Podobno miliony osób poszukują pracy. W tym samym czasie biznesy bezskutecznie poszukują wykwalifikowanych pracowników. Nie mogą znaleźć, bo poszukujący nie spełniają stawianych przed nimi wymagań. Mają nieodpowiednie wykształcenie, czy umiejętności, potrafią za mało lub za dużo.
Niektórzy twierdzą, że to główny powód problemów na rynku pracy. Wielokrotnie słyszałem, że właściciele biznesów są w stanie zaoferować doskonałe miejsca pracy odpowiednim osobom, ale takich nie ma w kraju. Podobno specjalistów trzeba sprowadzać spoza granic, bo na miejscu wszyscy bezrobotni nie są wiele warci. Nie uczymy się, nie doskonalimy, tylko wymagamy, a w ogóle to nie pracujemy, bo wolimy zasiłki. Tak twierdzą pracodawcy. Niektórzy. Nie twierdzę, że nie mają racji, ale....
Czasami warto spojrzeć na problem z drugiej strony. Która nie musi być tą właściwą, ale przyzwoity człowiek powinien to robić choćby dla spokoju własnego sumienia. Najlepsze debaty prowadzimy podobno sami ze sobą.
Tak więc mamy oficjalne dane, które mówią, że około 80 procent właścicieli zakładów przemysłowych nie jest w stanie znaleźć pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami. No cóż, praca fabryczna nie kojarzy się z czymś, co młody człowiek chciałby robić do końca życia. Po co więc zaczynać. Niewiele osób decyduje się więc na taką karierę, stąd umiejętności np. obsługi maszyn nie są zbyt powszechne. Z drugiej strony przecież to nie jest tokarka z lat 70. tylko najczęściej programowany numerycznie komputer. Kiedyś musieliśmy umieć zrobić na tokarce jakiś przedmiot, dziś musimy zaprogramować skomplikowane urządzenie, by ten sam przedmiot zrobiło za nas. Nie wszyscy to rozumieją i traktują pracę fabryczną jako coś gorszego. Niepotrzebnie, bo to przyzwoite, dobrze płatne zajęcie i w wielu przypadkach może dawać więcej satysfakcji, niż praca biurowa. Nawet na kierowniczym stanowisku. Ale to indywidualna sprawa.
Ale nie chodzi tylko o fachowców tego typu. Podobno poszukuje się architektów, pilotów, treserów dzikich zwierząt, generalnie ludzi, którzy potrafią robić coś konkretnego. Ponieważ od 20 lat wszyscy chcą być programistami nic dziwnego, że tylko Google, Apple i Microsoft nie mają problemów kadrowych.
Tak, rzeczywiście brakuje nieco fachowców. Mówią o tym biznesmeni. Punkt dla nich.
Z drugiej strony właściciele wielu firm nie są z nami do końca szczerzy. Utrzymywanie, że brakuje wykwalifikowanych pracowników wielu z nich się bowiem opłaca. Nie ma odpowiedniej osoby, nie możemy nikogo zatrudnić. Chcielibyśmy, ale niestety, z powodów od nas niezależnych, pozostała część załogi musi wykonywać nieco więcej pracy. Skończy się recesja, skończą się takie tłumaczenia. Na razie wszyscy w nie wierzą. Druga sprawa to zarobki. Celem nadrzędnym każdego biznesu jest dochód. Pracodawcy muszą teraz rywalizować z całym światem, bo przecież mieszkamy w globalnej wiosce. Amerykański producent części do samochodu może prawdopodobnie zaoferować na start stawkę wyższą, niż w Chinach. Nie jest jednak dać więcej, niż producent tych samych części w Niemczech, Danii, czy Kanadzie. Jeżeli da, to kosztować go to będzie więcej i będzie musiał podnieść cenę produktu, by utrzymać dochód na tym samym poziomie. Wtedy jego dotychczasowy odbiorca dokona zakupów gdzie indziej. Firma upadnie, bo wkroczą nieubłagane prawa rynku.
Wyczytałem, że zasada jest prosta. Pracodawca poszukuje fachowców oferując minimalne stawki, na poziomie obsługi opiekacza w restauracji szybkiej obsługi. Dlaczego nie zapłaci więcej, co zapewniłoby mu nie tylko odpowiednich kandydatów, ale również przekonało pobierające właśnie nauki pokolenie, że warto uczyć się takiego zawodu? Bo jego biznes padnie. Okazuje się więc, że to nie problem z fachowcami, ale z prowadzeniem biznesu. Najwyraźniej właściciel takiej firmy nie byłby w stanie poradzić sobie na globalnym rynku, gdyby oferował uczciwe warunki pracy.
Zwrócono też uwagę na system prześwietlania kandydatów. Kiedyś była to rozmowa kwalifikacyjna. Teraz, gdy chodzi o fachowców są to zwykle programy komputerowe, które jak wiemy są wyrachowane i chłodne. Oceniają kandydata wyłącznie na podstawie zawartych w formularzu informacji, często odrzucając perły już na pierwszym etapie ze względu na jeden epizod, który miał miejsce w szkole średniej. Coraz częściej zdarza się też, że dział zatrudnienia znajduje się np. w Indiach i tam specjaliści decydują o losie kandydata. Podobno tak jest taniej.
Kolejna sprawa to przyuczenie do zawodu. Firmy nie chcą tego robić. Większość z nich poszukuje ludzi już nauczonych, mogących od razu przystąpić do pracy. Szkolenie wydaje się stratą czasu i pieniędzy. Jednak jeszcze niedawno większość firm poszukiwała ludzi o odpowiednim charakterze i posiadających zapał, po czym przyuczała na własne potrzeby. Taki pracownik był lojalny, niezwykle wydajny i można było mu zaufać. Zamiast tego mamy ogłoszenia, w których poszukiwani są nieistniejący pracownicy, idealni pod każdym względem. Łącznie z wyglądem. O ile nie jest to problem w fabrykach, to na pewno jest w świecie technologii. Firmy tej branży produkują głównie oprogramowanie. Coś, czego dotknąć nie można. Dlatego wygląd i atmosfera w biurze mają znaczenie reprezentacyjne. Zatrudniani są młodzi, wyluzowani, często niegrzeczni specjaliści. Niemożliwe jest, by w takim biurze znalazł zajęcie nawet najzdolniejszy pięćdziesięciolatek w niemodnych okularach i garniturze.
Warto jeszcze wspomnieć o zbyt dużych kwalifikacjach. Co ciekawe, one też nas dyskwalifikują. Jeśli potrafimy za dużo, jesteśmy bezwartościowi, bo pewnie przy najbliższej okazji zrezygnujemy. Nie warto więc nami zawracać sobie głowy.
Trzeba przyznać, że znaczna grupa ludzi nigdy nie znajdzie zatrudnienia. Bo nie są w stanie nauczyć się czegokolwiek, bo nadużywają zakazanych substancji lub zbyt często mają kontakt z prawem. Lub po prostu są zbyt leniwi. To jednak tylko część poszukujących pracy. Pozostali nie znajdują jej z innych powodów. Nie twierdzę, że wymienione przed chwilą są jedynymi, czy głównymi, ale chciałbym podziękować osobom, które pomogły mi spojrzeć na problem z innej strony.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com
'