----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

02 kwietnia 2014

Udostępnij znajomym:

'

Publikujemy 85 część wykładów księdza profesora Józefa Tischnera

Świadomość porównywano do światła. Światło tryska z jednego ośrodka i rzuca blaski oraz cienie na świat otaczający. Pozostańmy przy tym porównaniu pamiętając jednak, że to tylko porównanie, w dodatku obciążone zarysem jakiejś przestrzeni. Niechaj promień światła symbolizuje nam promień świadomości, który tryska z jakiegoś tajemniczego źródła (z „wnętrza świadomości”), kierując się „na zewnątrz”, aby tam osiągnąć swój cel, swój szeroko pojęty przedmiot (rzecz, zdarzenie, wartość, przeżycie psychiczne etc.). Skierowanie się świadomości na przedmiot nazywają fenomenologowie intencjonalnością.

Świadomość w akcie intencjonalnym osiąga pełnię swego wyrazu. Istnieje wtedy, jako spełniający się akt. Dzięki temu aktowi staje się /jakby wszystkim/, bierze w szczególne /posiadanie/ kartkę papieru, na którą patrzy, dźwięki, które słyszy, zdarzenia, o których się dowiadujemy. Nie niszcząc niczego sprawia jednak to, że rzecz, zdarzenie, przeżycie psychiczne jest rzeczą, zdarzeniem, treścią psychiczną dla niej. Jest czymś, o czym ona nie wie. Akt świadomości przejawia naturę paradoksu. Jemu nie wystarcza to, że po prostu jest sobą. Zdąża on do tego, by zarazem nie być sobą. Uświadamiając sobie, że tam za oknem jest drzewo, akt świadomości przenosi się we wnętrze tamtego istnienia: piękne jest drzewo, pełne potęgi są jego konary, stare jest drzewo. Akt świadomości jakby zapomniał o sobie, ale w tym zapomnieniu właśnie akt świadomości jest tym bardziej sobą. Jak bohaterowie jednej z maksym ewangelicznych: utracili siebie i poprzez to zachowali siebie.

Intencjonalność narzuca nam pierwszą zagadkę i pierwszy paradoks świadomości: świadomość jest przeniknięta przeciwieństwami, lecz oto z gry wewnętrznych przeciwieństw nie wynika zniszczenie, lecz prawdziwa kreacja. W nich i z nich świadomość ni mniej ni więcej, lecz właśnie jest.

Nie cała świadomość ma charakter intencjonalny. Intencjonalność jest pełnią wyrazu świadomości, ale nie absorbuje całej świadomości. Są w świadomości liczne /stany świadomości/, liczne nastroje, uczucia i odczucia, które nie są świadomością żadnego przedmiotu. Nie znaczy to jednak, by ich istnienie było jak istnienie kawałka drewna rzuconego na strumień rzeki. Drewno nie jest świadome siebie. Tymczasem przeżycia istnieją w ten sposób, że są samoświadome (konscjentywne). Ich sposób bytowania polega na ich samoświadomości.

Możemy powiedzieć, że choć nie prezentują nam one żadnego przedmiotu, to jednak prezentują nam same siebie. Weźmy na przykład stan nudy (kogoś być może już znudziło czytanie niniejszego tekstu). Nuda nie odsłania nam żadnego przedmiotu, ani drzewa, ani słońca, ani istnienia drugiego człowieka. Nuda prezentuje nam wyłącznie samą siebie, a prezentuje nam siebie na tej zasadzie, że JEST, bo do jej bytowania należy samoświadomość. Bez samoświadomości nudy nie ma nudy. Raz jeszcze posłużmy się metaforą światła (niestety znów daje znać obsesja przestrzeni).

Oto wiązka promieni pada na przedmiot, ale oświetlając przedmiot, promienie mimo woli „oświetlają same siebie”. Gdzieś obok promieni padających na przedmiot, gdzieś poza przedmiotem, a także w okolicach źródła promieniowania pojawiają się jakieś blaski, które również /świecą tylko siebie/, ale przecież gdyby nie to, /świecenie siebie/ realizujące się niby na marginesie oświetlenia przedmiotu, nie byłoby oświetlenia przedmiotu.

Uderza nas nowy paradoks. Gdy widzę drzewo, mam świadomość, że ono najpierw jest, a ja widzę je dopiero potem. Świadomość jakby tylko dołączała się do drzewa. Gdy doznaję nudy, gdy czuję ból, gdy popadam w inne, tego rodzaju, /stany świadomości/ wiem, że one istnieją tylko dlatego, że ja sobie je uświadamiam, ściślej, że mam ich samoświadomość. Ich BYĆ jest równoważne ich BYĆ SAMOŚWIADOMYM.

To nie one sprawiają, że świadomość jest, jak drzewo sprawia, że jest świadomość drzewa, lecz właśnie świadomość warunkuje możliwość ich bycia. Bo nie może być nudy bez świadomości nudy!

Należy zatem odróżnić sferę świadomości intencjonalnej i sferę samoświadomości. Odróżnienie nie oznacza ich oddzielenia. Obydwie sfery stanowią bowiem nierozerwalną jedność. Wszak akty intencjonalne również istnieją na sposób samoświadomy – one, aby być świadomością przedmiotu, muszą być świadomością siebie. Biorąc obecnie pod uwagę nasze odróżnienia, można dalsze badania prowadzić w dwu kierunkach. Możemy zwrócić nasze spojrzenie w stronę oświetlanych przedmiotów i zapytywać, co wnosi do nich promień świadomości intencjonalnej. Wtedy będziemy zmierzać do tego, by rozświetlić świadomość poprzez pryzmat jak najszerzej pojętych wytworów. Możemy jednak także wejść wprost w głąb świadomości (znów nieszczęsne wyobrażenie przestrzeni) i szukać tam jakichś najbardziej dla niej znamiennych i najbardziej ją wyrażających doświadczeń. Spróbujmy naszkicować jeden i drugi kierunek.

 

ŚWIADOMOŚĆ W ŚWIETLE JEJ WYTWORÓW

Oto codzienne doświadczenie: podczas spaceru widzę majaczący w dali przedmiot. Zapytuję siebie: co to może być?

Rodzi się szereg przypuszczeń. Może to krzak, może wóz konny, może samochód, a może po prostu jakiś szałas. Czym są te przypuszczenia? Są narzucającymi się sensami przedmiotowymi, poprzez które staram się zrozumieć dany przedmiot. Porównajmy to, co widzę naprawdę, z tym czego się domyślam. Uderza przede wszystkim brak adekwatności: w moim umyśle jest /więcej/ niż w moim widzeniu. W widzeniu mam dany jakiś nieokreślony cień. W domyśle mam cały szereg sensów, które są mniej lub bardziej możliwe. Na jakiej zasadzie rodzą się te sensy? Co stanowi ich /dostateczna przyczynę/? Przy bliższym wejrzeniu w sprawę okazuje się, że właściwie rodzą się one bez dostatecznej przyczyny. W każdym razie to, co widzę naprawdę wcale nie wyjaśnia ich powstawania. Czy znaczy to, że rodzą się beż żadnej zasady? Wręcz przeciwnie, ich zjawienie się jest jednak związane z tym, co widzę. Poza tym jest ono związane od wewnątrz jakimś ogólnym prawem tworzenia sensów, któremu podlega moja świadomość, a które w ostatecznym rozrachunku jest szeroko pojętym prawem niesprzeczności (nie powiem: oto anioł niesie na plecach w worku trójkąty geometrii Euklidesa).

Z pewnością wśród wielu sensów, jakie się wyłaniają, nie ma żadnej sprzeczności, nie ma sensu wewnętrznie niemożliwego. Sensy przedmiotowe są więc artykulacją tego, co w danym przypadku możliwe: jest możliwe, że to samochód, jest możliwe że to szałas, jest możliwe, że to krzak. Prawem tworzenia sensów jest prawo możliwości. Możliwe jest w zasadzie wszystko, co nie jest wewnętrznie sprzeczne. Sens pojawia się zatem wtedy, gdy jest niesprzeczny. Aby sens się pojawił, wystarczy jakiś stosunkowo nic nie znaczący bodziec zewnętrzny, który uruchamia funkcjonowanie warunków niesprzeczności. Sens wywodzi się z nich. Sens jest przypisany przedmiotowi, ale istnieje inaczej niż przedmiot. Przedmiot może spłonąć, sens nie płonie. Krzak może rosnąc, kwitnąć, więdnąć, sens nie kwitnie, nie więdnie, nie rośnie.

Zbyszek Kruczalak



'

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor