Kiedy większość mieszkańców środkowego-zachodu i wschodniego wybrzeża walczyła ze śniegiem i arktycznym mrozem, wiele osób bawiło się wymyślaniem odpowiednich do pogody porównań, informacjami napływającymi za pośrednictwem agencji prasowych, a także starymi zimowymi dowcipami.
Na przykład w Kentucky było kilka dni temu tak zimno, że więzień, któremu udało się zbiec, sam oddał się z powrotem w ręce policji. 42-letni Robert Vick uciekł w niedzielę z więzienia w Lexington, a w poniedziałek wszedł do jednego z moteli i poprosił obsługę, by zadzwoniła na policję. Jak powiedział z powodu mrozów nie był w stanie już się dłużej ukrywać, bo w tym czasie w Kentucky temperatura odczuwalna wynosiła minus 20 stopni F, a on miał na sobie tylko więzienne ubranie.
Rekordowe mrozy w naszej aglomeracji pokrzyżowały też plany ucieczki z ogrodu zoologicznego w miejscowości Dundee, około 30 mil od Chicago.
Niebieski paw wydostał się z pokrytego siatką boksu, po czym będąc już na wolności dla odpoczynku usiadł na pobliskim drzewie. Temperatura wynosiła wówczas minus 12 stopni Fahrenheita, w związku z czym dość szybko przymarzł on do gałęzi. Po około 90 minutach uwolniła go straż pożarna i pracownicy ogrodu.
Poniedziałkowe nagłówki gazet informowały, że Piekło zamarzło. Chodziło o miasteczko Hell w Michigan, gdzie temperatura spadła do -15 st. F. Nie był to jednak rekord, choć nazwa i paraliż miasteczka spowodowały wiele wesołych komentarzy.
Stacje telewizyjne i radiowe prześcigały się w ostatnich dniach w wymyślaniu porównań opisujących sytuację pogodową.
„Jest tak zimno, że widziałem Supermana w taksówce” – napisał jeden z widzów programu ABC7 z Chicago.
„Jest tak zimno, że jutro zostało odwołane” – odpowiedział inny.
Tysiące podobnych wypowiedzi znaleźć można było na stronach internetowych.
„O rany, jest tak zimno, że widziałem nastolatka, który miał podciągnięte spodnie” – podzielił się swym spostrzeżeniem mężczyzna z Indiany.
Przy okazji przypomniano kilka powiedzeń z poprzednich lat, gdy było tak zimno, iż „autostopowicze pokazywali zdjęcie wyciągniętego kciuka”, a „drobni złodzieje wkładali dłonie do obcych kieszeni tylko po to, by je ogrzać”.
Na nowo odżyły zimowe dowcipy, w ostatnich latach nieco zapomniane.
Młoda para kupiła na dalekiej północy dom od starszego małżeństwa, które przeniosło się do miasta do swoich dzieci.
Zbliżała się zima i nowi właściciele zaczęli nieco obawiać się kiepskiej konstrukcji budynku i słabo izolowanych ścian.
– Jeśli oni mogli tu mieszkać, my też damy radę! – postanowili i przestali się martwić.
Pewnej grudniowej nocy obudzili się w domu, którego wszystkie ściany pokryte były od środka szronem, a woda w wazonie z kwiatami zamieniona była w lód. Mężczyzna złapał za telefon i zadzwonił do poprzednich właścicieli, by zapytać jak dawali sobie radę zimą. Rozmowa była krótka...
– No więc? Jak?! – pyta kobieta.
– Wyjeżdżali na Florydę.
Dla ludzi i większości zwierząt niedawne temperatury były zbyt niskie, by normalnie funkcjonować na zewnątrz. Nawet niedźwiedź polarny z Lincoln Zoo w Chicago przebywał w tym czasie wewnątrz budynku, gdzie temperaturę utrzymywano w granicach 40 – 50 stopni Fahrenheita.
Władze tej placówki poinformowały, że nie ma on wystarczającej warstwy tłuszczu, która chroni przed mrozami jego kuzynów żyjących na wolności.
Jednak w ogrodzie zoologicznym Brookfield, zamkniętym dla zwiedzających w okresie największych mrozów, sytuacja wyglądała inaczej. Tamtejsze niedźwiedzie polarne bawiły się w śniegu, a bizony nawet przy odczuwalnych minus czterdziestu pozostawały na zewnątrz, podobnie jak te żyjące w parku Yellowstone.
Dobrze czuły się również w tym czasie wilki, które natura odpowiednio przygotowała na silne mrozy.
RJ
'