----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

05 lutego 2014

Udostępnij znajomym:

'

walka z ubóstwem czy likwidacja miejsc pracy?

Po 75 latach od wprowadzenia minimalnej stawki i tysiącach opracowań naukowych dotyczących jej wpływu na gospodarkę i społeczeństwo wciąż nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Dyskusja trwa w najlepsze, a strony posługują się wciąż tymi samymi argumentami.

Prezydent Barack Obama nawołuje Kongres do podniesienia federalnego minimum z obecnych 7 dolarów i 25 centów na $10.10. W naszym stanie robi to gubernator Quinn, który domaga się podniesienia płacy minimalnej na 10 dolarów z obecnych 8 dolarów i 25 centów.

„To prawdopodobnie najbardziej studiowane zagadnienie socjalne w historii Ameryki” – mówi Robert Bruno z University of Illinois w Chicago.

Debata trwa, tym razem w cieniu problemów trapiących ekonomię kraju, gdy większość pracodawców z niechęcią myśli o podnoszeniu kosztów, podwyżki zarobków zdarzają się tylko czasami, obniża się poziom życia najmniej zarabiających, a najbogatszy 1% powiela swój majątek.

Niektórzy nazywają tę debatę niepotrzebną, bo dotychczasowe badania wskazują na korzyści płynące z podnoszenia płacy minimalnej. Nie ma przynajmniej dowodów mówiących, że ma to negatywny wpływ na pracodawców i rynek pracy, chociaż niektóre badania wskazują na zmniejszenie się w niektórych rejonach liczby miejsc pracy w najmniej płatnych zawodach po wprowadzeniu minimalnej stawki godzinowej.

Ekonomiści zgadzają się, że stopniowe i powolne podnoszenie płacy minimalnej ma pozytywny wpływ na ekonomię i rynek. Zgadzają się również, że nagłe jej podwojenie może przynieść odwrotny skutek. Dlatego przeciwni są żądaniom niektórych grup domagających się jednorazowego podniesienia stawki minimalnej do poziomu aż 15 dolarów na godzinę.

Badania pokazują również, że po wprowadzeniu minimalnej stawki w 1938, za czasów prezydentury Franklina D. Roosevelt"a, pracodawcy zaoszczędzili sporo pieniędzy na poszukiwaniu pracowników i przyuczaniu ich do zawodu. Pokazują też, że nie wiązało się to z podniesieniem cen produktów, czego obawiają się niektórzy.

Jednak przeciwnicy podnoszenia minimalnych stawek przytaczają jedną z teorii, mówiącą, iż po podniesieniu płacy wzrasta cena produktu lub usługi, w związku z czym spada zapotrzebowanie, a tym samym ograniczana jest liczba miejsc pracy.

Przeprowadzone w 2007 r. na University of California badania częściowo potwierdzają to. Na badanym obszarze spadła liczba miejsc pracy. Chodziło jednak o najniżej płatne zajęcia. Dane te potwierdził William Wascher z Federal Reserve zajmujący się również tym problemem.

Poza tym wielu biznesmenów uważa, że rząd nie powinien wtrącać się w ich działalność i dyktować warunków.

„Czasami po prostu nie jest to najlepszy moment na podnoszenie minimalnych stawek” – mówi Kim Maisch z Krajowej Federacji Niezależnego Biznesu.

Tak jak teraz, gdy recesja jeszcze nie minęła i wiele małych biznesów obawia się o przyszłość. Zmuszanie ich do płacenia wyższych stawek może oznaczać ograniczenie zatrudnienia, a nawet likwidację działalności. W przypadku dużych korporacji oznacza to jedynie nieco mniejsze dywidendy dla udziałowców pod koniec roku.

Zwolennicy przekonują jeszcze, że wyższe stawki to więcej pieniędzy wprowadzanych do ekonomii. Tym samym działanie pozytywne.

Wiele osób uważa też, że to podatnicy dokładają się do zysku przedsiębiorstw. Minimalna stawka oznacza często poziom ubóstwa i kwalifikowanie się do pomocy socjalnej. Uzupełnieniem niskich zarobków się więc programy pomocowe utrzymywane z kieszeni podatników.

Podwyżka minimalnej stawki, dobra czy zła?

Pytanie to wciąż pozostaje bez odpowiedzi.

RJ



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor