----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

05 lutego 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

Jeszcze w pierwszej połowie XIX w. mieszkańcy Chicago byli w stanie wszędzie dotrzeć pieszo. Wraz z powiększaniem się miasta pojawiło się zapotrzebowanie na transport publiczny, który w okresie kolejnych kilkudziesięciu lat stanowiły różnego rodzaju konne powozy i bryczki. Obecnie są one elementem historii, rozrywką dla turystów i według niektórych aldermanów niepotrzebnym już uczestnikiem ruchu drogowego w śródmieściu.

Pomysł wprowadzenia zakazu poruszania się po Chicago konnych dorożek zaproponował wpływowy radny, przewodniczący komisji finansów, Edward Burke. Uważa on, że minął ich czas oraz przydatność i należy się ich pozbyć.

Zwraca też uwagę, że podobne rozporządzenie zaproponował już nowy burmistrz Nowego Jorku, Bill de Blasio, któremu jednak na razie nie udało się przekonać radnych swego miasta.

„Przejażdżki dorożkami są już niepotrzebne w Chicago w 2014 r. – mówi radny Burke – Są dla miasta uciążliwe, stanowią zagrożenie dla ruchu drogowego, jest to okrutne dla zwierząt, a poza tym powinniśmy pobić pod tym względem Nowy Jork.”

W tej chwili obowiązuje w Chicago szereg praw regulujących działalność firm dorożkarskich. Konie muszą nosić specjalne pieluchy chroniące ulice przed zanieczyszczeniami, nie mogą pracować, gdy temperatura spadnie poniżej 15 stopni Fahrenheita lub wzrośnie powyżej 90. Poza tym konie nie powinny pracować na ulicach dłużej, niż 6 godzin dziennie i co 3 miesiące przechodzić badanie weterynaryjne.

„Niezależnie od obowiązujących przepisów wciąż pozostaje pytanie, czy ciągnięte przez konie powozy i bryczki powinny działać na terenie Chicago – mówi Burke – Moim celem jest choćby rozpoczęcie na ten temat dyskusji.”

Alderman przyznał, że propozycja zakazu pojawiła się po rozmowie z przedstawicielami organizacji People for the Ethical Treatment of Animals (PETA), którzy zwrócili uwagę na wykorzystywanie zwierząt.

Pierwszą reakcją burmistrza Chicago na zgłoszoną zmianę był żart, gdy stwierdził, że dla niego to „element modernizacji transportu publicznego w Chicago”. Chwilę później dodał jednak, że wspiera wprowadzenie podobnego zakazu.

Przedstawiciele firm dorożkarskich obsługujących Chicago są zaskoczeni i zasmuceni propozycją. Przekonują, że dbają o swe zwierzęta i przypominają, iż nigdy z ich powodu nie ucierpiał żaden pasażer ani pieszy.

Larry ortega, własciciel Chicago Horse & Carriage, zaprosił radnego Burke, by ten zobaczył na czym praca dorożek polega.

“Myślę, że ludzie za mało wiedzą o tym, jak działamy – mówi Ortega dodając, że jego firma jest otwartą księgą, gdzie każdy może się przekonać o sumiennym przestrzeganiu przepisów narzuconych przez miasto.

„Mam nadzieję, że będę miał okazję z nim o tym porozmawiać” – dodaje Ortega mając na myśli Edwarda Burke.

Chicago Horse & Carriage w latach 80. ubiegłego wieku posiadało aż 60 dorożek w Chicago. Obecnie jest ich 23. Firma operuje przez około 200 dni w roku, co głównie uzależnione jest od pogody.

Sugestia, że są one niebezpieczne jest – według właścicieli firm tego typu – pozbawiona jakichkolwiek podstaw.

“Dane z ostatnich 30 lat mówią same za siebie. Nigdy nikt nie zginął z naszego powodu.” – przekonuje Ortega mając na myśli zarówno pasażerów jak i pieszych, dla których w ocenie aldermana stanowią niebezpieczeństwo.

Dorożkarze mają nadzieję, że ich usługi będą kontynuowane, gdyż są jedną z atrakcji turystycznych miasta i ambasadorami Chicago.

„Chcecie zobaczyć zadowolonego turystę? Przyjdźcie na postój dorożek. Wszyscy chcą zobaczyć konia, dotknąć go, nawet jeśli nie decydują się na przejażdżkę” – mówią powożący miejskimi zaprzęgami.

To już drugi raz w okresie ostatnich kilku lat, gdy temat dorożek w śródmieściu pojawia się na sali obrad chicagowskiej rady. Miejmy nadzieję, że tym razem dyskusje będą spokojniejsze.

W 2011 r. dyskutowano na temat zanieczyszczeń. Do obowiązku zakładania koniom specjalnych pieluch dołożono wtedy nowy zapis. Osoby powożące konnymi dorożkami zobowiązane zostały do natychmiastowego usuwania z ulic moczu wydalanego przez te zwierzęta i nie zatrzymywanego przez wspomniane pieluchy. Nawet jeśli przytrafi się to na środku ruchliwego skrzyżowania i zagrozi bezpieczeństwu ruchu.

Dotknięta tym przepisem grupa nie była zadowolona. Przekonywano, że rozporządzenie spowoduje poważne problemy w ruchu drogowym w centrum miasta. Zastanawiano się również, dlaczego takie „wyróżnienie” spotkało wyłącznie konie, gdy dziesiątki tysięcy zarejestrowanych w centrum psów robi to bezkarnie po kilka razy dziennie na każdym trawniku i chodniku. Koni pracujących w śródmieściu Chicago jest tylko dwadzieścia kilka.

„Koń robi tyle, co setka psów” – odpowiadali zwolennicy nakazu – Może się to wydawać niewielkim problemem, do czasu, aż ktoś natknie się na taką kałużę podczas spaceru w śródmieściu”.

Dorożkarze przekonywali również, że koń jest roślinożerny, nie pije Coca Coli i piwa, w związku z czym jego mocz nie ma opisywanego przez aldermanów zapachu. Nie pomogło. Radni ustąpili tylko w jednym. Zgodzili się, by woźnica nie opuszczał swego miejsca i z góry spryskał kałużę specjalnymi, przyjaznymi dla środowiska środkami chemicznymi.

„Niebezpieczeństwo wypadku zostało zażegnane” – cieszyli się wówczas urzędnicy.

Jak tym razem będą wyglądały debaty zobaczymy wkrótce.

RJ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor