Dziesiątki tysięcy nieudokumentowanych imigrantów, którzy są w Stanach Zjednoczonych nielegalnie, ale nie mają na swym koncie żadnych poważnych przestępstw kryminalnych, będą mogły uniknąć deportacji, po zmianie przepisów, którą rozważa obecnie Departament Bezpieczeństwa Kraju. Nowe regulacje byłyby korzystne dla osób, które nie wyjechały ze Stanów Zjednoczonych mimo wydanego nakazu deportacji, bądź powróciły do USA po wcześniejszej deportacji - podała agencja Associated Press powołując się na przedstawicieli Homeland Security Department.
Nad zmianą przepisów pracuje obecnie zespół powołany przez sekretarza Departamentu Bezpieczeństwa Kraju Jeha Johnsona. Ich zatwierdzenie nie będzie wymagać zgody Kongresu. Prezydent Barack Obama może wprowadzić zmiany w przepisach dotyczących deportacji nieudokumentowanych imigrantów korzystając z uprawnień władzy wykonawczej.
Wobec braku postępów w sprawie reformy imigracyjnej, która napotkała na opór Republikanów w Izbie Reprezentantów, organizacje proimigranckiej oraz kongresmeni pochodzenia latynoskiego naciskają na prezydenta Obamę, by podjął kroki w celu zmniejszenia deportacji. Tym bardziej, że za jego prezydentury osiągnęły one rekordowe tempo. Wzrosła także liczba deportacji, wbrew obietnic Obamy, osób, które popełniły drobne wykroczenia.
Z analizy rządowych danych wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat, czyli od czasu, kiedy Barack Obama objął urząd prezydenta, deportowanych zostało prawie dwa miliony ludzi. Aż dwie trzecie spośród deportowanych za Obamy osób popełniło drobne wykroczenia albo w ogóle nie ma na swym koncie żadnych przestępstw poza, oczywiście, nielegalnym pobytem w Stanach Zjednoczonych. Przedstawiciele organizacji walczących o prawa imigrantów przypominają, że Barack Obama podczas kampanii wyborczej obiecywał, że za jego prezydentury agenci federalni będą ścigać "kryminalistów, gangsterów, ludzi, którzy szkodzą społeczeństwu, a nie studentów lub inne osoby, które są tutaj, by zapewnić byt rodzinom". Rzeczywistość pokazuje jednak co innego. Sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Kraju, Jeh Johnson, tłumaczył ostatnio, że większość deportowanych imigrantów, to osoby, które zostały aresztowane przez agentów ochrony granicy podczas próby nielegalnego dostania się na teren Stanów Zjednoczonych. Oznacza to, przekonywał Johnson, że liczba deportacji osób, które mieszkały nielegalnie już w USA, była zdecydowanie niższa. W 2013 roku deportowano 368 tysięcy imigrantów, ale z tego tylko 133 tysiące wydaleń z kraju było efektem działań Urządu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE) – wynika z obliczeń Departamentu Bezpieczeństwa Kraju.
Zespół powołany przez sekretarza Jeha Johnsona ma przede wszystkim zrewidować listę priorytetów, które określają, które osoby, w pierwszej kolejności będą kierowane do deportacji. W dalszym ciągu najważniejsze będzie usuwanie z USA imigrantów stanowiących zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych, bezpieczeństwa publicznego, czy osób skazanych za przestępstwa kryminalne. Administracja chce ograniczyć liczbę deportowanych za popełnienie drobnych wykroczeń, czy osób, które nie wyjechały ze Stanów Zjednoczonych mimo wydanego nakazu deportacji, bądź powróciły do USA po wcześniejszej deportacji. Taką politykę promował Johm Sandweg, który do lutego (ICE). "Czas, by ICE skupił się całkowicie na bezpieczeństwie publicznym i bezpieczeństwie narodowym" – powiedział Sandweg, tłumacząc dlaczego opowiada się za zmianami w przepisach dotyczących deportacji. Prezydent Barack Obama w czerwcu 2012 roku ogłosił zawieszenie deportacji młodych nieudokumentowanych imigrantów. Z dwuletniego odroczenia deportacji mogły skorzystać osoby poniżej 30. roku życia (urodzone po 15 czerwca 1981 r.), które do Stanów Zjednoczonych przyjechały przed ukończeniem 16 lat, przebywały w tym kraju nieprzerwanie od pięciu lat (od 15 czerwca 2007 roku), ukończyły szkołę średnią albo odbyły służbę wojskową oraz nie były karane. Osoby te mogły także ubiegać się o dwuletnie pozwolenie na legalną pracę w USA, które będzie można przedłużać. Prezydent Barack Obama podkreślał wtedy , że celem zawieszenia deportacji młodych ludzi było stworzenie im warunków do legalnej pracy czy studiowania w Stanach Zjednoczonych.
Aktywiści działający na rzecz reformy imigracyjnej chcą, by prezydent Obama, wobec impasu w tej sprawie w Kongresie, ogłosił podobne przepisy obejmujące wszystkich nielegalnych imigrantów, których liczba szacowana jest na ponad 11 mln. Prezydent zdaje sobie, że ma jednak w tym zakresie ograniczone możliwości. "Jedyną właściwą drogą naprawy tego (systemu imigracyjnego) jest działanie Kongresu. Próbowaliśmy podjąć wiele działań na szczeblu administracyjnym. Będziemy w dalszym ciągu szukać podobnych rozwiązań" - mówił prezydent. Barack Obama po raz kolejny wezwał Kongres do uchwalenia reformy imigracyjnej, jednocześnie obarczył winną za jej blokowanie republikańskich przywódców w Izbie Reprezentantów. "To co nas teraz powstrzymuje to brak dobrej woli ze strony republikańskich przywódców w Izbie Reprezentantów" - stwierdził Obama.
Pod koniec czerwca ubiegłego roku zdominowany przez Demokratów Senat uchwalił reformę imigracyjną, popieraną przez Biały Dom, jednak kontrolowana przez Republikanów Izba Reprezentantów nadal nie poddała ustawy pod głosowanie i nie wiadomo, czy w ogóle stanie się to przed jesiennymi wyborami. Republikański przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie zaakceptuje ustawy imigracyjnej w kształcie przyjętym Senat, w którym Demokraci mają większość. Wielu Republikanów, zwłaszcza związanych z konserwatywnym ruchem Tea Party, jest przeciwnych jej przyjmowaniu, argumentując, że doprowadzi ona do zwiększenia nielegalnej imigracji do USA z Meksyku. Ustawa otwiera bowiem drogę do uzyskania obywatelstwa dla 11,5 milionów mieszkających w USA nielegalnych imigrantów, głównie Latynosów.
Ocenia się, że reforma może mieć jednak kluczowe znaczenie w kampanii przed prezydenckimi wyborami w 2016 roku. To po wyborach prezydenckich w 2008 roku, przegranych przez Republikanów m.in. za sprawą masowego poparcia Latynosów dla Baracka Obamy, część Partii Republikańskiej uznała, że trzeba odstąpić od dotychczasowego twardego kursu - czyli "żadnej amnestii" dla nielegalnych imigrantów. Wobec oporu Republikanów organizacje proimigranckie naciskają na prezydenta, by skorzystał z uprawnień władzy wykonawczej i sam zmienił przepisy imigracyjne. Reforma systemu imigracyjnego, który nie był gruntownie zmieniany od prawie trzech dekad, to jeden z priorytetów prezydenta Obamy na drugą kadencję.
Pierwszomajowy Marsz Imigranta
W Chicago 1 maja, podobnie jak w poprzednich latach, odbędzie się Marsz Imigranta (May Day March), który będzie okazją do walki o reformę i wstrzymanie deportacji. Jak co roku w pierwszomajowym Marszu Imigranta w Chicago wezmą udział przedstawiciele związków zawodowych, w tym sieci związkowej sektora usług Service Employees International Union (SEIU). Pochód przypomina o wydarzeniach z pierwszych dni maja 1886 roku, kiedy to w Chicago odbył się strajk robotników domagających się wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy, świadczeń i wyższych wynagrodzeń. "Do udziału w pierwszomajowym pochodzie i wiecu imigracyjnym zachęcani są wszyscy, którym los rozdzielanych rodzin nie jest obcy. Spodziewamy się, że w manifestacji weźmie udział wiele osób, imigrantów z różnych krajów i przedstawicieli organizacji społecznych" - powiedział szef Stanowej Koalicji ds. Imigrantów i Uchodźców (ICIRR) Lawrence Benito.
W tym roku zmieniona została jednak trasa Pierwszomajowego Marszu Imigranta. Pochód nie wyruszy, jak w poprzednich latach, z Parku Union, ale z Haymarket Square pray 175 North Desplaines w czwartek, 1 maja, o godz.3.00 po południu i zakończy się pod siedzibą Urzędu Imigracyjnego (Immigration and Customs Enforcement - ICE) przy 101 West Congress Parkway w centrum Chicago.
JT
'