Są takie dzielnice w Chicago, gdzie dzieci nie mogą bawić się przed domem, na podwórku czy na chodnikach przed budynkami. Na południu naszego miasta dzieci nie mogą czuć się bezpiecznie nawet na przyszkolnych placach zabaw. Dzieci boją się strzelanin, bo dla tych z bronią w ręku na ulicach też są celem. Od początku tego roku do 20 kwietnia wśród 465 ofiar strzelanin było 48 osób poniżej 16 roku życia. Tragiczny pod tym względem był wielkanocny weekend. W strzelaninach rannych zostało sześcioro dzieci.
"Dziewczynka została postrzelona cztery razy na placu zabaw przed szkołą w niedzielę wielkanocną. Na południu Chicago dzieci giną niemal każdego dnia. Musimy zatrzymać przemoc. Musimy coś zrobić" - powiedziała Crystal Rias, kuzynka dwóch rannych w strzelaninie dziewczynek.
To był ciepły wielkanocny wieczór. Grupa dzieci, które wcześniej bawiły się na placu zabaw przy szkole podstawowej Brownell w dzielnicy Greater Grand Crossing na południu miasta około godz. 7.30 wieczorem wracała do domu, kiedy w rejonie 6600 South Michigan zatrzymał się przy nich samochód. Jadące w nim osoby miały się dopytywać dzieci, czy są członkami jednego z gangów, zanim padła jakakolwiek odpowiedź, sprawcy zaczęli strzelać. Kule trafiły cztery dziewczynki i jednego chłopca, w wieku od 11 do 15 lat. Wśród dzieci wybuchła panika. "Krew była wszędzie" - wspominała trzynastolatka, która była świadkiem strzelaniny. Miała szczęście nie została trafiona, podobnie jak jej brat.
11-letnią Tymishę Washington jedna kula trafiła w policzek, a druga w klatkę piersiową. Dziewczynka w stanie krytycznym została zabrana do szpitala powiatowego imienia Strogera. Trafiła tam także piętnastolatka postrzelona w ramię. Czternastolatka, którą kula trafiła w brzuch, w stanie poważnym została przewieziona do szpitala dziecięcego. 14-letni chłopiec z ranną postrzałową nogi także został przewieziony do Comer Childrens Hospital. Lekarze pogotowia szpitala Saint Bernard udzielili z kolei pomocy czternastolatce, która została postrzelona w pośladek.
Na placu zabaw niedaleko od szkoły podstawowej Brownell w Park Manor przebywało wczesnym wieczorem w ciepłą wielkanocną niedzielę sporo dzieci. “Bardzo się martwię, bo z roku na rok robi się gorzej” – powiedziała dziennikarzom babcia najciężej rannej w strzelaninie 11-letniej dziewczynki. Rebbeca Washington, która w południowej dzielnicy Greater Grand Crossing mieszka od 13 lat, nie ma wątpliwości, że gangi terroryzują okolicznych mieszkańców. “Im cieplejsze dni, tym więcej się dzieje. W zimie nie widuje się dzieci i nastolatków na ulicach. Jak tylko zrobi się ciepło można zobaczyć gangi nastolatków” – dodała. Kobieta stwierdziła, że ciężko jest trzymać dzieci w domach w lecie, bo zabawa z rówieśnikami to często jedyna dla nich rozrywka. “To po prostu dzieci, które chcą wyjść na zewnątrz, jak jest ciepło i bawić się” – zaznaczyła.
Burmistrz broni prawa dzieci do beztroskiego dzieciństwa
"Każde dziecko ma prawo do dzieciństwa, bez względu na to gdzie mieszka. Ale by tak się stało, w naszym mieście, w naszych dzielnicach, trzeba przerwać zmowę milczenia" – stwierdził burmistrz Rahm Emanuel. Na drugi dzień po strzelaninie zadzwonił do rodziców pięciorga rannych dzieci. Doświadczenie to nazwał "najtrudniejszą częścią jego pracy". Wspominał, że w Wielkanoc podczas rowerowej przejażdżki nad jeziorem Michigan, miał okazję podziwiać całe rodziny z dziećmi spędzające czas na świeżym powietrzu. “To poczucie radości, beztroski, nie powinno być uzależnione od miejsca zamieszkania. Takie poczucie powinno mieć każde dziecko w mieście Chicago” – stwierdził burmistrz. Rahm Emanuel w ostrych słowach potępił ataki, w których ucierpiały dzieci, niewinne ofiary porachunków ulicznych gangów. Wezwał dorosłych, by szczególną uwagę zwrócili na bezpieczeństwo dzieci przebywających na zewnątrz. Burmistrz przyznał, że cieplejsza pogoda sprzyjająca spędzaniu czasu poza murami domów niestety ma wpływ na większą liczbę strzelanin w Chicago, szczególnie w weekendy. Ale dodał, że mieszkańcy mają odpowiednie środki by przeciwstawić się aktom godnym potępienia.
Burmistrz po raz kolejny wskazał na działania podejmowane przez jego administrację, które mają na celu zmniejszenie przestępczości. Wymienił zwiększenie ilości policyjnych patroli w niebezpiecznych, kontrolowanych przez uliczne gangi, dzielnicach, czy programy letnich zajęć dla dzieci oraz praca sezonowa dla młodzieży, jako ważne elementy prewencji. "Musimy jednak zrobić więcej w tej sprawie" – dodał Emanuel. Zdaniem burmistrza ważna jest zmiana nastawienia samych mieszkańców, którzy mogą włączyć się w walkę z ulicznymi gangami odpowiedzialnymi w największym stopniu za przemoc z bronią palną. Emanuel wymienił tutaj zmowę milczenia, czy brak współpracy z policją. Jednocześnie zaapelował do rodziców i opiekunów o zapewnienie większego bezpieczeństwa dzieciom, szczególnie w nadchodzącym okresie letni. Z policyjnych statystyk wynika, że kiedy na zewnątrz robi się ciepło i ludzie więcej czasu spędzają poza domami, wzrasta liczba strzelanin. "Tak, pogoda ma wpływ. To gdzie jest policja także ma znaczenie, ale liczy się to, czy (młodzi ludzie) mają sezonowe zatrudnienie, zajęcia pozaszkolne, letnie obozy czy zajęcia z czytania" – stwierdził Rahm Emanuel. Burmistrz Rahm Emanuel ogłosił na początku miesiąca program wakacyjnych zajęć dla dzieci i młodzieży w Chicago. `summer of Earning and Learning" (www.chicagocityoflearning.org) to letnia edukacyjno-rekreacyjna oferta miejskich parków, bibliotek, muzeów, uczelni, ale także możliwość zatrudnienia młodzieży w miejskich urzędach. Program skierowany do dzieci i młodych ludzi w wieku od czterech do 24 lat. Z roku na rok rośnie w Chicago nie tylko liczba młodych ludzi, którzy padają ofiarami przemocy, ale także tych, którzy są jej sprawcami. Dlatego - zdaniem burmistrza- zapewnienie młodocianym dostępu do zajęć pozalekcyjnych czy sezonowej pracy jest bardzo ważnym elementem prewencji.
Więcej policyjnych patroli w niespokojnych dzielnicach
Komendant chicagowskiej policji Gary McCarthy uważa, że niespokojny wielkanocny weekend, w czasie którego zastrzelono dziewięć osób a kolejnych 36 zostało rannych, pokazuje, że nie można ustawać w działaniach w walce z przestępczością. Wskazał na działania niezbędne szczególnie w okresie letnim. “Staramy się przygotować departament do nachodzących ciepłych miesięcy” – powiedział McCarthy w poniedziałek podczas uroczystości zaprzysiężenia absolwentów szkoły policyjnej, którzy wkrótce rozpoczną służbę na ulicach. Departament policji już podjął decyzję o wysłaniu w rejony miasta najbardziej dotknięte przemocą patroli funkcjonariuszy poruszających się na rowerach. Wyznaczono około 20 stref miejskich, w których wskaźnik przestępczości jest wyższy niż w innych dzielnicach. Do patroli w ramach operacji pod nazwą Impact oddelegowano 360 funkcjonariuszy, 140 z nich będzie poruszać na rowerach, reszta pieszo. Zwiększenie tego typu patroli bez samochodów to także element strategii z gangami ulicznymi. “Te strefy reprezentują około trzech procent geograficznego obszaru miasta, ale w ostatnich trzech latach odnotowano tam 20 procent wszystkich rabunków, strzelanin i morderstw” – ocenił komendant Gary McCarthy. Piesze i rowerowe patrole departament chicagowskiej policji zaczął wprowadzać na ulice niebezpiecznych dzielnic w marcu 2013 roku. Tam, gdzie się one pojawiły odnotowano spadek przestępczości. Szef departamentu policji podkreśla, że taki sposób patrolowania dzielnic daje funkcjonariuszom większe możliwości poznania ich mieszkańców i nawiązania współpracy. Komendant wskazał też na większą mobilność policjantów, bo rowerem mogą dotrzeć tam, gdzie nie są w stanie samochodem.
Prokuratorzy federalni w walce z przestępczością kryminalną
Biuro prokuratura federalnego w Chicago (U.S. Attorney Office) ogłosiło powstanie nowego wydziału do walki z przestępczością kryminalną. To inicjatywa nowego prokuratora federalnego Zachary"ego Fardona, który sześć miesięcy temu objął Dystrykt Północnego Illinois, zastępując Patricka Fitzgeralda. Burmistrz Rahm Emanuel decyzję o powołaniu nowego prokuratorskiego wydziału do walki z przestępczością kryminalną przyjął z zadowoleniem, chociaż, jak przyznał, nie wie, czy to oznaczać będzie większe środki na walkę z kryminalistami. "Kiedy (prokurator federalny Zachary Fardon) obejmował urząd, mówiliśmy o takiej inicjatywie" - dodał. Prokurator federalny w Chicago zdecydował o przesunięciu 16 prokuratorów zajmujących się walką z przestępczością narkotykową i gangami do nowoutworzonego wydziału Violent Crime, który skupi się na ściganiu przestępców odpowiedzialnych za przemoc z bronią palną. Wobec trudności budżetowych, z którymi zmaga się prokuratura federalna, nie uda się zatrudnić nowych ludzi, w tym przypadku chodzi o bardziej skuteczne wykorzystanie tych tych już zatrudnionych. `skompletowano grupę utalentowanych prokuratorów, których misją będzie pomóc miastu i dystryktowi zmniejszenia przestępczości i wykorzystania w tym celu dostępnych już narzędzi i strategii" –powiedział rzecznik prasowy biura prokuratora federalnego w Chicago, Randall Samborn. Już w tej chwili prokuratorzy zajmują się głównie sprawami związanymi z gangami, bronią i narkotykami.
Nowym wydziałem do walki z przestępczością kryminalną będzie zarządzać były asystent biura stanowego prokuratora w powiecie Cook Ron DeWald. Reorganizacja liczącego 153 prokuratorów federalnych biura w Chicago jest pierwszą tego typu decyzją nowego szefa U.S. Attorney Zachary"ego Fardona. Ma on także nadzieję, że mimo trudności budżetowych w tym rok uda się zatrudnić od ośmiu do dziesięciu nowych prokuratorów. Fardon liczy także na to, że władze federalne przekażą dodatkowe fundusze oraz środki do walki z przestępczością zorganizowaną w Chicago. Taką deklarację złożył pod koniec ubiegłego roku prokurator generalny Eric Holder. Pomoc Departamentu Sprawiedliwości miałaby zostać wykorzystana przy zwalczaniu przemytu broni, która może trafiać na ulice miasta w ręce członków gangów. Przekazanie większych funduszy federalnych na walkę z przestępczością zorganizowaną zapowiedział także dyrektor FBI . James Comey odwiedził w tym miesiącu Chicago. Spotkał się z dyrektorami oddziałów regionalnych FBI, komendantem chicagowskiej policji Garry’m McCarthy’m oraz prokuratorem federalnym Zacharym Fardonem. W Chicago obecnie pracuje około 100 agentów FBI, którzy często wspierają operacje służb specjalnych i lokalnej policji. Comey przyznał, że zdaje sobie sprawę z problemów władz miejskich z działającymi na terenie Chicago grupami gangsterskimi. Dodał jednak, że jest to problem o długim podłożu historycznym. Wspominał, że gangi były aktywne również gdy studiował w latach 80-tych na Uniwersytecie Chicago.
JT
'