----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

07 maja 2014

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Spoglądam w sklepie na metalowe wiadro, na którym widnieje napis: Inwestuj w Amerykę. Z dumą wyprodukowano w USA.

Zwykłe wiadro, nic specjalnego.

Na kilku innych artykułach podobnie, tylko nieco inne wyrazy. Mamy tu łopatę, grabie i sznurek. Znamy to, rozumiemy, wiemy również, że niewiele pomaga podczas wyboru. Większość klientów, nawet największych patriotów, kieruje się bowiem w pierwszej kolejności coraz częściej ceną, w drugiej jakością. Zwłaszcza, że obok stoi bardzo podobne wiadro z maleńkim znaczkiem naklejonym w jednej z azjatyckich fabryk. Za pół ceny i dwa razy dłuższą gwarancją. Do tego w ramach promocji rączka pokryta jest jakimś tworzywem.

Akurat nie przyszedłem do tego sklepu po wiadro, więc przechodzę do innych półek, ale już z większą uwagą przyglądam się metkom i naklejkom. Gdybym naprawdę chciał wspomagać amerykański przemysł, wybór miałbym niewielki. Wiedzą o tym wszyscy.

Wydaje się jednak, że zapominają o tym politycy w Illinois.

Jakiś czas temu pojawiła się propozycja, by nasz stan kupował na swoje potrzeby wyłącznie krajowe pojazdy. Rząd w Springfield ma ich kilkanaście tysięcy, więc chodzi o spore sumy. W ten sposób w roku wyborczym politycy chcą przypodobać się oddającym głosy. Niekoniecznie działają na ich korzyść, ale to nie jest tak istotne jak przekaz, który taka ustawa ze sobą niesie.

Problem w tym, że może nas to więcej kosztować i może się okazać, że wbrew pozorom wiele prawdziwie amerykańskich produktów nimi w rzeczywistości nie jest.

Weźmy na przykład najpopularniejsze do dziś w departamentach policji i różnych służbach mundurowych Chevrolety Caprice.

Jeden z prawdziwych symboli tego kraju.

Ilu jednak mieszkańców wie, że w całości składane są w Australii??

Wyobraźmy sobie teraz, że ustawa wchodzi w życie. Automatycznie Chevrolet Caprice trafia na listę zakazanych pojazdów. Dostarczający je dealer traci kontrakt ze stanem, na pewno traci płynność finansową i szybko bankrutuje. Jego miejsce zajmuje inny, sprzedający markę i model składany w USA. Na przykład Hondę, której większość egzemplarzy trafiających na północnoamerykański rynek składa się w  Ohio i Alabamie.  Owszem, pomagamy rodzimym pracownikom, ale wydajemy znacznie więcej. Politycy starający się przypodobać wyborcom powinni pamiętać, że nie chodzi wyłącznie o strategię i głosy, ale również fundusze. Ich zadaniem jest wydawać nasze pieniądze jak najlepiej. Czyli dokonywać przemyślanych zakupów.

Wyobraźmy sobie teraz, że wielka Australia postanawia dać nauczkę Illinois i decyduje się wstrzymać import produktów z naszego stanu. Na przykład zamiast maszyn Caterpillar i John Deere wybiera producenta podobnych urządzeń z Niemiec lub Nowej Zelandii. Lub Chin. U nas spada produkcja, pojawiają się oszczędności, wzrasta bezrobocie.

Ale politycy otrzymali kilka tysięcy dodatkowych głosów i mogą rządzić dalej. Za 4 lata, przed kolejnymi wyborami, pewnie wprowadzą zakaz kupowania przez instytucje publiczne żarówek z innych krajów. W Illinois zapadną ciemności, dosłownie i w przenośni. Kiedy mamy do czynienia z globalną ekonomią nie możemy zachowywać się jak odcięci od świata wyspiarze. Czasami jakieś rozwiązanie może wydawać się dobre tylko na pierwszy rzut oka. Wtedy spójrzmy jeszcze raz, uważniej.

Skoro o pieniądzach mowa, to zajrzyjmy do naszych kieszeni. Sporo dyskutuje się na temat tymczasowej podwyżki podatku dochodowego w Illinois, która jak wiemy, ma spore szanse stać się podwyżką stałą. Właściwie jest to już przesądzone, to tylko kwestia czasu. Mam nadzieję, że mylę się, jednak doświadczenia inni mają podobne.

Na przykład Hawaje. Tam też kiedyś zaproponowano wprowadzenie podatku od pokojów hotelowych w wysokości 5 proc. ich ceny. Z uzyskanych pieniędzy miało być wybudowane centrum wystawiennicze, po czym podatki miały zostać zlikwidowane. To był rok 1986. Centrum powstało już prawie dwie dekady temu, podatki hotelowe wynoszą obecnie ponad 7 procent, a tamtejsza legislatura zaproponowała właśnie, by je tymczasowo podwyższyć do prawie 10-ciu. Nie piszę tego, byśmy poczuli się lepiej, bo nie tylko nasi politycy oszukują. Piszę o tym, by uzmysłowić nam, że tego typu obietnice zwykle nie są realizowane. U nas wszystkie podwyżki czynione są w imię szkolnictwa lub bezpieczeństwa. Na Hawajach pieniądze potrzebne są do ochrony środowiska. Dlatego my mamy kamery na skrzyżowaniach i fotoradary, a oni ekstra podatek od każdej zakupionej baryłki ropy naftowej. Przez lata było to pięć centów. Pieniądze te są zbierane na wypadek jakiejś katastrofy na wyspach, podobnej do Exxon Valdez na Alasce, czy Deepwater Horizon na Florydzie. Do katastrofy nie doszło, ale pieniędzy nie ma ( całkiem jak u nas z utrzymywanym z bramek budżetem na naprawę autostrad). W 2009 r. tamtejsi legislatorzy w związku z kryzysem i kłopotami ekonomicznymi podwyższyli ten podatek do jednego dolara i pięciu centów, czyli o 2000 procent. Podobnie jak nasi, obiecali, że podwyżka zniknie w 2015 roku. Hawajczycy właśnie dowiedzieli się, że prawdopodobnie zostaną wydłużone o kolejne 15 lat. Byśmy poczuli się jeszcze lepiej powiem, że Hawaje też podniosły na chwilę podatek dochodowy dla swych mieszkańców. 5 lat temu. Obowiązuje do dziś.

Niemal w każdym stanie znaleźć możemy podobne przykłady.  W najmniejszym stopniu nie usprawiedliwiają one naszych lokalnych polityków. Wręcz są dla nas powodem do zmartwienia, bo potwierdzają to, co wiemy od dawna. Opłaty, podatki, dodatki i inne haracze będą coraz wyższe i będzie ich coraz więcej, wycisną z nas wszystkie życiowe soki. Sytuację tę doskonale oddaje stare powiedzenie – Chory, chorszy, trup. Jesteśmy już przy drugim przecinku.

Miłego weekendu

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor