----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

21 stycznia 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

część 8

– Czas pokaże, kto miał rację. No, ale opowiadajcie, co się z wami dzieje. Mam nadzieję, że zaczynacie wychodzić na ludzi. Maliński?

– Jestem w technikum chłodniczym – powiedział dumnie Romek.

– No, pięknie! Będziesz miał przynajmniej jakiś porządny zawód i dobrą pracę – powiedział z pochwałą w głosie profesor.

– E tam – zawód. Ja to na studia potem chcę iść. Coś chyba trzeba w życiu osiągnąć, nie?

Kwiatkowski doskonale pamiętał wyczyny Rom­ka na polu naukowym, jako że nauczyciele czasem omawiali problemy niektórych uczniów. W przypadku Romka panowała wśród nich godna podziwu jednomyślność – wśród grona pedagogicznego cieszył reputacją pierwszorzędnego tumana. Rysiek wiedział, że opinia ta nie jest do końca sprawiedliwa. Wbrew pozorom Romek nie był takim skończonym matołem, jak powszechnie mniemano, lecz po prostu nieprzeciętnym leniem, którego widok dowolnego podręcznika napawał głębokim obrzydzeniem. Nie wiedzieć czemu, z jakichś niezrozumiałych powodów jedynie rosyjski cieszył się u Romka pewnymi ograniczonymi względami. Język Puszkina znalazł również uznanie u Adama, z równie niewytłumaczalnych względów. Jednak prawdziwą pasją Romka, i to już od ładnych paru lat, była gra na kontrabasie. Do szkoły muzycznej chadzał pilnie z „babcią” na plecach, jak pieszczotliwie określał swój instrument.

– Brawo za ambicję – stwierdził życzliwie polonista. – Szczerze ci życzę, żeby ci się udało.

Nikt wówczas nie przypuszczał, jak wysoko zajdzie Romek…

– No, a ty, Gawlik? – Kwiatkowski zwrócił się do Adama.

– Zasadnicza szkoła zawodowa o kierunku stolarz-cieśla – odpowiedział zagadnięty.

– O, a nie kusiła cię szkoła średnia? W końcu matura to matura – z lekkim zdziwieniem spytał polonista.

– On ma przesrane w chacie – wyrwał się Romek, zanim Adam zdołał cokolwiek odpowiedzieć.

– To znaczy trudną sytuację ma. Jego staruszkowie umarli i mieszka z bratem i bratową. Chleją tam ostro i Adaś nie ma jak zakuwać. Znaczy piją alkohol. Ale Adaś nie pije. Nie, nie, to jest nasz koleżka i swój człowiek. Nie, Adaś? – Romek poklepał go przyjaźnie po plecach.

Adam spojrzał przepraszająco na Kwiat­kow­skiego, a Ryśkowi zdało się, że między tymi dwoma, tak przecież różnymi osobowościami nawiązuje się wątła nić porozumienia. Jakby nagle dwie bratnie dusze odnalazły się w mroku. Trwało to ułamek sekundy, lecz od tego momentu życie Adasia w jakiś magiczny sposób zostało związane z tym człowiekiem, który dotychczas budził w swoich uczniach skrajne uczucia: od głębokiej nienawiści do ogromnego szacunku, momentami graniczącego z pewną formą uwielbienia i podziwu.

– A ty, Maliński, nie chlejesz? – spytał prowokacyjnie nauczyciel.

– Ja tam nie chleję, ale zależy co pan ma…

Kwiatkowski znów roześmiał się serdecznie, a Rysiek miał ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię. Taka łajza do reszty psuła im opinię. Na szczęście profesor wziął to za doskonały żart, nie rozumiejąc, że chłopak mówi zupełnie poważnie.

– Ty, Kamiński pewnie w ogólniaku jesteś... – zwrócił się do Ryśka.

– Liceum zawodowe – powiedział Rysiek krótko.

Jakoś dziwnie było mu wstyd, że rozczarowuje człowieka, którego właściwie nigdy specjalną sympatią nie darzył. Jak większość chłopaków w tamtych czasach, ewentualne pójście do liceum ogólnokształ­cącego uważał za plamę na honorze. Szli tam przecież tylko lalusie z dobrych rodzin. Egzemplarze, które miewały czasem trochę oleju w głowie, jak jego skromna osoba, lądowały w technikach lub właśnie w liceach zawodowych.

– Skąd taka decyzja? – zainteresował się profesor, nie kryjąc zaskoczenia.

– A, tak się jakoś złożyło… – odrzekł Rysiek, próbując wywinąć się od niewygodnego tematu.

Nie mógł przecież powiedzieć mu prawdy, bo nauczyciel po prostu by go nie zrozumiał. Właściwie nikt normalny nie zrozumiałby jego motywacji, ale takie to były czasy.

– Chociaż tyle dobrze, że maturę będziesz miał. Myślałeś może o jakichś studiach? – polonista nie dawał za wygraną.

– Pewnie by się na jakieś poszło, ale jeszcze nie wiem – Rysiek nie odważył się powiedzieć, że chodzi mu po głowie polonistyka.

– Może jeszcze trochę herbaty? – zaproponował Kwiatkowski.

– Ja już muszę spadać – bezceremonialnie odpowiedział Romek i wstał z kanapy.

– My też już będziemy szli. Bardzo dziękujemy za gościnę – Rysiek starał się ratować sytuację.

– Mam nadzieję, że nie zapomnicie o starym nauczycielu i jeszcze wpadniecie na pogawędkę

– powiedział szczerze Kwiatkowski, najwyraźniej żałując, że goście już wychodzą.

– Przyjdziemy na pewno – powiedział Adam.

Pożegnali się grzecznie i wyszli. Ich pierwsza wizyta dobiegła końca.

– Aleś nam nagrabił u Kwiatka, Romuś – skarcił kolegę Rysiek.

– Nie gadaj głupot! Trzeba być sobą i zachowywać się naturalnie – żachnął się Romek.

cdn

Marek Kędzierski – autor powieści sensacyjnych, które szybko zdobyły sobie rzesze wiernych fanów



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor