----- Reklama -----

WolfCDL. Zostań kierowcą ciężarówki

06 maja 2014

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

W publikowanej w poprzednim tygodniu, trzeciej części tego artykułu, mogliśmy prześledzić bardzo szczegółowy podział kryminału na tematyczne grupy i działy. Taka kategoryzacja fantastycznie ułatwia poruszanie się po meandrach gatunku, który ma wiele twarzy i różne oblicza, często dosyć szokujące, co widać szczególnie, gdy przyjrzymy się temu, co dzieje się z thrillerem historycznym, który obejmuje tak skrajnie różne, kompletnie ze sobą nieprzystawalne osobowości pisarskie jak: Umberto Eco, Boris Akunin, Arturo Perez-Reverte czy Dan Brown.

O każdym z nich można by pisać w nieskończoność, bo każdy z nich stworzył jeśli nie mega, to z pewnością super bestseller. „Imię róży” przedefiniowało przecież gatunek w stronę postmodernistyczną, a Kod Leonarda da Vinci” wykreował kompletnie nowy stosunek do kryminału, który zaczęto traktować jak dzieło co najmniej naukowe, czy dokument, który można uważać za źródło wiarygodnych informacji, a nie tekst fikcjonalny, prawdziwy jedynie w obrębie swoich okładek. Obie książki zostały sfilmowane i odniosły spektakularne sukcesy, co przyczyniło się znacząco do windowania popularności ich autorów do nieznanego wcześniej poziomu.

Jak pisze Monika Woźniak w swojej recenzji zatytułowanej „Demoniczny Kod Leonarda da Vinci”:

„Na oficjalnej stronie internetowej Dana Browna  przeczytać można starannie dobrane fragmenty recenzji Kodu Leonarda da Vinci, które chwalą książkę za “niezwykle inteligentną fabułę”, stworzenie zagadki, “która jest wyzwaniem dla naszej inteligencji” i “intelektualną głębię”. Recenzje wydawnicze prezentują autora jako “twórcę bestsellerów, który umiejętnie łączy teorie spiskowe w stylu Roberta Ludluma z erudycją Umberta Eco oraz talentem Harlana Cobena do konstruowania skomplikowanych intryg i piętrzących się na każdej stronie zagadek”.

Rzecz jasna wszelkie kategoryzacje zawsze pozostają otwarte na przemodelowania, zmiany i uzupełnienia, bo materiał na którym operują jest nie tylko niejednorodny, ale pozostaje też w procesie ciągłego ruchu i nieustannej zmiany. Czytelnicy są coraz bardziej wymagający i niecierpliwi. Żądają nowych i wciąż mocniejszych wrażeń, a autorzy muszą temu wyzwaniu sprostać. Nie zawsze to się udaje i często to literackie „podlizywanie się” czytelnikowi jest drastycznym rozczarowaniem, szczególnie dla wykształconego, wymagającego i inteligentnego odbiorcy. Pisze o tym Monika Woźniak we wspomnianym już artykule, który był drukowany w numerze 1 (209) "Dekady Literackiej" z 2005 roku:

„Można by dodać złośliwie, że erudycyjny poziom wywodów Kodu dostosowany jest najwyraźniej do poziomu wiedzy czytelnika amerykańskiego, i europejskiego odbiorcę miejscami obezwładnia wręcz bezmiarem swej naiwności. Trudno nie przyjąć z uśmiechem faktu, jakoby wybitny profesor uniwersytecki nie wiedział, że Leonardo posługiwał się pismem lustrzanym, albo podanej z całą powagą informacji, że kościoły budowane były zwykle na planie krzyża, i że ich część centralna nazywa się “nawa”. Trzy wybitne umysły potrzebują czterech rozdziałów, by domyślić się, że “starożytne słowo oznaczające mądrość” to sofia i mniej więcej tyle samo, by odgadnąć, jakiego to smacznego kulistego przedmiotu o ewidentnym symbolicznym nacechowaniu brakuje na grobowcu Izaaka Newtona”.

Jeśli wrócimy jeszcze do omówionej już kategoryzacji powieści sensacyjnej, która została zaczerpnięta z tekstu Wojciecha Józefa Burszty pod tytułem „Bronię kryminału” to łatwo zauważyć, że nie ma w przytoczonym zestawieniu niczego, co można by nazwać: thrillerem biograficznym.

Tu mieściłyby się głównie książki o szpiegach, agentach, informatorach, wtyczkach, kretach i wszelkiej innej maści współpracownikach tajnych służb i tajnych organizacji pisanych bezpośrednio przez uczestników przytaczanych wydarzeń, bądź też autorów, którzy te wydarzenia znają z bezpośredniej relacji lub dokumentów. Teksty te są oparte na rzeczywistych, czy „prawie” rzeczywistych (prawdopodobnych, ale niemożliwych do potwierdzenia choćby z powodu ich tajności, czy tajemnicy ochraniającej archiwa) zdarzeniach i wydarzeniach, jednym słowem na możliwych to potwierdzenia źródłowego faktach. Jest to znaczący i ważny nurt literatury sensacyjnej. Warto przytoczyć w tym kontekście takie tytuły jak:

„Nazywam się Zacharski Marian Zacharki” – autobiograficzna opowieść jednego z najbardziej znanych polskich szpiegów XX wieku.

Niezwykle popularna biografia „Kim naprawdę był Jack Strong – Ryszard Kukliński, życie ściśle tajne” – autorstwa Benjamina Weisera.

„Kobieta szpieg, Polka w służbie Jego Królewskiej Mości” którą napisała Clare Mulley przywracając w powszechnej pamięci niezwykłą i fascynującą postać Krystyny Skarbkówny, ulubionej agentki Churchilla.

Te parę tytułów daje obraz skali tego podgatunku, którego popularność jest ogromna choćby dlatego, że dzięki tego typu sensacyjnym biografiom nie obcujemy z wydarzeniami fikcyjnymi, ale możemy dotknąć niemalże bezpośrednio spiskowej/sennsacyjnej/kryminalnej/szpiegowskiej/agenturalnej/wojennej/tajnej rzeczywistości, która miała miejsce „tam i wtedy” poprzez życie ludzi, którzy byli w opisywane wydarzenia bezpośrednio zaangażowani.

Thriller biograficzny niesie sobą jeszcze jeden aspekt, który jest nie do przecenienia, jeśli chodzi o budowanie popularności tytułu. Kochamy przecież czytać biografie, bo uwielbiamy wchodzić w czyjeś życie z butami i czystą hipokryzją jest stwierdzenie, że autor biografii (a nawet autobiografii) pisze konkretny tekst w celach informacyjno/historyczno/dokumentalnych, a czytelnik czyta tenże realizując podobne misje. Piszemy i czytamy biografie, bo pragniemy podświadomie, czy tez zupełnie świadomie trochę się w życiu innych pogrzebać, a jeśli do tego znajdziemy tam coś odmiennego od normy, coś skrywanego, coś przynależącego do „ciemnej strony Księżyca”, doświadczamy podniecającej przyjemności, co jedynie jeszcze głębiej pogrąża nas w lekturze.

Mons Kallentoft, szwedzki autor bestsellerowej serii zatytułowanej „Zło budzi się wiosną” - (co wyraźnie przeczy naszej tezie, że mroczności i okropności rodzą się jedynie w mrokach nocy) powiedział w jednym z wywiadów:

„Napisałem te kryminały po to, by zrozumieć, czym jest zło i ciągle nie mogę znaleźć odpowiedzi. To tak jakbym starał się schodzić po kolejnych kręgach piekła aż na samo dno. W ostatniej powieści byłem już bardzo blisko i to tak blisko, że wręcz bałem się, iż stanę przed pustą kartką i nie będę wiedział co jest dalej. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czym jest zło, czy to jest coś co jest w człowieku, czy coś wobec niego zewnętrzne. Tak naprawdę chyba nigdy się nie dowiemy, czym ono jest i musimy po prostu zaakceptować fakt, że zło istnieje. Nigdy nie wiesz gdzie i kiedy pokaże swoją twarz. Można jedynie szukać i znajdować motywy – dla jednych będą to pieniądze, dla innych sława, zazdrość. Zbrodnia zwykle długo dojrzewa, bardzo rzadko jest tak, że człowiek zaczyna od zabójstwa. ”. (Kryminał jest jak tragedia, w: Newsweek, 5 kwietnia, 2012)

Zbyszek Kruczalak



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor