedynie publiczność tego spektakularnego, chociaż niedoskonałego widowiska.
Na podst. The Verge, The Telegraph, Bloomberg, International Business News, The Christian Post, oprac. Ela Zaworski
'|'682' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Rutherford odpiera zarzuty molestowania seksualnego'|'2'|'2014_02_13_Rutherford_odpiera_zarzuty_molestowania_seksualnego'|'Wiadomości'|'Stanowy skarbnik Dan Rutherford, jeden z republikańskich kandydatów w nadchodzących wyborach na gubernatora, odrzuca oskarżenia o nadużycia seksualne wobec byłego dyrektora jego biura. 43-letni Edmund Michalowski w poniedziałek złożył w sądzie federalnym w Chicago pozew, w którym oskarża swojego byłego pracodawcę o molestowanie oraz zmuszanie do pracy na rzecz kampanii Rutherforda w czasie wykonywania przez niego obowiązków w stanowym biurze. '|'Stanowy skarbnik Dan Rutherford, jeden z republikańskich kandydatów w nadchodzących wyborach na gubernatora, odrzuca oskarżenia o nadużycia seksualne wobec byłego dyrektora jego biura. 43-letni Edmund Michalowski w poniedziałek złożył w sądzie federalnym w Chicago pozew, w którym oskarża swojego byłego pracodawcę o molestowanie oraz zmuszanie do pracy na rzecz kampanii Rutherforda w czasie wykonywania przez niego obowiązków w stanowym biurze. Mimo pozwu i zawartych w nich zarzutów republikański polityk nie zamierza wycofać się z prawyborów, które odbędą się w marcu.
"Nic nie mam do ukrycia. Z podniesioną głową pozostaje w tym wyścigu" - zapewniał we wtorek Dan Rutherford, dzień po tym jak media obiegła informacja o pozwie złożonym w sądzie federalnym w Chicago. Były dyrektor ds. marketingu i organizacji imprez w biurze stanowego skarbnika, 43-letni Edmund Michalowski, oskarżył swojego byłego szefa o seksualne molestowanie go oraz zmuszanie go w godzinach etatowych do pracy na rzecz kampanii Dana Rutherforda. W 15-stronicowym pozwie Michalowski twierdzi, że Rutherford już w 2011 roku nakazywał mu wykonywanie prac, które wykraczały poza zakres jego obowiązków i miały dotyczyć przyszłych politycznych planów stanowego skarbnika. Domaga się zadośćuczynienia za szkody poniesione na skutek molestowania.
Michalowski w pozwie przywołuje zdarzenie, które miało miejsce w kwietniu 2011 roku podczas noclegu w domu Rutherforda w Chenoa, około 100 mil na zachód od Chicago. Obaj mężczyźni omawiali strategię dotyczącą zbierania funduszy na kampanię wyborczą stanowego skarbnika. Po obiedzie Michalowski miał się udać do sypialni dla gości. Z pozwu wynika, że później stanowy skarbnik miał dopuścić się seksualnego napastowania Michalowskiego. Po wejściu do zajmowanej przez niego sypialni miał go "złapać za genitalia". Michalowski utrzymuje w pozwie, że został "zwabiony" do domu Rutherforda, bo wcześniej stanowy skarbnik utrzymywał, że w spotkaniu weźmie udział kilka innych osób z jego biura. Michalowski twierdzi, że zwracał uwagę na niestosowne zachowanie skarbnika w rozmowie z szefem jego sztabu Kyle"m Hamem.
Podczas konferencji prasowej zorganizowanej na kilka godzin, po złożeniu w poniedziałek pozwu w sądzie federalnym w Chicago, Dan Rutherford stanowczo odpierał zarzuty. Twierdził, że nie ma świadków na potwierdzenie słów Michalowskiego. Ponadto zaprezentował rozliczenia finansowe za podróże służbowe, z których - zdaniem stanowego skarbnika - wynika, że 2 kwietnia 2011 r., kiedy według pozwu miało dojść do incydentu w domu Rutherforda w Chenoa, Ed Michalowski o godz. 4.00 po południu powrócił do swojego domu w Chicago. Michalowski w rozmowie z dziennikiem "Chicago Tribune" stwierdził, że w rozliczeniu kosztów podróży zamieścił nieprawdziwe informacje, bo na początku chciał ukryć zdarzenie, które miało miejsce w domu jego szefa.
W pozwie opisywane są jeszcze inne przypadki molestowania Michalowskiego przez stanowego skarbnika. Do jednego z nich miało dojść w sierpniu 2011 roku w barze w Springfield podczas dorocznych Targów Stanowych (IIlinois State Fair). Dan Rutherford miał złapać Michalowskiego za ramię i powiedzieć mu:"Jeżeli pojedziesz ze mną do domu, dostaniesz wszystko co będziesz chciał w moim biurze". Michalowski zaznacza, że nie skorzystał z tej propozycji. Podobny incident miał się jeszcze wydarzyć podczas Konwencji Partii Republikańskiej w Tampie na Florydzie w 2012 roku. Rutherford ponoć zaproponował Michalowskiemu wizytę w jego hotelowym pokoju. Kiedy ten odmówił, rozzłoszczony Rutherford miał stwierdzić: "Nie odmawia się stanowemu skarbnikowi".
43-letni Edmund Michalowski, który z wykształcenia jest prawnikiem, dyrektorem do spraw marketingu i organizacji imprez w biurze stanowego skarbnika był do końca stycznia. W 2012 roku zarobił 99 tys. dolarów. Rezygnację złożył po konferencji prasowej Dana Rutherforda, która miała miejsce 31 stycznia. To właśnie wtedy stanowy skarbnik powiadomił opinię publiczną o zarzutach wysuwanych pod jego adresem ze strony pracownika jego biura. Wtedy jednak nie było wiadomo jakiej natury są to zarzuty i kto był ów pracownikiem. Stanowy skarbnik poinformował tylko, że prawniczka wspomnianego pracownika, Christine Svenson, domagała się od niego 300 tysięcy dolarów w zamian za milczenie jej klienta. Rutherford powiedział też wtedy, że w sprawie prowadzone jest niezależne śledztwo. Oskarżył nawet o udział w spisku swojego oponenta w prawyborach Bruce"a Raunera, wskazując na powiązania prawniczki, Christine Svenson, z biznesmenem z Winnetki.
W licznych wywiadach udzielanych we wtorek, czyli dzień po złożeniu już pozwu, Dan Rutherford wskazywał z kolei na finansowe pobudki, którymi kierował się Michalowski. W 2010 roku miał złożyć wniosek o bankructwo. Z sądowych dokumentów wynikało, że zadłużenie Michalowskiego wraz żoną wynosiło ponad 600 tys. dolarów, większość stanowiły długi na kartach kredytowych oraz niespłacone pożyczki za studia. Michalowski jest obecnie w trakcie rozwodu. Po rezygnacji z pracy w biurze stanowego skarbnika, w którym zatrudniony był od stycznia 2011 roku, z dniem 10 lutego rozpoczął pracę w jednym z biur powiatu Cook. Na nowym stanowisku będzie zarabiać 107 tys.425 dolarów rocznie. W przeszłości Michalowski miał także pracować dla miasta Chicago jako asystent komisarza do spraw budownictwa oraz przez cztery lata w biurze Sekretarza Stanu. Fiaskiem zakończyły się jego aspiracje na wybieralny urząd. Co ciekawe były pracownik biura republikańskiego stanowego skarbnika startował jako kandydat Demokratyczny w wyborach na sędziego sądu okręgowego powiatu Cook. Wybory w 2010 roku Edmund Michalowski przegrał.
Trudno jest na razie przewidzieć, w jakim stopniu cała sprawa wpłynie na kampanię Dana Rutherforda, który, jak na razie, nie zamierza rezygnować z udziału w wyborach na gubernatora Illinois. Z ostatniego sondażu przeprowadzonego przez dziennik "Chicago Tribune" wspólnie z telewizją WGN wynikało, że na zdecydowane prowadzenie w gronie republikańskich kandydatów wysunął się milioner Bruce Rauner. Uzyskał poparcie rzędu 40 procent, większe, niż mają dwaj jego najgroźniejsi rywale razem. Senatora stanowego Billa Brady’ego popierało 20 procent respondentów, skarbnika Dana Rutheforda – 13, a chęć zagłosowania na senatora Kirka Dillarda zadeklarowało 11 procent ankietowanych. Sondaż przeprowadzano tuż po tym, jak media zaczęły informować o oskarżeniach, jakie wobec skarbnika wysuwa jeden z jego byłych już pracowników, ale jeszcze przed złożeniem pozwu w sądzie.
JT
'|'500' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Sexting coraz popularniejszy '|'3'|'2014_02_13_Sexting_coraz_popularniejszy'|'Wiadomości'|'Jeden na pięciu Amerykanów, posiadających telefon komórkowy, otrzymał wiadomość seksualną od znanej osoby - wynika z najnowszego sondażu Pew Research Center. Oceniono, że prawie 90 procent dorosłych Amerykanów posiada obecnie komórkę, tak więc seksualne wiadomości tekstowe albo zdjęcia docierają do milionów ludzi w tym kraju. Z roku na rok rośnie liczba amatorów tzw. sextingu. '|'Jeden na pięciu Amerykanów, posiadających telefon komórkowy, otrzymał wiadomość seksualną od znanej osoby - wynika z najnowszego sondażu Pew Research Center. Oceniono, że prawie 90 procent dorosłych Amerykanów posiada obecnie komórkę, tak więc seksualne wiadomości tekstowe albo zdjęcia docierają do milionów ludzi w tym kraju. Z roku na rok rośnie liczba amatorów tzw. sextingu.
Pojęcie "sexting", które powstało z połączenia dwóch słów: "sex" i "texting" (czyli wysłanie wiadomości tekstowych) określa przesyłanie tekstów, zdjęć czy filmów nacechowanych seksualnie. W Stanach Zjednoczonych więcej ludzi przyznaje się do otrzymywania takich wiadomości (20 procent), niż do ich wysyłania (9 procent) - wynika z badania insytutu Pew Research Center.
Tylko jeden na 10 ankietowanych posiadaczy telefonu komórkowego przyznał się do sextingu. Z ostatniego badania wynika także, że wysyłanie wiadomości nacechowanych seksualnie staje się popularniejsze wśród dorosłych Amerykanów , a nie tylko nastolatków. W grupie wiekowej 18-24 lat do sextingu przyznawało się 44 procent ankietowanych. Wśród osób w wieku od 25 do 34 lat wskaźnik ten wynosił 34 procent. Ale już niemal 80 procent 21-latków otrzymywało wiadomości o treści seksualnej, a 67 procent przyznawało się do ich wysyłania.
Eksperci zajmujący się z zagrożeniami związanymi z rozwojem nowych technologii podkreślają, że ludzie nie zdają sobie sprawy z pułapek, jakie na nich czyhają. "Kiedy wyślesz komuś zdjęcie na komórkę, przestajesz być jego właścicielem i nie masz wpływu na to, jak zostanie wykorzystane ani jak odbije się na twojej reputacji. Nigdy wcześniej nie było tak łatwo o rozsyłanie i przechowywanie cudzych błędów i wpadek” - stwierdziła Amanda Lenhart, badaczka Pew Research Center, autorka raportu na temat sextingu. Z sondażu wynikało, że 6 procent ankietowanych przyznało się do przesyłania otrzymanej wiadomości seksualnej czy sprośnego zdjęcia kolejnej osobie, nie informując o tym fakcie nadawcy. W niektórych przypadkach takie sytuacje miały też tragiczny finał. Dochodziło do samobójstw skompromitowanych osób. Problem jest na tyle poważny, że zajęli się nim ustawodawcy kilku stanów. W New Jersey dystrybucja wiadomości tekstowej i zdjęć o treści seksualnej bez zgody nadawcy zaliczna jest do przestępstwa. Podobnie jest w Kalifornii.
O tym, że sexting może zaszkodzić karierze politycznej i życiu rodzinnemu przekonał się były kongresmen z Nowego Jorku, Demokrata Anthony Weiner. Pod pseudonimem "Carlos Danger" miał wysyłać maile i sprośne zdjęcia do poznanej w internecie kobiety. Weiner był wówczas wschodzącą gwiazdą Demokratów, krótko po ślubie ze spodziewającą się z nim dziecka Humą Abedin, jedną z najbliższych współpracownic Hillary Clinton. Po tym jak afera wyszła na jaw pod presją Demokratów, w tym prezydenta Baracka Obamy, złożył rezygnację z Kongresu. W ubiegłym roku próbował wrócić do polityki ubiegając się bez powodzenia o stanowisko burmistrza Nowego Jorku.
JT
'|'698' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Deweloperzy wspierają kampanię burmistrza'|'4'|'2014_02_13_Deweloperzy_wspieraja_kampanie_burmistrza'|'Wiadomości'|'Deweloperzy popierają burmistrza Rahma Emanuela i okazują to pokaźnym czekami przekazywanymi na jego kampanię wyborczą. Od czerwca ubiegłego roku burmistrz otrzymał ponad 142 tysiące dolarów od darczyńców związanych z rynkiem nieruchomości. Są to datki od firm, które starają się o pozwolenia na wielomilionowe projekty budowlane od miasta. Mimo że wybory odbędą się za rok, suma na jego koncie wyborczym systematycznie rośnie. '|'Deweloperzy popierają burmistrza Rahma Emanuela i okazują to pokaźnym czekami przekazywanymi na jego kampanię wyborczą. Od czerwca ubiegłego roku burmistrz otrzymał ponad 142 tysiące dolarów od darczyńców związanych z rynkiem nieruchomości. Są to datki od firm, które starają się o pozwolenia na wielomilionowe projekty budowlane od miasta.
Mimo że wybory, w których Rahm Emanuel będzie starać się o kolejną kadencję na stanowisku burmistrza Chicago odbędą się za rok, suma na jego koncie wyborczym systematycznie rośnie. W gronie wspierających reelekcję Emanuela znajdują się właściciele i pracownicy firm budowlanych. Tylko od czerwca ubiegłego roku 26 darczyńców powiązanych z czterema deweloperami przekazało na konto wyborcze burmistrza ponad 142 tysiące dolarów.
"Są to legalnie przekazane pieniądze" - stwierdził doradca polityczny burmistrza John Kupper. Media zwracają uwagę, że w gronie wspierających datkami fundusz wyborczy Emanuela są osoby blisko związane z deweloperami starającymi się o miejskie pozwolenia na budowę wielomilionowych projektów.
Jedną z takich firm jest John Buck Company, która jest w trakcie załatwiania pozwoleń na budowę dwóch wieżowców w centrum Chicago: 37-piętrowego biurowca przy 151 N.Franklin Street i 42-piętrowego wieżowca z mieszkaniami przy 200 N. Michigan Ave. W grudniu ubiegłego roku dziesięciu pracowników tego dewelopera przekazało na kampanię burmistrza Rahma Emanuela 53 tysiące dolarów. Z kolei prezes tej firmy budowlanej, John A. Buck, wpłacił na konto wyborcze Emanuela 5300 dolarów, czyli największą sumę od indywidualnego darczyńcy przewidzianą w prawie stanowym. Podobną sumę przekazała także żona dewelopera Kathleen Buck. Datki zostały przekazane na kampanię reelekcyjną burmistrza krótko po tym, jak deweloper przedstawił Radzie Miasta swój projekt wymagający wydania pozwolenia i zorganizowania publicznych wysłuchań z mieszkańcami dzielnicy. To nie jedyny przykład na to, że burmistrz akceptuje pieniądze przekazywane na jego konto wyborcze przez deweloperów starających się o miejskie pozwolenia budowlane. W kwietniu ubiegłego roku gazeta "Chicago Tribune" podała, że Rahm Emanuel przyjął 50 tys. dolarów na kampanię wyborczą pochodzące od dewelopera związanego z budową trzech hoteli. Innym darczyńcą związanym z rynkiem nieruchomości jest Donald R. Wilson, który do 2011 roku na konto Emanuela przekazał 30 tys. dolarów. Co najmniej 12 pracowników jego firmy DRW Holdings LLC. wpłaciło na kampanię burmistrza 57,5 tys. dolarów w okresie od czerwca do sierpnia ubiegłego roku. W październiku firma Wilsona otrzymała pozwolenie od miasta na modernizację 12-piętrowego budynku biurowego przy 1608 N. Milwaukee Ave. i przerobienie go na hotel. Ponadto Donald R.Wilson przedstawił jesienią zeszłego roku projekt budowy 18-piętrowego hotelu w miejscu, gdzie obecnie znajduje się Cedar Hotel przy 1112-18 N. State Street. Rzecznik prasowy firmy DRW Holdings LLC, David Walsh, powiedział, że deweloper od wielu lat wspiera kampanie polityków w Illinois. W 2011 roku Rahm Emanuel otrzymał w sumie od pracowników DRW Holdings 147 tys. dolarów, w tym 50 tys. od samego Donalda R. Wilsona."W 2011 roku Pan Wilson wsparł kampanię Rahma Emanuela, gdyż uznał go za najbardziej wykwalifikowanego kandydata na stanowisko burmistrza. Zamierza w dalszym ciągu popierać Rahma Emanuela, ponieważ, jego zdaniem, doskonale sobie radzi jako burmistrz" - stwierdził rzecznik prasowy DRW Holdings LLC, David Walsh, w opublikowanym oświadczeniu. Donald R.Wilson nie jest jedynym deweloperem, który wspiera reelekcję Emanuela. Prominentny biznesmen związany z sektorem hotelarskim, Ben Weprin z firmy AJ Capital Partners przekazał w marcu ub. roku na konto wyborcze burmistrza 15 tysięcy dolarów. Co ciekawe w tym samym czasie miejska komisja ds. zabytków w głosowaniu opowiedziała się za przyznaniem mu ulgi podatkowej na projekt przebudowy siedziby Chicago Athletic Association przy 12 S. Michigan na hotel. Burmistrz przedstawił następnie projekt udzielenia ulgi deweloperowi na forum Rady Miasta. Radni poparli go w głosowaniu. Tymczasem na koncie wyborczym Rahma Emanuela już widnieje imponująca suma 6,2 milionów dolarów i to na rok przed wyborami i bez oponenta, który mógłby zagrozić jego reelekcji.
JT
'|'501' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Kto pokieruje archidiecezją w Chicago? '|'5'|'2014_02_13_Kto_pokieruje_archidiecezja_w_Chicago'|'Wiadomości'|'Papież Franciszek wyznaczy wkrótce następcę arcybiskupa Chicago, który zastąpi kardynała Francisa George’a. Zdaniem komentatorów decyzja papieża będzie istotna nie tylko dla chicagowskiej archidiecezji, ale i dla całego Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych. Franciszek wyznaczy bowiem kierunek zarządzania amerykańskim kościołem. Kiedy dwa lata temu kardynał Francis George skończył 75 lat złożył rezygnację na ręce Benedykta XVI. '|'Papież Franciszek wyznaczy wkrótce następcę arcybiskupa Chicago, który zastąpi kardynała Francisa George’a. Zdaniem komentatorów decyzja papieża będzie istotna nie tylko dla chicagowskiej archidiecezji, ale i dla całego Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych. Franciszek wyznaczy bowiem kierunek zarządzania amerykańskim kościołem.
Kiedy dwa lata temu kardynał Francis George skończył 75 lat złożył rezygnację na ręce Benedykta XVI. Po tym jak w Watykanie zaszły zmiany w związku z przejściem na emeryturę Benedykta i wyborze Franciszka, to właśnie do tego drugiego będzie należała decyzja w sprawie przyszłości archidiecezji w Chicago. “Uważam, że będzie to jedna z najważniejszych decyzji Franciszka dotycząca Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych” - ocenił profesor Massimo Fraggioli z University of St. Thomas w Minnesocie.
Archidiecezja Chicagowska, która skupia 2,2 mln wiernych, jest trzecią co do wielkości w Stanach Zjednoczonych. Poprzednik Francisa George"a kardynał Joseph Bernardin zapisał się w historii Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych jako ten, który walczył z aborcją i biedą. Arcybiskup Francis George, który zastąpił go w 1997 roku, uważany jest za czołowego przedstawiciela konserwatywnego skrzydła amerykańskiego Kościoła katolickiego. W tym kontekście wymienia się jego walkę z reformą ochrony zdrowia, znaną jako Obamacare. Chodzi przede wszystkim o protesty biskupów katolickich przeciwko zobowiązaniu pracodawców do zapewnienia pracownikom ubezpieczenia zdrowotnego obejmującego m.in. antykoncepcję i środki poronne.
77-letni kardynał Francis George, który w grudniu ubiegłego roku świętował 50-lecie święceń kapłańskich, w ostatnich tygodniach musiał się zmierzyć także z eskalacją sprawy dotyczącej przypadków molestowania nieletnich przez księży. Z opublikowanych dokumentów wynika, że archidiecezja w Chicago przez dziesięciolecia chroniła księży pedofilów, przenosząc ich z parafii do parafii. Dokumenty udostępniono opinii publicznej w wyniku porozumienia kościoła z ofiarami molestowania seksualnego. Decyzje o przenoszeniu duchownych z parafii do parafii były akceptowane przez poprzedników Francisa George"a kardynałów Josha Cody"ego oraz Josepha Bernardina. Papież Franciszek nazwał skandale, wywoływane przez księży i biskupów "hańbą" i "porażką" Kościoła.
Oczekuje się, że papież może mianować na nowego arcybiskupa w Chicago duchownego, który ma doświadczenie w sprawach dotyczących seksualnych nadużyć księży. Jako jednego z głównych kandydatów dziennik "Chicago Sun-Times", powołując się na źródła w Watykanie, wskazał arcybiskupa Nowego Orleanu, Gregory"ego Michaela Aymonda. W przeszłości pełnił on funkcję przewodniczącego Komitetu ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży Konferencji Biskupów Amerykańskich. Arcybiskup Aymond jest postrzegany jako cichy, spokojny, unikający rozgłosu hierarcha Kościoła.
W gronie kandydatów wymieniany jest także biskup Bob Lynch z Florydy i arcybiskup Wilton Gregory z Atlanty, który był w przeszłości biskupem pomocniczym w Chicago. "Gregory był bardzo blisko związany z poprzednikiem Francisa George"a kardynałem Josephem Bernardinem. Przez jego wybór papież Franciszek mógłby pokazać, że chce powrotu do drogi obranej przez Bernardina" - podkreśla profesor teologii Massimo Fraggioli z University of St. Thomas w Minnesocie. Arcybiskup Gregory ma także zasługi w walce z nadużyciami seksualnymi księży. Zasadę zero tolernacji dla tych procederów głosił już w czasach, kiedy przewodniczył Konferencji Biskupów Amerykańskich. Na liście potencjalnych następców Francisa George`a znajdują się jeszcze arcybiskup Joseph Kurtz z Louisville, ostatnio wybrany na stanowisko przewodniczącego Konferencji Biskupów Amerykańskich oraz arcybiskup z Seattle J.Peter Sartain, niegdyś biskup w Joliet. Amerykańskie media podkreślają, że papież Fraciszek nie mówi po angielsku i dokonując wyboru nowego arcybiskupa Chicago na pewno będzie polegał na opinii swoich zaufanych amerykańskich kardynałów - arcybiskupa z Waszyngtonu Donalda Wuerla i arcybiskupa z Bostonu Sean O"Malleya.
JT
'|'693' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Poplecznik Blagojevicha skazany za łapówkarstwo'|'6'|'2014_02_13_Poplecznik_Blagojevicha_skazany_za_lapwkarstwo'|'Wiadomości'|'Kolejny wyrok dla osoby związanej z ostatnimi skandalami korupcyjnymi w Illinois. Na dwa lata więzienia został skazany Raghuveer Nayak, milioner pochodzenia hinduskiego, znany z przekazywania olbrzymich datków na kampanię byłego gubernatora Roda Blagojevicha i byłego kongresmena z Chicago Jesse"ego Jacksona Juniora. Obaj politycy zostali skazani na kary więzienia za korupcję. Sędzia federalny skazał Raghuveera Nayaka na dwa lata więzienia.'|'Kolejny wyrok dla osoby związanej z ostatnimi skandalami korupcyjnymi w Illinois. Na dwa lata więzienia został skazany Raghuveer Nayak, milioner pochodzenia hinduskiego, znany z przekazywania olbrzymich datków na kampanię byłego gubernatora Roda Blagojevicha i byłego kongresmena z Chicago Jesse"ego Jacksona Juniora. Obaj politycy zostali skazani na kary więzienia za korupcję.
Sędzia federalny Robert Gettleman skazując w poniedziałek Raghuveera Nayaka na dwa lata więzienia nakazał także 59-letniemu farmaceucie i właścicielowi kliniki zapłacenie grzywny w wysokości 500 tysięcy dolarów. Nayak w 2007 roku przyznał, że rocznie zarabia 60 milionów dolarów. Raghuveer Nayak został w czerwcu 2012 roku aresztowany przez FBI w swoim domu w Oak Brook. Postawiono mu zarzuty dotyczące płacenia łapówek lekarzom w zamian za kierowanie pacjentów na operacje do jego placówek medycznych w dzielnicy Rogres Park. W sumie akt oskarżenia liczył 19 zarzutów, w tym tych dotyczących fałszerstw i oszustw podatkowych.
Nazwisko Raghuveera Nayaka pojawiło się w słynnym procesie Roda Blagojevicha, po którym były gubernator oskarżony o korupcję trafił do więzienia. Chodziło o najważniejszy punkt oskarżenia próbę sprzedaży miejsca w Senacie USA zajmowanego wcześniej przez Baracka Obamę. Nayak miał stwierdzić w rozmowie z agentami federalnymi, że zainteresowany tym fotelem kongresmen Jesse Jackson Jr. powiedział mu, by zaproponował Blagojovichowi 6 milionów dolarów. Z tego 1 milion miałby pochodzić od środowiska Amerykanów hinduskiego pochodzenia, a kolejne 5 milionów miałby zostać zebrane przez samego Jacksona.
Prokuratura ponoć uzyskała od Nayaka zeznania tej treści w 2008 i 2009 roku, kiedy przesłuchiwała go w sprawie Blagojevicha. Nayak zgodził się na współpracę. Szczegóły dotyczące sprzedaży miejsca w Senacie USA ciągle nie zostały opublikowane i pozostają tajne. Nayak nigdy nie usłyszał zarzutów w sprawie związanej z samym Blagojevichem, który obecnie jest w trakcie odbywania 14-letniej kary więzienia. Adwokat Nayaka, Thomas McQueen, powiedział, że po oskarżeniu jego klient pogrążył się w depresji i wpadł w alkoholizm.
JT
'|'461' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Na co skarżą się konsumenci w Illinois? '|'7'|'2014_02_13_Na_co_skarza_sie_konsumenci_w_Illinois'|'Wiadomości'|'W błyskawicznym i niepokojącym tempie rośnie liczba przypadków kradzieży danych osobowych konsumentów w Illinois z baz danych sieci handlowych i gabinetów lekarskich. Z informacji opublikowanych przez Prokurator Generalną stanu Illinois Lisę Madigan wynika, że w ubiegłym roku do jej biura wpłynęło 576 skarg od poszkodowanych osób. To wzrost o ponad 1700 procent w porównaniu do 2012 roku, kiedy wpłynęły zaledwie 33 takie zażalenia.'|'W błyskawicznym i niepokojącym tempie rośnie liczba przypadków kradzieży danych osobowych konsumentów w Illinois z baz danych sieci handlowych i gabinetów lekarskich. Z informacji opublikowanych przez Prokurator Generalną stanu Illinois Lisę Madigan wynika, że w ubiegłym roku do jej biura wpłynęło 576 skarg od poszkodowanych osób. To wzrost o ponad 1700 procent w porównaniu do 2012 roku, kiedy wpłynęły zaledwie 33 zażalenia od osób, które padły ofiarą kradzieży danych osobowych.
Najwięcej skarg złożyli konsumenci poszkodowani po ataku hakerów na sieć komputerową sklepów Target. Cyberprzestępcy skradli wtedy dane nawet 80 milionów ludzi, którzy w sklepach Target w całych Stanach Zjednoczonych robili zakupy w okresie pomiędzy 27 listopada a 15 grudnia. Hakerzy skradli numery kart kredytowych, nazwiska czy adresy pocztowe. Jedna z hipotez mówi, że zainstalowano złośliwe oprogramowanie na czytnikach kart we wszystkich sklepach sieci Target. Do biura Prokurator Generalnej stanu Illinois Lisy Madigan w ubiegłym roku wpłynęły także skargi od pacjentów poszkodowanych po kradzieży danych osobowych z systemu komputerowego centrum medycznego Advocate Health Care. Do włamania do czterech komputerów w biurach centrum w Park Ridge doszło w połowie lipca ubiegłego roku. Jak oszacowano skradziono wtedy dane osobowe co najmniej 4 milionów ludzi, pacjentów grupy medycznej Advocate mającej swoją siedzibę w Downers Grove. Był to drugi co wielkości atak hakerski na system komputerowy opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich czterech latach.
Kradzieże danych osobowych znalazły się na drugim miejscu zestawienia dziesięciu najczęściej składanych skarg w 2013 roku w biurze Prokurator Generalnej stanu Illinois. Cyberprzestępczość zaczyna być problemem coraz poważniejszym - podkreślają eksperci. Hakerzy sięgają po coraz bardziej wyrafinowane sposoby, by wykraść dane osobowe, które później mogą zostać wykorzystane na przykład do kradzieży pieniędzy z konta bankowego czy użycia karty kredytowej poszkodowanej osoby. "Tylko ubiegłym roku straty spowodowane kradzieżami danych osobowych wyniosły 21 miliardów dolarów" - stwierdziła Prokurator Generalna stanu Illinois. Lisa Madigan, zaproponowała, by Kongres USA dał federalnym agencjom zajmującym się cyberprzestępczością takie same uprawnienia, jakie posiadają agencje prowadzące śledztwa w sprawie katastrof lotniczych.
Zdaniem Prokurator Generalnej Illinois problemem pozostaje ciągle sprawa odpowiedniego ustawodawstwa dotyczącego odpowiedzialności za bezpieczeństwo danych osobowych klientów. Dziewięć lat temu dzięki staraniom prokurator Lisy Madigan w Illinois w życie weszło prawo, na mocy którego firmy mają obowiązek powiadamiać konsumentów w "odpowiednim czasie" o włamaniach do systemów komputerowych z danymi osobowymi. W przypadku ataku hakerskiego na sieć Targetu firma nie poinformowała odpowiednio wcześnie o całym procederze, co zdaniem Prokurator Generalnej stanu Illinois, było dużym nadużyciem. Firma Target zapewniła, że żaden z poszkodowanych klientów nie poniesie żadnych finansowych strat. Ale niektórzy i tak poszli do sądu, bo - ich zdaniem - Target nie zapewnił należytej ochrony danych.
Na co jeszcze skarżyli się konsumenci w Illinois?
Z zestawienia za ubiegły rok opublikowanego przez biuro Prokurator Generalnej stanu Illinois wynika, że najwięcej skarg dotyczyło sektora finansowego: wyłudzeń z kart kredytowych, nadużyć dotyczących pożyczek na zakup nieruchomości czy ściągania zaległości od dłużników. W ubiegłym roku do biura Lisy Madigan wpłynęło 4340 skarg od poszkodowanych klientów. Na drugim miejscu znalazły się kradzieże danych osobowych (3009 skarg), a na trzecim zażalenia na firmy telekomunikacyjne (1870 skarg). Na kolejnych miejscach znalazły się jeszcze skargi dotyczące usług świadczonych przez sektor budowlany (1688), oszust w sprzedaży używanych samochodów (1167), wprowadzających w błąd klientów promocji (879) czy nieuczciwych napraw samochodów (526) oraz skarg na sektor turystyczny (439).
JT
'|'508' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Przekręty na parkowaniu samochodów'|'8'|'2014_02_13_Przekrety_na_parkowaniu_samochodw'|'Wiadomości'|'Kolejna afera związana z parkowaniem w centrum Chicago tym razem nie ma nic wspólnego z parkometrami, ale z przekrętami firm świadczących usługi w tym zakresie (valet parking). Okazuje się, że zamiast parkowania samochodów na parkingach czy w garażach – jak wymaga tego miejskie prawo - są one ustawiane na ulicach przy miejskich parkometrach. W dodatku pracownicy firm świadczących usługi parkowania samochodu nie płacą, tylko używają podrobionych wydruków z parkometrów. '|'Kolejna afera związana z parkowaniem w centrum Chicago tym razem nie ma nic wspólnego z parkometrami, ale z przekrętami firm świadczących usługi w tym zakresie (valet parking). Okazuje się, że zamiast parkowania samochodów na parkingach czy w garażach – jak wymaga tego miejskie prawo - są one ustawiane na ulicach przy miejskich parkometrach. W dodatku pracownicy firm świadczących usługi parkowania samochodu nie płacą, tylko używają podrobionych wydruków z parkometrów.
"Mamy dowody na to, że firmy świadczące usługi parkowania samochodów (valet parking) rozprowadzają podrobione kupony z parkometrów" – powiedział radny z 42. okręgu Brendan Reilly. Ponoć są one komputerowo podrabiane, a potem drukowane i kopiowane. Radny Reilly problem sygnalizował w ubiegłym roku, kiedy mieszkańcy i właściciele biznesów zgłaszali do jego biura przypadki łamania prawa przez firmy świadczące usługi w zakresie parkowania. W myśl prawa taki samochód nie powinien być parkowany na ulicy, ale na specjalnym parkingu czy w garażu wynajmowanym przez firmę. "Nie dość, że zajmują miejsca przy parkometrach, to jeszcze nie płacą za nie" – stwierdził radny Brendan Reilly.
Zaproponował on, by w przypadku wykrycia takiego oszustwa podnieść wysokość nakładanej kary. Obecnie za używanie podrobionego wydruku z parkometru grozi mandat w wysokości 65 dolarów. Radny Reilly chce, by było to 500 dolarów. Zdarzały się już przypadki, że kierowca takiego samochodu otrzymał do domu mandat za parkowanie, po tym jak wygasła ważność na wydruku z parkometru. Ponieważ firmy świadczących usługi parkowania (valet parking) rzadko wydają rachunki, trudno jest później udowodnić cały proceder. W rezultacie kierowca płaci i za parking, i za mandat.
W dzielnicy Loop w centrum Chicago, której dotyczy proceder, za godzinę parkowania na ulicy zapłacić trzeba 6,5 dolarów, a biznesowej dzielnicy zwanej "central business distrikt" - 4 dol. za godzinę. Stawki te są jednymi z najwyższych w całych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
JT
'|'534' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Więcej kradzieży rowerów'|'9'|'2014_02_13_Wiecej_kradziezy_rowerw'|'Wiadomości'|'Miłośnicy rowerów, kiedy po zimowym sezonie powrócą do swoich wytęsknionych dwóch kółek, powinni pomyśleć o lepszym ich zabezpieczeniu przed złodziejami. Okazuje się, że liczba kradzieży rowerów w Chicago wzrosła o 5 procent w ubiegłym roku. Eksperci podkreślają, że wielu kradzieży udałoby się uniknąć, gdyby właściciele pomyśleli o lepszym zabezpieczeniu rowerów. W Chicago w ubiegłym roku dokonano kradzieży ponad 1100 rowerów.'|'Miłośnicy rowerów, kiedy po zimowym sezonie powrócą do swoich wytęsknionych dwóch kółek, powinni pomyśleć o lepszym ich zabezpieczeniu przed złodziejami. Okazuje się, że liczba kradzieży rowerów w Chicago wzrosła o 5 procent w ubiegłym roku. Eksperci podkreślają, że wielu kradzieży udałoby się uniknąć, gdyby właściciele pomyśleli o lepszym zabezpieczeniu rowerów.
W Chicago w ubiegłym roku dokonano kradzieży ponad 1100 rowerów - wynika z danych, które opublikował portal Chicago Stolen Bike Registry (www.chicago.stolenbike.org) zajmujący się gromadzeniem danych na temat tego przestępstwa. Co ciekawe departament policji nie publikuje danych dotyczących ilości skradzionych rowerów w Chicago, bo takie przypadki wpisywane są w ogólną kategorię “kradzieże. “Większości kradzieży rowerów można było łatwo uniknąć, gdyby ludzie właściwie zabezpieczali swoje rowery przed pozostawieniem ich w miejscach publicznych bądź garażach” – stwierdził Kevin Conway z portalu chicago.stolenbike.org. Zdaniem Conwaya na terenie Chicago raczej nie ma gangów specjalizujących się w kradzieży rowerów. Odnotowane przypadki mają miejsce w różnych dzielnicach miasta i nie są dokonywane na skalę masową. “Okazja kusi złodzieja” – dodał. Większość przypadków dotyczy rowerów, które nie były zabezpieczone. Ale 5 procent z 1100 kradzieży dokonano, kiedy rower był zabezpieczony zapięciami typu U-lock na przednim kółku czy ramie – co jest metodą preferowaną i stosowaną przez większość właścicieli.
Eksperci radzą, by zawsze zakładać U-lock na rower w taki sposób, aby spinać koło, ramę oraz solidny i przytwierdzony do podłoża wysoki słup, kratę, płot. U-lock powinien być zakładany i zapinany możliwie ciasno. Należy tak zamykać rower, aby sama dziurka zamka była możliwie trudno dostępna. Najlepsze nawet zabezpieczenie nie uchroni naszego roweru przed wandalizmem oraz kradzieżą różnych drobiazgów wyposażenia, a nawet przerzutki. Dlatego rower należy zostawiać albo w dobrze widocznym, oświetlonym miejscu publicznym, albo w całkowicie zamkniętym pomieszczeniu.
Trzeba pamiętać, że nie ma zapięć nie do sforsowania. Możemy najwyżej zniechęcić złodzieja do kradzieży, utrudniając mu jego "pracę". Lepsze zapięcia zajmują wprawnym złodziejom nawet kilka minut, co zazwyczaj decyduje o tym, że złodziej rezygnuje z łupu. Prowadzący portal Chicago Stolen Bike Registry zajmujący się poszukiwaniem skradzionych rowerów radzą także, by sfotografować rower, bo w przypadku kradzieży zdjęcia są bardzo pomocne. Na stronie www.chicago.stolenbike.org można zgłosić kradzież i liczyć na pomoc internautów. Poza tym można tam także znaleźć specjalną mapę z lokalizacją przypadków kradzieży rowerów. Najwięcej tego typu przestępstw notowanych jest w okresie od maja do września. W zimie są to przypadki sporadyczne.
JT
'|'473' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Kosztowna zima'|'10'|'2014_02_13_Kosztowna_zima'|'Wiadomości'|'"To najbardziej śnieżna zima od 35 lat, a zarazem siódma pod tym względem w kolejności w całej historii miasta" - przypomina rzeczniczka miejskiego Biura ds. Budżetu i Zarządzania Kelley Quinn. Najbardziej śnieżna była zima na przełomie lat 1978-79, kiedy w Chicago spadło w sumie 89,7 cala. Tej zimy suma opadów przekroczyła już 62 cale. Tymczasem sezon zimowe ciągle trwa i w dalszym ciągu występuje duże prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnych śnieżyc. '|'Rośnie rachunek za odśnieżanie ulic
W kalendarzu dopiero środek lutego a w budżecie już zabrakło pieniędzy na odśnieżanie w Chicago. Śnieżna i wyjątkowo mroźna zima kosztowała miasto 25 milionów dolarów, o 4,5 miliona więcej niż przeznaczono na ten cel w budżecie na cały sezon zimowy.
"To najbardziej śnieżna zima od 35 lat, a zarazem siódma pod tym względem w kolejności w całej historii miasta" - przypomina rzeczniczka miejskiego Biura ds. Budżetu i Zarządzania Kelley Quinn. Najbardziej śnieżna była zima na przełomie lat 1978-79, kiedy w Chicago spadło w sumie 89,7 cala. Tej zimy suma opadów przekroczyła już 62 cale. Tymczasem sezon zimowe ciągle trwa i w dalszym ciągu występuje duże prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnych śnieżyc.
Czy wyczerpanie środków przeznaczonych w budżecie na odśnieżanie oznacza, że przy kolejnych opadach śniegu czeka nas paraliż komunikacyjny z powodu nieprzejezdności dróg? Władze miasta uspokajają: będziemy odśnieżać! "W przypadku kolejnych opadów śniegu ulice miasta będą odśnieżane i przejezdne. Nie pozwolimy, by ruch w mieście stanął" - zapewnia Kelley Quinn.
Administracja burmistrza oszacowała, że w tym roku na odśnieżanie wystarczy 20,5 miliona dolarów i taką też sumę przewidziano w budżecie. Przy jej ustalaniu kierowano się kosztami odśnieżania w ubiegłorocznym sezonie zimowym 2012-2013, ale wtedy spadło zaledwie 19,6 cala śniegu. Nikt w ratuszu nie przewidział, że tegoroczna zima będzie bardziej śnieżna i bardziej mroźna. Od początku sezonu zimowego do 10 lutego spadły ponad 62 cale śniegu - wynika z pomiaru odnotowywanego na lotnisku O"Hare. Temperatura spadała poniżej zera Fahrenheita co najmniej 19 razy. Przeciętna wynosi dla zimy w Chicago siedem razy. Śnieżyce i mrozy spowodowały, że do 12 lutego koszty usuwania śniegu i lodu z ulic wyniosły 25 milionów, czyli 4,5 miliona więcej niż przewidziano w budżecie. Co najmniej 15,9 miliona dolarów kosztował miasto zakup 360 tys. ton soli przemysłowej do posypywania ulic. Nie wiadomo, ile soli pozostało w magazynach na dalszą część zimy.
W obliczu wyczerpania środków w budżecie przeznaczonych na pokrycie kosztów odśnieżania burmistrz Rahm Emanuel musiał uruchomić dodatkowe fundusze na ten cel pochodzące z nadwyżki podatku nakładanego na sprzedaż benzyny. Normalnie pieniądze te przeznaczane są na naprawę nawierzchni dróg, na przykład łatanie dziur po zimie. Burmistrz przesunął jednak 6 milionów dolarów na pokrycie kosztów oczyszczania miasta ze śniegu. Z tej sumy już wykorzystano 4,5 miliona dolarów, czyli na odśnieżanie pozostało zaledwie 1,5 miliona. W przypadku wykorzystania tych pieniędzy, co jest bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę to, że jesteśmy dopiero w połowie lutego, burmistrz będzie zmuszony zwrócić się do Rady Miasta o uchwalenie dodatkowych funduszy na usuwanie śniegu.
JT
'|'489' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'Trwa poszukiwanie zagrabionych z Polski skarbów '|'11'|'2014_02_13_Trwa_poszukiwanie_zagrabionych_z_Polski_skarbw'|'Wiadomości'|'W wyniku II Wojny Światowej Polska utraciła 70% dziedzictwa kulturowego. Poszukiwania utraconych skarbów nigdy nie były tak intensywne i tak skuteczne, jak obecnie. Właśnie wrócił do Muzeum Narodowego w Warszawie cenny obraz niemieckiego malarza Johanna Conrada Seekatza Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki. Dzieło udało się odzyskać dzięki współpracy rządów Polski i USA; 6 lutego br. minister Zdrojewski odebrał je w konsulacie RP w Nowym Jorku.'|'W wyniku II Wojny Światowej Polska utraciła 70% dziedzictwa kulturowego. Poszukiwania utraconych skarbów nigdy nie były tak intensywne i tak skuteczne, jak obecnie. Właśnie wrócił do Muzeum Narodowego w Warszawie cenny obraz niemieckiego malarza Johanna Conrada Seekatza Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki. Dzieło udało się odzyskać dzięki współpracy rządów Polski i USA; 6 lutego br. minister Zdrojewski odebrał je w konsulacie RP w Nowym Jorku.
"Obraz Seekatza ma dla nas – poza wartością artystyczną – dużą wartość historyczną. Trafił do Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie w 1852 roku – dziesięć lat przed tym, jak w 1862 roku powstało Muzeum Narodowe w Warszawie, wówczas pod nazwą Muzeum Sztuk Pięknych. Ten obraz to jeden z pierwszych naszych numerów inwentarzowych. Dlatego jego powrót przypomina o naszej historii i jest ogromnie wzruszający" – mówiła dyrektor MNW, Agnieszka Morawińska, podczas uroczystego przekazania odzyskanego dzieła, które miało miejsce 12 lutego. Obraz jest wart ok. ćwierć miliona złotych.
Warto przy tej miłej okazji uświadomić sobie, czymże jest dziedzictwo kulturowe i co z tego wynika. Oto definicja:
Dziedzictwo kulturowe – zasób rzeczy nieruchomych i ruchomych wraz ze związanymi z nim wartościami duchowymi, zjawiskami historycznymi i obyczajowymi, uznawany za godny ochrony prawnej dla dobra społeczeństwa i jego rozwoju oraz przekazania następnym pokoleniom z uwagi na zrozumiałe i akceptowane wartości historyczne, patriotyczne, religijne, naukowe i artystyczne, mające znaczenie dla tożsamości i ciągłości rozwoju politycznego, społecznego i kulturalnego, dowodzenia prawd i upamiętniania wydarzeń historycznych, kultywowania poczucia piękna i wspólnoty cywilizacyjnej.
„Artykuł 5 Konstytucji stawia dziedzictwo narodowe – obok niepodległości, wolności czy praw człowieka – jako jedną z naczelnych wartości, której strzeże Rzeczpospolita Polska. W kraju, który w wyniku II Wojny Swiatowej utracił 70% dziedzictwa kulturowego, dbałość o wspólne dobro jest dla nas najwyższym zobowiązaniem” – pisze Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Bogdan Zdrojewski w przedmowie do wydawnictwa pt. Dziedzictwo Kulturowe.
Minister udowodnił, że traktuje te słowa poważnie. Wspomniana broszura zawiera najnowsze informacje o intensywnych działaniach prowadzonych przez ministerstwo i podległe mu ośrodki w celu ratowania zabytków i odzyskiwania zrabowanych dzieł.
63 tysiące utraconych skarbów
– tyle zawiera obecnie jedyna ogólnopolska baza danych strat wojennych prowadzona przez MkiDN, opublikowana na stronie internetowej www.kolekcje.mkidn.gov.pl. Można by zastanawiać się dlaczego tak późno – dopiero od 1992 roku gromadzone są dane na temat strat wojennych polskich bibliotek oraz dzieł sztuki utraconych z terenów znajdujących się w granicach Polski po 1945 r. Informacje o stratach w dziedzinie zabytków ruchomych nadsyłały muzea, zgłaszały osoby prywatne, wyszukiwali je również pracownicy i współpracownicy Biura w różnych zbiorach archiwalnych, przede wszystkim w Archiwum Akt Nowych, w dokumentacji Biura Rewindykacji i Odszkodowań działającego w latach 1945-1951 przy Ministerstwie Kultury i Sztuki. Szczególnie wartościowe materiały pochodzą z kwerend archiwalnych prowadzonych w Niemczech, Czechach, Austrii i Rosji, a także Stanach Zjednoczonych. Na bazie powyższej dokumentacji powstała komputerowa baza danych zawierająca obiekty utracone w wyniku II wojny światowej.
Rejestr utraconych dóbr kultury obejmuje dwadzieścia trzy działy, w tym: malarstwo, rzeźbę, grafikę, meble, tkaniny, porcelanę, szkło, złotnictwo, militaria, zbiory numizmatyczne i archeologiczne. Katalogi strat wojennych wysyłane są do ponad 100 domów aukcyjnych na świecie, niemal wszystkich polskich przedstawicielstw dyplomatycznych, zagranicznych placówek kulturalnych oraz rządowych i pozarządowych organizacji zajmujących się rynkiem sztuki. Polskie straty wojenne publikowane są na stronie internetowej Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów www.nimoz.pl, Ambasady Polskiej w Stanach Zjednoczonych www.polandembassy.org oraz Central Registry of Information on Looted Cultural Property 1933-1945 www.lootedart.com.
Na liście poszukiwanych dzieł znajduje się m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców, w tym: 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego oraz 7, 5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród których pojawiają się nazwiska takie jak: Rubens, Rembrandt czy Durer, około 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego.
Do dziś, dzięki staraniom resortu oraz zgromadzonej w MKiDN dokumentacji do kraju powróciło 27 obiektów, m.in. Żydówka z pomarańczami Aleksandra Gierymskiego, Przed Polowaniem w Rytwianach i Naganka na polowaniu w Nieświeżu Juliana Fałata, Murzynka Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, Czaty Józefa Brandta oraz Szewc szkoły flamandzkiej. Resort kończy obecnie proces odzyskiwania zagrabionego w czasie II wojny światowej obrazu Schody pałacowe Francesco Guardiego (dzieło znajduje się w Galerii Państwowej w Stuttgarcie). Trwają starania o zwrot kolejnych 46 dzieł.
Starania o odzyskanie odnalezionych poza granicami kraju obiektów są z reguły trudne, wymagają zatrudnienia ekspertów, historyków, prawników, nierzadko detektywów. Coraz więcej eksponatów pojawia się na aukcjach, często jako darowizny trafiają do kolekcji muzeów, czy kościołów – warto zajrzeć i zapoznać się z listą poszukiwanych polskich skarbów. Może podczas zwiedzania kolejnej ekspozycji wypatrzymy jedno z nich?
Barbara Bilszta
'|'695' '523'|'2014-02-14 00:00:00'|''|'Monitor'|'„Jak gotowanie stworzyło człowieka”'|'12'|'2014_02_13_Jak_gotowanie_stworzylo_czlowieka'|'Wiadomości'|'Podobno fakt, że jesteśmy smakoszami zawdzięczamy naszym pra, pra-przodkom, którzy jakimś cudem wpadli na pomysł, żeby sobie ugotować, czy też, co bardziej prawdopodobne upiec, jakiś fragment wcześniej upolowanej, albo zabieganej na śmierć, zwierzyny. Jak bowiem wiadomo, żeby coś wtedy zjeść trzeba się było sporo napracować i jedzenie nie było zdecydowanie kwestią pojechania do sklepu na zakupy. Trzeba było „pokarm” wytropić, upolować, oporządzić i ostatecznie upiec.'|'Podobno fakt, że jesteśmy smakoszami zawdzięczamy naszym pra, pra-przodkom, którzy jakimś cudem wpadli na pomysł, żeby sobie ugotować, czy też, co bardziej prawdopodobne upiec, jakiś fragment wcześniej upolowanej, albo zabieganej na śmierć, zwierzyny. Jak bowiem wiadomo, żeby coś wtedy zjeść