Pamiętam rewolucję jako człowiek, który brał w niej aktywny udział i myślał, że trafi do raju. W rzeczywistości trafił do piekła – opowiada o wielkiej przemianie w Iranie dawny aktywista lewicowej opozycji Huszang Asadi. Tamte wydarzenia to kolejny przykład zastąpienia jednej tyranii przez drugą, do tego jeszcze gorszą.
Reżim szacha Mohammada Rezy Pahlawiego stawał się w latach 70. coraz słabszy, a jednocześnie coraz bardziej represyjny. Tempo przemian społeczno-gospodarczych nie zapewniło władcy Iranu miłości poddanych. Oprócz nowoczesności w stylu zachodnim oczekiwali oni jeszcze jednej rzeczy oczywistej w Europie czy USA: wolności politycznej. Dyktatura, nawet udająca najbardziej oświeconą, nie może sobie na taką wolność pozwolić.
W kraju powoli powstawała opozycja polityczna. Miała ona różne oblicza. Wielu działaczy było „zwykłymi demokratami”, którzy nie mieli nic przeciwko unowocześnianiu państwa w stylu zachodnim, chcieli tylko większej sprawiedliwości, udziału w rządach i przeciwstawienia się korupcji, marnotrawstwu i pysze dworu szacha. Wielu z nich pamiętało jeszcze lata 50. i nieudane próby, które podjął lewicowy premier Mohammad Mosaddegh, obalony z tego powodu przez Amerykanów i Anglików. W Iranie była też partia komunistyczna, która żądała sprawiedliwości społecznej, reform czy upaństwowienia gospodarki, przede wszystkim zaś nienawidziła USA, które wspierało rządy Pahlawiego, i które dla wszystkich ówczesnych komunistów wydawało się głównym złem tego świata. Z tego powodu sympatyzowali oni (nie tylko ideowo) ze Związkiem Radzieckim, który znajdował tuż za północną granicą Iranu.
Była jednak siła polityczna, która miała prawdopodobnie największe wpływy i najbardziej sprzeciwiała się wizjom szacha. Chodzi o opozycję islamską, skupioną wokół duchownych szyickich. Przywódcą tego skrzydła był ajatollah Ruhollah Chomeini – przedstawiciel szyickiego rodu duchownych i znawców prawa islamskiego. Był człowiekiem bardzo dobrze wykształconym, zwłaszcza w swojej dziedzinie, jednocześnie zaś konserwatywnym i radykalnym. W centrum jego światopoglądu znajdowała się tradycja i religia muzułmańska, i to ona miała regulować relacje społeczne czy uprawnienia władzy. Pomysł na Iran, który prezentował prozachodni szach, nie podobał się muzułmańskiemu duchownemu. Równouprawnienie kobiet, koedukacyjna szkoły, świeckie sądownictwo, wolna prasa, europejska kultura – to wszystko wydawało się islamistom dziełem zła i zagrożeniem dla tradycyjnego, muzułmańskiego porządku.
Chomeini w latach 60. musiał opuścić Iran i wyjechać na Zachód (ostatecznie trafił do Francji), był jednak najważniejszym autorytetem dla szyitów którzy sprzeciwiali się rządom szacha. Jego nauki, m.in. nagrywane na kasety magnetofonowe kazania, były przekazywane do kraju. To właśnie w ten sposób Irańczycy na głębokiej prowincji mogli usłyszeć spokojny głos ajatollaha, który mówił, że rządy szacha są złe i że powinny zostać obalone. Idea ta, w połączeniu z powiększającym się rozwarstwieniem między biednymi muzułmanami a elitą wierną szachowi, jeszcze bardziej zwiększało to niezadowolenie.
W końcu lat 70. przerodziło się ono w opór. Na ulicę wyszli mieszkańcy miast, głównie studenci i przedstawiciele młodej inteligencji. Byli tam zarówno lewicowcy, jak i prawowierni muzułmanie. W ich kierunku padały strzały, byli zabici i ranni. To tylko zwiększało gniew i opór – uroczystości żałobne przekształcały się w nowe marsze i demonstracje, które znowu rozpędzano za pomocą wojska. Ryszard Kapuściński w swoim słynnym Szachinszachu opisywał, jak bunt rodził się na tradycyjnym irańskim bazarze – wśród rozmów i trosk dnia codziennego ludzie zaczynali protestować i porywać ze sobą tłum niezadowolonych.
W styczniu 1979 r. rewolucja stawała się faktem. Szach zaczynał mieć już coraz mnie zwolenników, wielu żołnierzy chciało przyłączyć się do protestujących. 16 stycznia Mohammad Reza Pahlawi opuścił Teheran i wyjechał wraz z żoną na Zachód. Przez kilka dni sytuacja wydawała się jeszcze niepewna. Wtedy do Iranu wrócił Chomeini, witany jak bohater i ojciec Irańczyków. 5 lutego proklamował powstanie republiki islamskiej. Oprócz wprowadzenia demokracji (ajatollah był jej zwolennikiem, choć nie w liberalnej wersji zachodnioeuropejskiej) ustanowiono również instytucje, które stały się fundamentem rządów duchownych w państwie. Wprowadzono Zgromadzenie Ekspertów, ciało złożone z islamskich duchownych, a na czele państwa stanął Najwyższy Przywódca (był nim Chomeini), posiadający ogromną władzę nie tylko religijną, ale państwową. Władza religijna kontroluje i nadzoruje prezydenta, rząd i parlament, który wybierany jest w demokratycznych (albo quasi-demokratycznych) wyborach.
Kilka lat po dojściu do władzy Chomeini przekształcił swój kraj w islamską dyktaturę – rozpoczął długą i krwawą wojnę z Irakiem Saddama Husajna a także zlikwidował resztki świeckiej i lewicowej opozycji. Zacytowany na początku Huszang Asadi jako członek partii komunistycznej trafił do więzienia, a w swoich wspomnieniach oddał jego piekło – tortury, radykalizm religijny oficerów śledczych, łamanie więźniów. W 1988 r. na rozkaz ajatollahów wymordowano prawdopodobnie kilka tysięcy przeciwników politycznych, bardzo często będących prawowiernymi muzułmanami.
Chomeini zmarł w czerwcu 1989 r. Sprawował niemal absolutną władzę do końca życia. Dziś Iranem rządzą ludzie, którzy byli jego uczniami. Dalsze losy tego państwa stanowią jednak wielką zagadkę...
Tomasz Leszkowicz
'