----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

19 marca 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

Prezydent Rosji Władimir Putin we wtorek przejął Krym jako część Federacji Rosyjskiej, odwracając to co określił jako historyczną niesprawiedliwość dokonaną przez Związek Sowiecki 60 lat temu i ignorując głosy międzynarodowego sprzeciwu. W emocjonalnym wystąpieniu przed zebraną w pałacu kremlowskim elitą kraju, Putin oświadczył, że nie dąży do dalszego podziału Ukrainy, ale zamierza chronić rosyjskie interesy przed zachodnimi, a w szczególności amerykańskimi działaniami, które mogą doprowadzić Rosję do poczucia osaczenia.

„Krym zawsze stanowił integralną część Rosji w sercach i umysłach ludzi”, deklarował Putin w swoim wystąpieniu w kremlowskiej sali świętego Jerzego przed setkami członków obu izb parlamentu, gubernatorami i innymi notablami. Jego przemówienie było wielokrotnie przerywane przez gromkie oklaski, owacje na stojąco i pod koniec okrzyki „Rosja, Rosja”. Niektórzy wśród widowni ocierali łzy.

Aneksja Krymu sprowokowała wznowienie głosów potępienia i groźby ostrzejszych sankcji i izolacji dyplomatycznej w celu ukarania Putina, jakkolwiek niejasne pozostaje jak bardzo Zachód zechce dawać szkołę Putinowi. Stany Zjednoczone, Europa i Ukraina zapowiedziały, że nigdy nie uznają tego, co w ustach odwiedzającego Polskę we wtorek Bidena było niczym więcej jak tylko zagarnięciem ziemi. Przywódcy grupy, która była dotychczas określana jako grupa ośmiu zapowiedzieli, że zbiorą się w przyszłym tygodniu jako grupa siedmiu, wyłączając Rosję z klubu, o którego członkostwo desperacko zabiegała.

Rzecz jasna sankcje nałożone na Rosję do tej pory nie były w stanie odwieść Putina od zamiaru aneksji. Pośpiesznie zajął Krym dowodząc, że jest to zgodne z prawem międzynarodowym i działaniem precedensowym. Putin, kierując krajem od 14 lat, widocznie był gotowy na podjęcie ryzyka, że oburzenie w końcu minie, podobnie jak miało to miejsce w rosyjskiej wojnie przeciwko Gruzji w roku 2008, głównie z tego powodu, że Rosja pełni zbyt ważną rolę by móc ją zignorować na mapie świata.

Zaledwie w kilka godzin po zapowiedzi, że nie będzie ani jednego wystrzału w militarnej interwencji na Krymie, grupa żołnierzy otworzyła ogień podczas szturmu nieokreślonych napastników na jednostkę woskową sił zbrojnych Ukrainy w Symferopolu, jeden żołnierz został zabity a drugi ranny, według oficera ukraińskiego znajdującego się wewnątrz bazy i oświadczenia ukraińskiego ministra obrony. W ukraińskiej stolicy, Kijowie, nowy premier Arsenij Jaceniuk oświadczył, że konflikt wkroczył z fazy politycznej w wojskową, obwiniając za to Rosję.

Szybkość, z jaką Putin dokonał aneksji Krymu, przesuwając granice międzynarodowe, które były uznawane jako część niezależnej Ukrainy od 23 lat, jest oszałamiająca i jak dowodzi przebieg wypadków, nie do powstrzymania. Amerykańscy i europejscy przywódcy rozpaczliwie poszukują obecnie właściwego rozwiązania, jakkolwiek początkowo kurczowo trzymali się nadziei, że Putin znajdzie polityczne wyjście z dramatycznie eskalującego się kryzysu rozpoczętego upadkiem rządu Wiktora Janukowycza 21. lutego. Tymczasem w ciągu tygodnia rosyjskie siły specjalne przejęły kontrolę strategicznych punktów Krymu, podczas gdy władze regionalne ogłosiły niepodległość i zwołały referendum na temat przyłączenia się do Rosji, które odbyło się w ubiegłą niedzielę.

Pomimo tego, że niektórzy skrytykowali głosowanie jako fałszywe, Putin już w poniedziałek uznał wyniki referendum, które nazwał „bardziej niż przekonywującym” z niemal 97 procentami głosów oddanych za odłączeniem się od Ukrainy. We wtorek podpisał traktat o przyjęciu Krymu i Sewastopola do Federacji Rosyjskiej. Ze strony Krymu podpisy pod dokumentem złożyli: przewodniczący Rady Najwyższej Władimir Konstantinow, premier Siergiej Aksjonow i mer Sewastopola Aleksiej Czałyj. Wcześniej Putin powiadomił obie izby parlamentu i rząd o otrzymaniu od Krymu i Sewastopola wniosków o przyjęcie ich w skład Federacji.

Traktat wymaga wprawdzie legislacyjnego zatwierdzenia, ale to tylko formalność biorąc pod uwagę niekwestionowaną władzę polityczną i szeroką popularność jego działań, które tylko podniosły poziom aprobaty społecznej i wywołały wrzenie nacjonalistyczne.

Prezydent Putin pojawił się na wtorkowym wiecu na koncercie na Placu Czerwonym świętując aneksję, która dla wielu Rosjan posiada znaczenie emocjonalne i historyczne. Wśród granych piosenek była również sentymentalna piosenka sowiecka pod tytułem „Walc sewastopolski”. „Po długiej, ciężkiej i wyczerpującej podróży, Krym i Sewastopol wracają do rodzinnego portu, krajowego wybrzeża, do domu, do Rosji”, Putin oświadczył zebranemu tłumowi, po czym wraz z chórem wojskowym odśpiewał hymn narodowy.

Od kiedy rozpoczęło się ukradkowe przejęcie Krymu, Putin wypowiedział publicznie niewiele na temat swych ostatecznych celów. Wyjątkowo obszerne uwagi pojawiły się podczas konferencji prasowej z udziałem garstki kremlowskich dziennikarzy, podczas której wydawał się niepewny i skrępowany, a czasem rozgniewany. W przepychu kremlowskiego pałacu we wtorek Putin brzmiał natomiast przekonywująco i arogancko.

Odwołując się do rosyjskiej i sowieckiej historii przedstawiał siebie jako opiekuna rosyjskich obywateli, nawet wykraczających poza post-sowieckie granice, odbudowując część imperium, które upadek Związku Radzieckiego pozostawił na łasce okrutnego losu, który opisał jako procesję nieszczęsnych przywódców demokratycznych na Ukrainie. „Miliony Rosjan poszły spać w jednym kraju, a obudziły się za granicą”, stwierdził. „W jedną noc stały się mniejszościami w byłych republikach sowieckich, a Rosjanie stali się jednym z największych, jeśli nie największym podzielonym narodem na świecie”.

Putin powoływał się na chrzest księcia Wladimira w X wieku, którego nawrócenie na chrześcijaństwo przekształciło królestwo znane wtedy jako Ruś w podwaliny imperium Rosji. Nazwał Kijów „matką rosyjskich miast”, jasno dając światu do zrozumienia, że uważał Ukrainę, wraz z Białorusią, za kraje, w których rosyjskie interesy zawsze będą miały duże znaczenie, bez względu na skutki uboczne aneksji Krymu.

Putin wyliczał miasta i miejsca bitew na Krymie, począwszy od XIX-wiecznych wojen z Anglią, Francją i Turkami po nazistowskie oblężenie w czasie drugiej wojny światowej, jako miejsca „drogie naszym sercom, symbolizujące rosyjską chwałę militarną i waleczność”. Powracającym motywem jego uwag było odbudowanie Rosji po okresie upokorzenia w następstwie upadku Związku Sowieckiego , który słynnie opisał jako „największa geopolityczna katastrofa XX wieku”.

Potępił to co nazwał globalną dominacją jednego supermocarstwa i jego sojuszników, która nastąpiła potem. Wymienił także listę skarg, od ekspansji NATO w kierunku granic Rosji, przez wojnę w Kosowie w roku 1999, kiedy był niewiele znanym pomocnikiem prezydenta Jelcyna, do wojny w Libii, która doprowadziła do upadku Muammara Kaddafiego w roku 2011, wskutek tego co nazwał fałszywym pretekstem do humanitarnej interwencji.

„Oszukiwali nas raz za razem, podejmowali decyzje za naszymi plecami, prezentując fakty dokonane”, stwierdził. „Tak było z ekspansją NATO na wschodzie, z rozmieszczeniem militarnej infrastruktury wzdłuż naszych granic. Zawsze mówili nam to samo: „To was nie dotyczy”.

W przypadku Ukrainy, Putin stwierdził, że Stany Zjednoczone i Europa „przekroczyły dopuszczalne granice” poprzez udzielanie pomocy nowemu rządowi, który szybko wyłonił się po tym jak Janukowycz uciekł ze stolicy w następstwie miesięcy protestu i śmiertelnych starć. Rosyjski prezydent skrytykował powstanie jako przewrót dokonany przez rusofobów i neonazistów i stąd, jego zdaniem, wspomagany przez obcokrajowców, potwierdzając, że usprawiedliwia to rosyjskie wysiłki w celu ochrony społeczeństwa Krymu. „Jeśli przyciśniesz sprężynę zbyt mocno, to się odgniecie”, podsumował.

Uzasadniał aneks posługując się tymi samymi argumentami, jakie posłużyły Stanom Zjednoczonym i Europie do usprawiedliwienia oddzielenia Kosowa od Serbii i nawet cytując amerykański raport złożony w Międzynarodowym Trybunale Narodów Zjednoczonych, kiedy rozpatrywano tę kwestię w roku 2009.

Putin nie ogłosił nowej zimnej wojny, ale otwarcie zakwestionował post-sowiecki porządek panujący przez niemal jedną czwartą stulecia dając jasno do zrozumienia, że Rosja była przygotowana do obrony przed dalszym wdzieraniem się czy mieszaniem się w obszary, które uważa za zasadnicze dla swego bezpieczeństwa.

Powiązał polityczne powstanie na Ukrainie z wiosną arabską i złowieszczo ostrzegł przed wysiłkami agitacji antyrosyjskiej. Sugerował, że opozycjoniści w kraju będą uważani za zdrajców, co stanowi temat rozbrzmiewający w społeczeństwie wychowanym na propagandzie dokumentalnej w krajowej telewizji i przyzwyczajonym do posunięć w celu zagłuszenia opozycyjnych organizacji i portali internetowych.

„Niektórzy zachodni politycy już straszą nas nie tylko sankcjami, ale możliwościami krajowych problemów”, stwierdził. „Chciałbym wiedzieć co to oznacza, działania swego rodzaju piątej kolumny różnorodnych krajowych zdrajców? Czy też powinniśmy oczekiwać, że pogorszą one społeczną i ekonomiczną sytuację i dlatego sprowokują niezadowolenie ludzi?”, zapytuje wcale nie retorycznie Putin.

Tymczasem czwartkowa zapowiedź prezydenta Obamy na temat wprowadzenia sankcji przeciwko Rosji poprzez wpisanie zamożnych osób powiązanych z rosyjskim rządem na czarną listę i używanych przez nich banków, stanowiła przygrywkę do dalszych sankcji dotyczących rosyjskiego eksportu energetycznego.

W odpowiedzi na amerykańskie sankcje, Putin wprowadził zakaz wjazdu na terytorium Rosji dziewięciu amerykańskim politykom, w tym przewodniczącemu Izby, Johnowi Boehnerowi, Harry’emu Reid z Nevady, senatorowi Johnowi McCain z Arizony, jak również trzem przedstawicielom Białego Domu.

W liście, który towarzyszył sankcjom wjazdowym, rosyjski minister spraw zagranicznych zapowiedział, że są one narzędziem z arsenału przeszłości, który przyniesie odwrotny skutek. „Niech nie będzie żadnej wątpliwości: odpowiemy na każdy atak wrogości”, zapowiada oświadczenie.

Na podst. The New York Times, oprac. EZ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor