----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 lutego 2014

Udostępnij znajomym:

'

Adam przycisnął rękę Basi do policzka, tak moc­no, jakby godzina rozstania już nadeszła. Dziew­czyna uśmiechnęła się, tym razem smutniej niż zwykle. Doskonale wiedziała, że wojsko czekało każdego, i prędzej czy później jej Adasia też nie minie.

– Będę do ciebie przyjeżdżała do jednostki i będziemy spędzać ze sobą cały twój wolny czas. Przecież chyba mnie nie wygonią – powiedział rezolutnie.

– Basiu, dostałem bilet do Krakowa. Tam nie da się często przyjeżdżać z Żar. Poza tym wizyty są w niedziele i to nie w każdą. Nie ma szans, żebyś mnie odwiedziła przed przysięgą. A to cały miesiąc – powiedział smutno.

– Strasznie długo! Miesiąc? I naprawdę nie poz­wolą nam się zobaczyć?

– Raczej nie... Będziesz tęsknić?

– Będę usychać, a jak przyjadę na przysięgę, to cię zacałuję na śmierć za cały ten stracony czas.

Adam uśmiechnął się błogo na myśl o byciu zacałowanym przez tę dziewczynę – warto będzie poczekać ten miesiąc w wojsku. Mocno przytulił Basię, a ona położyła mu głowę na ramieniu.

Wiosna tego roku budziła się powolutku, by gwałtownie dać znać o swoim istnieniu w tym akurat dniu. Siedzieli na ławeczce, wtuleni w siebie, wsłuchując się w pierwsze świergoty ptaków. Czas jakby stanął w miejscu.

– Trzy tygodnie… – szepnęła Basia bardziej do siebie, niż do niego. – A potem dwa długie lata. Trzeba się cieszyć tymi tygodniami. Niech trwają jak najdłużej.

– Wojsko szybko minie, zobaczysz. Przecież na pewno będę dostawał przepustki, urlopy za dobre sprawowanie i w ogóle. Ani się obejrzysz, jak znowu będziemy razem. A wtedy zostaniesz moją żoną.

Basia uśmiechnęła się do niego promiennie, tak jak potrafiła tylko ona. Jej marzenia się spełniają. Stworzy rodzinę z człowiekiem, którego kocha z całych sił, kocha całą duszą i ciałem, a on żywi do niej równie gorące uczucia. Razem się zestarzeją i będą prowadzać wnuki –  może do tego samego parku, może siadając na tej samej ławeczce. „Życie jest takie piękne” – pomyślała Basia, wciąż nie mogą uwierzyć we własne szczęście.

– Ale będziesz mi pomagał przy sprzątaniu – zagadnęła filuternie. – Bo inaczej za ciebie nie wyjdę.

Adam zmarszczył brwi, udając dezaprobatę, a potem zrobił minę człowieka, na którego zwaliło się nagle jakieś ogromne nieszczęście.

– Nie wyjdziesz za mnie? No to ja się idę topić! – zagroził. – Albo nie, woda za zimna. Idę się wieszać – powstał z ławki i rozglądał się za odpowiednią gałęzią. – Albo nie, zastrzelę się. Poproszę o pistolet.

Wyciągnął do dziewczyny dłoń, jakby oczywisty był fakt, że za chwilę wręczy mu ona broń palną, z której pomocą dokończy żywota. Basia śmiała się w głos i składała ręce.

– Siadaj, wariacie. Siadaj! Wyjdę za ciebie.

– Ale właściwie po co ja się mam zabijać, skoro przecież lubię sprzątać – zreflektował się Adam.

– W takim razie musisz za mnie wyjść – nie ma rady.

Patrzył na śmiejącą się Basię i podobnie jak ona nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Już za dwa lata będą na zawsze razem.

– Ale uwaga, jest jeden warunek.

– Jaki? – Basia udała zaniepokojenie.

– Śniadania do łóżka będę ci robił tylko dwa razy w tygodniu.

– Hmm... No nie wiem... To chyba jednak za ciebie nie wyjdę.

– A trzy? – zapytał nieśmiało Adam.

– Trzy mogą być. No to jednak wyjdę za ciebie.

Chłopak skoczył na oparcie ławki i ledwie utrzymując równowagę, wrzasnął:

– Ludzie! Ludzie! Basia obiecała, że zostanie moją żoną!

– Cicho, Adaś, cicho! Daj spokój… – uspokajała go narzeczona, śmiejąc się radośnie.

Adam usiadł, wziął ją za ręce i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Wiesz, że Bóg istnieje? Dał mi ciebie i zawsze będę mu za to dziękował. Bóg dał nam siebie i zawsze będziemy mu dziękowali. Razem – odpowiedziała.

Wzięli się za ręce i poszli w głąb parku na długi, wiosenny spacer.

Praca w żarskim Spomaszu nie należała do najciekawszych, ale Adam nie mógł akurat znaleźć niczego w swoim zawodzie, a tu płacili całkiem nieźle. Na pewno wystarczy na utrzymanie rodziny, a po wojsku obiecali podwyżkę.

– Co tam Adaś, do wojska już gotowy? Ile to jeszcze? – zagadnął przyjaźnie Edzio Kolasa, brygadzista.

– Gotowy, panie majster. Jutro. Ale potem wracam, bo robota czeka i żenię się – odpowiedział.

– A, słyszałem, słyszałem… Na wesele, mam nadzieję, zaprosisz.

– Zaproszę, panie Edku, zaproszę – uśmiechnął się chłopak.

– No – mistrz Kolasa podniósł palec na wysokość twarzy. – Trzymam cię za słowo. Popijemy weselnej.

– Popijemy, panie majster.

Po pracy Adam chciał jeszcze wpaść do pana Julka. Ostatnio nauczyciel wspominał, że musi mu coś jeszcze powiedzieć, zanim chłopka zgłosi się do jednostki. Od dłuższego już czasu był dla chłopaka jak ojciec i pokochał go szczerze, jak syna, którego nigdy nie miał. Kazał też mu pilnie ćwiczyć. Po rozmowie z nauczycielem, pod wieczór, Adam zamierzał wpaść jeszcze do Basi, ciesząc się z góry na to spotkanie.

Dziewczyna spoglądała co chwilę na zabytkowy zegar stojący w dużym pokoju. Został jeszcze po babci i był naprawdę piękny. Wskazówki przesuwały się leniwie, jakby uznały, że dosyć się już napracowały i czas odpocząć. Każda minuta wlokła się w nieskończoność. Basia czekała na chłopaka już od rana. Wzięła sobie w biurze dzień wolnego, żeby pomóc mamie umyć okna i posprzątać w domu przed zbliżającymi się świętami Wielkiej Nocy. Mieszkanie lśniło, a czas zdawał się płynąć z prędkością muchy w smole. Wiedziała, że Adam kończy pracę o drugiej, ale ostatnio dorabia sobie po godzinach. Mówi, że w wojsku pieniądze się przydają. „Właściwie po co?”, myślała. „Jedzenie i ubranie ma, a papierosy przecież rzucił. A przynajmniej tak mnie zapewnia”. biecał, że będzie nie później, niż o szóstej. Jeszcze cała godzina. Dlaczego ten czas się tak wlecze?!

Basiu – mama weszła do pokoju. – Będę potrzebowała masła na ciasto. Pani Mela mówiła, że gdzieś załatwi. Masz tu pieniądze, skocz na Męczenników i przynieś od niej. Może będzie miała choć ze dwie kostki. Tylko nie idź przez garaże. Tam są gęste krzaki, jeszcze cię kto napadnie.

Mamusiu, tamtędy normalnie ludzie chodzą i ja­koś ich nikt nie napada. Przecież nie będę leciała przez miasto. Poza tym Adaś ma przyjść o szóstej – odpowiedziała i wybiegła z domu.

cdn

Marek Kędzierski – autor powieści sensacyjnych, które szybko zdobyły sobie rzesze wiernych fanów



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor