----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

19 marca 2014

Udostępnij znajomym:

'

Według stanowego prawa osoba, która „celowo posługuje się urządzeniem pozwalającym na usłyszenie lub nagranie całej albo fragmentów konwersacji” popełnia przestępstwo. Chyba, że „robi to za przyzwoleniem wszystkich stron w niej uczestniczących”. Nie chodzi tylko o rozmowy prywatne, ale również słowa wypowiadane w miejscach publicznych. Niedawna decyzja sądu do pewnego stopnia znosi ten kontrowersyjny zapis.

W sądach Illinois rozpatrywanych było wiele pozwów wynikających z przyjętego w 1961 r. prawa. Większość z nich zakończyła się karą więzienia. W ostatnich latach na wokandę trafiły jednak sprawy przeciw temu zapisowi.

Przykładem może być DeForest Clark, który podczas rozprawy o alimenty reprezentował sam siebie w sądzie. W celu dokumentacji nagrywał rozprawy, a także rozmowy z prawnikiem strony przeciwnej odbywające się poza salą sądową. Uznano, że popełnił przestępstwo, gdyż takie działanie niezgodne było z obowiązującym prawem.

W czwartek Sąd Najwyższy Illinois zdecydował, że zakaz taki łamie pierwszą poprawką do Konstytucji. Jak zwykle w podobnych przypadkach, znaleźć można kilka zastrzeżeń.

Prywatna czy publiczna?

O ile nagrywanie rozmów prowadzonych w miejscach publicznych nie powinno być chronione, o tyle prywatne już tak. Każdy z nas oczekuje, że prowadzona w zaciszu domowym lub przez telefon dyskusja, czy wymiana zdań nie wydostanie się na zewnątrz. Określenie definicji jest jednak trudne, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich, mogących wystąpić okoliczności. Sąd musiał uznać zakaz nagrywania za nielegalny, zwrócił jednak uwagę, że chodzi o konwersacje prowadzone w warunkach nie pozwalających na zagwarantowanie prywatności. Przykładem mogą być rozprawy, wiece, i spotkania sportowe. Policjant w pracy nie powinien się spodziewać anonimowości i gwarancji, że wszystko co powie pozostanie tajemnicą. Podobnie urzędnik, czy polityk.

Jak to robią inni

Wiele innych stanów posiada podobne zapisy zakazujące nagrywania osób bez ich zgody, zarówno gdy chodzi o dźwięk, czy wideo. Jednak w większości tych stanów, z wyjątkiem Illinois i Massachussetts, prawo przewiduje wyjątek w przypadku osób pełniących publiczne funkcje, takich jak polityk czy policjant. Ustawodawcy doszli tam bowiem do wniosku, że osoby takie nie mogą, podobnie do zwykłych mieszkańców, spodziewać się zachowania prywatności podczas wykonywania swej pracy.

Prawo obowiązujące w Illinois i Massachussetts było wielokrotnie wykorzystywane do aresztowania osób próbujących nagrywać policjantów na służbie i inne osoby publiczne. Tak było choćby w 2010 r., gdy Tiawanda Moore zarejestrowała rozmowę z dwoma chicagowskimi policjantami próbującymi powstrzymać ją przed złożeniem skargi na kolegę, dotyczącej molestowania seksualnego. W momencie, gdy policjanci zorientowali się, że są nagrywani, 20-letnia Moore została zakuta w kajdanki i kolejne dwa tygodnie spędziła w areszcie. Groziło jej do 15 lat więzienia za złamanie prawa podpisanego w 1961 r. Po długiej batalii sądowej została w końcu uniewinniona.

W 2009 r. chicagowski artysta i jednocześnie aktywista, Christopher Drew, aresztowany został w centrum miasta na ulicy State za sprzedaż swych prac bez wymaganej licencji. Uznał to za naruszenie Pierwszej Poprawki i przysługujących mu praw, więc zorganizował sprzedaż swych prac po raz drugi, również na chodniku w tym samym miejscu. Tym razem w papierowej torbie ukrył magnetofon, który miał zarejestrować wymianę zdań z policją. Policjanci odkryli urządzenie, aresztowali mężczyznę. Spędził trzy dni w areszcie zanim wyznaczono datę rozprawy. Gdyby przegrał groziło mu do 15 lat. Zmarł jednak przed jej rozpoczęciem, więc ewentualna decyzja sądu pozostała nieznana.

Zrozumiałe, że ludzie nie chcą, by ich głos słyszany był na przykład w internecie. Jednak oczekiwania takie są w obecnych czasach nierealne. Przy takiej liczbie telefonów i kamer gdzieś ktoś, choćby przypadkowo, nagra nas, zwłaszcza jeśli znajdujemy się w miejscu publicznym. Nie powinniśmy w takim przypadku spodziewać się zagwarantowania prywatności. Nie możemy wtedy też dochodzić swych praw, ale jedynie spowodować w niektórych przypadkach usunięcie niechcianego nagrania z publicznego forum.

Prawo Illinois z 1961 r. posuwało się jednak zbyt daleko. Zakazywało jakichkolwiek nagrań i przy jego tworzeniu legislatorom nie chodziło wcale o ochronę osób prywatnych. W latach 60. magnetofony i kamery były duże i widoczne. Chodziło raczej o uchronienie polityków i innych osób piastujących funkcje publiczne.

Czy tym razem zmiana jest ostateczna?

Do zmiany obowiązującego w Illinois prawa prawie doszło w przeszłości już kilka razy. Choćby w ubiegłym roku, gdy Sąd Najwyższy odmówił rozpatrzenia wniosku o zmianę decyzji Sądu Apelacyjnego 7. Okręgu blokującej zakaz nagrywania osób publicznych. Decyzja ta zbiegła się jednak w czasie ze szczytem NATO w Chicago i obawą władz o powszechne nagrywanie mogących wystąpić konfrontacji przeciwników konferencji ze służbami porządkowymi. Aktywiści obawiali się, że amatorskie nagrania starcia z policją mogą ich autorom poważnie zaszkodzić. Na okres trwania szczytu prawo więc zawieszono, jednak już w kilka dni po jego zakończeniu zaczęło obowiązywać na nowo.

Czwartkowa decyzja sądu definitywnie zamyka temat – tak przynajmniej twierdzą prawnicy, którzy w przeszłości brali udział w rozprawach dotyczących skasowanego właśnie zapisu.

Decyzje sądów różnych instancji teoretycznie pozwalają już na nagrywanie osób publicznych we wszystkich stanach USA, również w Illinois. Niestety, wciąż dokonywane są aresztowania osób próbujących utrwalić zachowanie policjantów. Pozwalają na to inne przepisy. Policjant chcąc zastraszyć wideo-amatora może zatrzymać go za np. utrudnianie pracy policji, zakłócanie porządku i wiele innych przewinień, w które obfituje kodeks.

Przypadki takie są zwykle później odrzucane przez sąd, ale zanim to nastąpi spędzimy kilka dni w areszcie lub więzieniu, otrzymamy odpowiedni wpis do naszej historii i często poniesiemy opłaty sądowe.

Wielu dziennikarzy śledczych wielokrotnie spotkało się z takim zachowaniem policji. Filmowani oficerowie często sami kasują nagranie umieszczone w telefonie komórkowym lub innym nośniku, co już samo w sobie jest przestępstwem. Niestety, przypadki takie są trudne do udowodnienia.

RJ



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor