----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

29 stycznia 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

część 9

ROZDZIAŁ III

Robert Kracik wracał właśnie do domu z jedynego w mieście liceum ogólnokształcącego, pogrążony w rozmyślaniach nad sposobem pozbycia się pewnej Anki, która, diabli nadali, zakochała się w nim bez pamięci. Nie pierwsza i nie ostatnia, jako że Robert nigdy nie musiał zbytnio się wysilać, by zawrócić dziewczynie w głowie. Urody mu natura nie poskąpiła, a i miał swoje sposoby na płeć przeciwną. Niestety, czasem dziewczyna obdarzała go głębokim uczuciem już po pierwszej nocy i powstawał problem. Będąc mężczyzną o czułym sercu, cierpiał niewymownie, mówiąc nieszczęsnej prosto w twarz, że jej nie kocha i nie ma u niego żadnych szans. Dlatego lepiej niech się od niego odczepi, jeśli nie chce, by się to dla niej mniej przyjemnie skończyło. Nic więc dziwnego, że kobiety jednocześnie kochały go i nienawidziły.

Gonitwę myśli przerwał mu niespodziewanie Adam, który wyrósł przed nim jak spod ziemi. Czekał na kolegę już od dwóch godzin.

– Cześć, Robert – wyciągnął rękę na powitanie.

– Cześć... – Robert nie ukrywał zaskoczenia, lecz szyb­ko wrócił do swojej zwyczajowej pozy. Założył ręce na piersiach i protekcjonalnie spojrzał na kolegę. – No, co tam?

– Sprawę mam.

– Ee, co jest? Znając ciebie, to pewnie z jakąś laską jest problem.

– Kurde, jakbyś zgadł. Znasz Terkowską, nie?

Robert spojrzał na niego z góry. Adam nie był odpychający, ale szukał nie w tych kręgach, co trzeba. Po prostu nie ta liga. Obiło mu się o uszy, że już od szkoły podstawowej podkochiwała się w nim niejaka Basia Roszak, którą ktoś mu kiedyś pokazał z daleka. Ciekawe, że bez wzajemności.

Była to cichutka dziewczyna o bardzo delikatnej, nigdy nie podkreślanej makijażem urodzie. Czasem spotykali się przy różnych okazjach albo na ulicy i wymieniali grzecznościowo kilka słów, jak to znajomi chodzący wcześniej do jednej klasy. Basi nie przeszkadzał fakt, że Adaś urodą nie grzeszył, choć był potężnie zbudowany. Bardziej ujmował ją charakter chłopaka. Adaś nigdy nie pozostawał obojętny na nieszczęścia innych, czego wyrazem również była troskliwa opieka nad zaniedbywanymi przez rodziców bratanicami. Basia doskonale wiedziała, że starsza z sióstr urodziła się bez dwóch palców, lecz troskliwa opieka Adasia pozwoliła zapomnieć jej o tym problemie. Basia niejeden raz widziała chłopaka na spacerze z bratanicami, dla których był najlepszym wujkiem, jakiego sobie można było wymarzyć.

– Tu cię boli! Wiesz co, Adaś? Nie oszukujmy się, Alainem Delonem to ty nie jesteś. Powiedzmy sobie szczerze... Twoja gęba nie pomaga w wyrywaniu lasek, ale to nie twój główny problem…

– A niby co jest?

– Bo ty to jesteś taki zasmarkany romantyk! Zaraz byś się chciał zakochiwać, chodzić za rączkę na spacery i takie tam pierdoły. Z babą to trzeba po męsku. Zagadać i do wyra, a jak nie chce, to won! Niedzisiejszy jesteś, chłopie.

– Pieprzenie... – odparł zrezygnowany Adaś. – Poznaj mnie z Terkowską. Dobrze ją znasz, prawda?

Robert uśmiechnął się z politowaniem. Kumplowali się z Adamem już od wielu lat i nie widział możliwości sprowadzenia go na właś­ci­wą drogę. Adam był po prostu skazany na sercowe rozterki. Zresztą sam się o to prosił.

– Jasne. Akurat dobrze się składa, bo starzy wyjeżdżają na parę dni, więc chata wolna i w sobotę jest u mnie impreza. Będzie parę osób. Ewka też ma przyjść. Wpadnij koło szóstej i przynieś ze sobą jakieś winiucho.

– Dobra! – ucieszył się Adam. – Będę na pewno!

– Cześć, Adaś! – głos Basi Roszak zabrzmiał cieplutko, pogodnie i nad wyraz filuternie.

Chłopak odwrócił się i uśmiechnął od ucha do ucha. W gruncie rzeczy lubił ją, choć nigdy nie traktował jej poważnie jako kobiety, co czasem bywało przyczyną uronionych przez nią w ukryciu kilku łez. Dla niego zawsze starała się być promienna, jednak była zbyt delikatna, by próbować mu się narzucać.

– Cześć, Basia – odpowiedział. – Co u ciebie?

– A, wszystko jakoś leci – odpowiedziała lekko.

– Ojciec się uspokoił? – indagował Adam.

Było to wyjątkowo niezręczne pytanie, w dodatku za­dane w obecności obcego, lecz Basia wybaczyła mu je natychmiast, podobnie jak każde inne grubiaństwo, gdyby tylko zechciał spojrzeć na nią inaczej. Ojciec dziewczyny cierpiał na schizofrenię paranoidalną i momentami sprawiał, że jego córka najchętniej zapadłaby się ze wstydu pod ziemię. Razem z matką, starszą już kobietą, nie zawsze potrafiły sobie z ojcem poradzić, a na tolerancję sąsiadów raczej trudno było liczyć. Dlatego wszelkie rozmowy na temat ojca nie należały do przyjemnych.

– Wszystko już dobrze – odpowiedziała grzecznie, lecz w jej uśmiechu ktoś bardziej rozgarnięty niż Adam z łatwością dostrzegłby smutek.

– No, Adaś, zachowaj się i przedstaw mnie koleżance

– Robert udał obruszonego.

– To jest Robert, kolega z podwórka, a to Basia, koleżanka z klasy – powiedział bezceremonialnie Adam.

– Dzień dobry – Basia dygnęła wdzięcznie, podając Robertowi delikatną dłoń.

– Cześć – odpowiedział Robert i szarmancko pocałował ją w wierzch dłoni, czym zrobił na dziewczynie duże wrażenie. Chłopak wiedział, jak działa to na płeć przeciwną

i skrzętnie wykorzystywał ten niemodny już wówczas, lecz jakże elegancki zwyczaj. – A może przyszłabyś z Adasiem do mnie na imprezkę w sobotę? Będzie miło. Pobawimy się, porozmawiamy, posłuchamy muzyki... – zaproponował.

Dziewczyna miała w sobie to coś, co zwykle bardzo intrygowało Roberta. Nie była brzydka, ale jej delikatna uro­da skrywała się za źle dobranymi okularami, uczesaniem na szarą mysz i wewnętrzną niechęcią do wyróżniania się z tłumu. On jednak potrafił dostrzec w niej atrakcyjną kobietę i postanowił wydobyć ją na światło dzienne, naturalnie dla własnej korzyści.

– Raczej nie. Może innym razem... – odpowiedziała niepewnie Basia.

– Ty, Adaś! Namów koleżankę, niech się trochę zabawi – nie dawał za wygraną Robert.

– No właśnie, Basia. Przyjdź. Na pewno będzie fajnie. Poznasz ciekawych ludzi i w ogóle. Nie daj się prosić.

– No dobrze, skoro tak mówisz… No to gdzie i o której?

– Adaś po ciebie wpadnie w sobotę i przyjdziecie razem. Prawda Adaś? – odpowiedział Robert.

– O, właśnie. Będę u ciebie gdzieś za piętnaście szósta, dobrze? – potwierdził Adam.

– Będę gotowa. Teraz muszę lecieć, bo mama czeka na zakupy. To na razie, pa – powiedziała dziewczyna i poszła w stronę supersamu.

W drodze do sklepu przypomniała sobie, że na sobotę zapraszał ją do kina syn sąsiadów, Andrzej. Już od dłuższego czasu starał się do niej zbliżyć, co jakiś czas proponując to spacer, a to wyjście do kawiarni czy do jedynego

w mieście kina Luna. Miły był z niego chłopak, ale wiedziała, że między nimi nic nigdy nie będzie, choć ewidentnie na to liczył. Basia mu się bardzo podobała i wcale tego nie krył. Znowu stanął jej przed oczami dzień, kiedy udało mu się ją wyciągnąć w piękną pogodę do pobliskiego parku, gdzie otwarcie powiedział Basi, że jest dziewczyną w sam raz dla niego i że nie spocznie, póki pewnego dnia nie zostanie jego żoną. Z jednej strony było to pochlebne wyznanie, bo rodzice Andrzeja mieli zakład fryzjerski w rynku i nieźle im się wiodło, lecz z drugiej strony, nie o takich deklaracjach marzyła, a jej natura nijak nie przystawała do nieskomplikowanej osobowości syna sąsiadów. Adam przynajmniej czytał czasem jakieś ciekawe książki. Ten jego kolega – Mistrzu – solidnie zadbał, by chłopaki nie wyrosły na analfabetów. A Andrzeja interesowały głównie relacje z rozgrywek piłki nożnej i walk bokserskich. Tym razem Andrzej będzie musiał pójść do kina z kimś innym, ponieważ Basia chciała zakosztować życia w innym świecie, do jakiego jej zdaniem niewątpliwie należał Robert.

Widywała go już wcześniej w towarzystwie najzamożniejszej młodzieży w mieście. Wśród dzieci badylarzy, lekarzy i ojców pracujących w Niemczech zachodnich czy w Stanach. Rzucał się w oczy swoim stylem bycia, pełnym ogłady i pewności siebie, czasem nawet graniczącej z arogancją.

– Niezła dupa! Skądżeś ją wytrzasnął? Wolna, czy trzeba będzie jakiemuś frajerowi ją odbijać? – spytał Ro­bert, gdy tylko dziewczyna oddaliła się nieco.

– No co ty, podoba ci się? – Adam nie krył zdziwienia.

– Niezła jest i z łóżka bym jej nie wyrzucił. Pierwszy i ostatni raz, oczywiście.

– Odpada. Jest bardzo porządna i na pewno nie uda ci się jej zaliczyć.

– Tak sądzisz? A ja myślę, że zaliczę ją w sobotę na imprezie – powiedział Robert, uśmiechając się szelmowsko.

– Chyba zwariowałeś! To cnotka, więc daj jej spokój. Poza tym będzie ze mną – powiedział Adam stanowczo.

– Zapominasz już, po co do mnie przychodzisz? Ty będziesz z Ewką, już ja się o to postaram. Twoją Basią zajmę się osobiście i daję ci uroczyste słowo honoru, że nie zrobię niczego, czego ona sama nie zechce.

– No to zobaczymy – odpowiedział Adam, podbudowany perspektywą spędzenia czasu w towarzystwie Ewy Terkowskiej.

– Do zobaczenia w sobotę o szóstej. Czołem! – rzucił Robert i wszedł do bloku.

cdn.

Marek Kędzierski – autor powieści sensacyjnych, które szybko zdobyły sobie rzesze wiernych fanów



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor