Im więcej śniegu, tym mniej soli do posypywania ulic. We wszystkich miastach i miasteczkach zaczyna jej brakować. Lokalni włodarze powinni zwrócić się o pomoc do sąsiadów z północy, którzy problem ten częściowo rozwiązali. O ile w okolicach Chicago jednym z elementów mieszanki jest sok z buraków, o tyle w Wisconsin jest nim produkt uboczny produkcji serów.
Dotychczasowe opady śniegu stawiają obecny sezon zimowy na 4 miejscu w historii naszego regionu. A przecież to nie koniec. Do rekordu z 1979 r. brakuje jeszcze ok. 30 cali, którego pobicie nie jest niemożliwe, choć mało prawdopodobne.
Śniegu jest jednak tyle, że nieprzygotowane na srogą zimę miasta zaczynają odczuwać brak gotówki i środków na jego usuwanie. Nie tylko w Illinois.
Niektóre miasta w Wisconsin, w tym Milwaukee, zwróciły się po pomoc do wytwórni serów. Zamiast wylewać do ścieków setki tysięcy galonów solanki, która jest produktem ubocznym w procesie ich produkcji, wykorzystują ją do usuwania śniegu z dróg. Oczywiście sama solanka nie wystarczy, dodawana jest do kupowanych mieszanek. Jednak okazuje się doskonałym dodatkiem. Rozpuszcza bowiem śnieg i lód w znacznie niższych temperaturach i wzmacnia przylepność tradycyjnej soli, która dzięki temu nie spływa na pobocze i okazuje się o wiele bardziej skuteczna.
Większość mieszkańców naszej aglomeracji na pewno pamięta, gdy podczas rekordowych mrozów tony soli rozrzucanej po ulicach nie czyniły lodowo-śniegowej pokrywie zbyt wielu szkód. Było po prostu zbyt zimno. W tym czasie mieszkańcy wielu miast w Wisconsin poruszali się po suchych i czarnych nawierzchniach. Właśnie dzięki solance pozostałej po produkcji serów.
Burmistrz Chicago zapewnia, że miasto ma wystarczające zapasy i do końca zimy nie powinno być żadnych problemów. Mają je jednak już teraz inne miejscowości, które dysponują znacznie mniejszymi budżetami.
Specjaliści przypominają, że w ostatnich tygodniach zimy zapotrzebowanie na sól do posypywania ulic jest znacznie większe, niż w grudniu i styczniu. Wiąże się to z większymi skokami temperatur. W dzień mamy dodatnie, rozpuszczające lód i śnieg, w nocy wszystko to na powrót zamarza. Interwencja drogowców konieczna jest więc niemal codziennie.
Solnej mieszanki drogowej brakuje, bo nie nadążają producenci i dostawcy. Na rzekach w okowach lodu stoją unieruchomione barki z jej zapasem. Transport ten przyda się przed kolejnym sezonem, na razie musimy sobie jakoś radzić.
Na przykład w Aurorze zużyto już 13,500 ton soli drogowej, tyle samo ile podczas całego ubiegłorocznego sezonu. Naperville zużyło cztery razy więcej, niż rok temu, a Oak Park i Elgin ok. 75%. W wielu miasteczkach, choćby w Maywood, soli już się nie używa, bo pozostałe resztki mają służyć na wypadek gwałtownego ataku śniegu i mrozu podczas ostatnich 6 tygodni zimy.
Pozostaje więc solanka.
Pytanie tylko, czy ma znaczenie z produkcji jakiego sera pochodzi.
Okazuje się, że tak.
„Powinniście używać tej z produkcji sera provolone lub mozzarelli” – mówi
Jeffrey A. Tews, szef operacji drogowych w departamencie transportu Milwaukee.
Solanka z Wisconsin wykorzystywana jest już jednak na tamtejszych drogach, a jej zapasy są przecież ograniczone. Illinois musi więc zwrócić się do własnych farmerów, ewentualnie poprosić na przykład Kalifornię, obok Wisconsin największego producenta przetworów z mleka, który do odladzania dróg jej nie potrzebuje.
Specjaliści na północy na razie prowadzą bardzo dokładne badania wykorzystania solanki na ulicach. Wiele jest bowiem niewiadomych:
– Czy wiosną na ulicach utrzymywać się będzie zapach sera?
– Czy składnik ten zwabi gryzonie, konkretnie szczury?
– Czy korzyści z użycia tego składnika są warte dodatkowych kosztów przewożenia solanki z fabryki serów?
Odpowiedzi na te pytania poznamy niedługo. Kto wie, może w przyszłym roku zima w okolicach Chicago będzie pachnieć nieco inaczej?
RJ
'