Na początku nazywana była autostradą przyszłości i elementem niezbędnym dla rozwoju naszego regionu. Dziś przez coraz więcej osób określana jest jako droga donikąd, która pochłonie setki milionów dolarów i służyć będzie niewielu kierowcom.
Illinois i Indiana podpisały właśnie umowę dotyczącą budowy nowego, 47 milowego odcinka autostrady o roboczej nazwie Illiana, łączącego autostradę nr 55 w okolicach Joliet z drogą nr 65 w Północno-wschodniej Indianie.
Od początku władze przekonywały, że przy okazji budowy stworzonych zostanie 9,000 tymczasowych i 25,000 długoterminowych miejsc pracy w mających powstać punktach usługowych, sklepach, restauracjach, stacjach benzynowych i motelach.
Za powstaniem nowej autostrady opowiadały się też lokalne związki zawodowe, które nazywały projekt „ekonomiczną lokomotywą”.
Od początku też bardzo duża była liczba przeciwników projektu. Wśród nich mieszkańcy terenów, na których miał on być realizowany, ekologów, a także wielu ekonomistów.
Podpisana właśnie umowa przewiduje przekazanie na ten cel przez rząd w Springfield $250 mln., a przez Indianapolis około $100 mln., mimo że budową i zarządzaniem tym kontrowersyjnym projektem mają zająć się prywatni inwestorzy.
Przeciwnicy Illiany zwracają uwagę, że legislatura jak dotąd nie zatwierdziła żadnych wydatków na ten cel, a stanowy Deaprtament Transportu faworyzuje projekt odkładając na później inne, bardziej potrzebne mieszkańcom stanu.
Poza tym przewiduje się, że to podatnicy pokryją ewentualne straty wynikające z mniejszego ruchu na tej drodze, co może wynieść nawet setki milionów dolarów rocznie.
„Dlaczego marnuje się pieniądze podatników na dopłaty do prywatnej drogi donikąd, z której korzystać będzie niewielu kierowców w porównaniu do istniejących już, głównych arterii komunikacyjnych? – pyta Howard Learner reprezentujący organizację, która złożyła w sądzie pozew mający zablokować budowę Illiany.
RJ
'