Mamy je w Chicago, prawdopodobnie prędzej, czy później pojawią się w innych rejonach Illinois. Poprzedzi to jednak gorąca debata w stanowym parlamencie, gdyż nie wszyscy legislatorzy są im przychylni.
Na razie politycy z Illinois wyrażają mieszane opinie na temat zaproponowanej niedawno ustawy, która pozwalałaby na instalację fotoradarów na terenie całego stanu. Jak pamiętamy, obecnie mogą one być montowane w miastach powyżej miliona mieszkańców, co właściwie dotyczy wyłącznie Chicago. Jednak od kilkunastu miesięcy toczy się dyskusja wokół ich ekspansji. Wiele mniejszych miast chciałoby je widzieć u siebie – oficjalnie dla poprawy bezpieczeństwa, nieoficjalnie dla poprawy budżetu.
Niektórzy politycy nazywają te urządzenia “policjantem w pudełku” i uważają, iż nękają one kierowców. Inni przekonują, że pomagają w poprawie bezpieczeństwa na drogach.
Dyskusja na ten temat prowadzona jest nie tylko w Illinois. W wielu stanach politycy dochodzą jednak do innych wniosków i nie próbują ukrywać, że urządzenia te pomagają w równoważeniu budżetu. Coraz częściej zdarza się, że poszczególne rejony rezygnują z elektronicznej kontroli ruchu drogowego nie widząc poprawy bezpieczeństwa, a jedynie irytację karanych mandatami kierowców, jednocześnie wyborców.
U podstaw wprowadzania systemów kamer i fotoradarów zawsze leżą argumenty dotyczące bezpieczeństwa. Nie powinniśmy jednak zapominać, że w ciągu 10 lat funkcjonowania kamer na skrzyżowaniach, Chicago zarobiło dzięki nim już 375 milionów dolarów. W pierwszym miesiącu działania zaledwie części fotoradarów, budżet zasilony został dodatkowymi 200 tysiącami dolarów.
RJ
'