Wielkie korporacje amerykańskie produkujące żywność z niepokojem spoglądają na stan Vermont, gdzie w ubiegłym tygodniu przyjęto ustawę nakazującą umieszczanie na opakowaniach informacji dotyczących zastosowania GMO. Prawo zacznie obowiązywać dopiero za dwa lata i prokurator generalny tego stanu przekonany jest, że Vermont wcześniej stoczy z producentami zaciętą walkę sądową. Na razie podobne próby w innych stanach, w tym Illinois, nie powiodły się.
Dyskusja na temat wpływu GMO na nasze zdrowie trwa. Uznanie ewentualnej szkodliwości takich produktów wymaga dalszych badań, jednak według legislatorów i gubernatora Vermont mieszkańcy tego stanu mają prawo wiedzieć, co znajduje się w kupowanych przez nich produktach i samemu podejmować decyzje.
Vermont jest pierwszym stanem wprowadzającym podobne prawo, choć nie pierwszym, który tego próbował. Warto wspomnieć choćby o waszyngtońskiej Inicjatywie 522 oraz kalifornijskiej Propozycji 37. W obydwu przypadkach ustawy zostały odrzucone w wyniku działania lobby producentów żywności, dla których taki nakaz oznaczać może poważne problemy.
Kamyk, który może spowodować lawinę
Vermont jest niewielki, ma zaledwie 627 tysięcy mieszkańców, mniej niż wschodnia strona Manhattanu. Jednak w razie powodzenia inni mogą pójść za jego przykładem. Co najmniej 13 stanów ma w tej chwili przygotowane projekty ustaw nakazujących oznaczanie modyfikowanej genetycznie żywności. Dwa - Connecticut oraz Maine – przyjęły je, ale wejście w życie uzależniły od wprowadzenia podobnych rozwiązań w innych miejscach. Prędzej, czy później dojdzie do tego, bo ruch przeciwników GMO jest coraz silniejszy, napędzany przez portale społecznościowe.
„To poważny problem dla przemysłu żywieniowego – mówi Nicholas Fereday, analityk z Rabobank International w Nowym Jorku – Temat przesunął się na centralną scenę i będzie zyskiwał na popularności i znaczeniu.”
Producenci bronią się
Największe firmy, choćby Kraft, Monsanto, czy DuPont, bardzo silnie lobbowały za odrzuceniem kalifornijskiej propozycji oznaczania żywności zawierającej GMO. Przekonywały, że taki nakaz podniósłby koszt wytwarzania produktów spożywczych i ich sprzedaży. Mająca siedzibę w Seattle organizacja o nazwie Washington Research Council obliczyła, że taka zmiana prawa podniosłaby roczne wydatki na żywność przeciętnej rodziny o 520 dolarów.
Poza tym przeciwnicy oznaczeń tego typu utrzymują, że wprowadzenie ich mogłoby wywołać mylące wrażenie, iż produkty GMO są niezdrowe, mimo że na razie nie ma na to naukowego potwierdzenia.
Wielu producentów wolałoby również, by nakaz taki pochodził od rządu federalnego. Złośliwi twierdzą, że łatwiej i taniej jest im kontrolować jedno ciało ustawodawcze, niż 50. Jednak według szefa Hillshire Brands, Sean`a Connolly, chodzi raczej o kłopot z oznaczeniami.
„Nie możemy używać opakowań różnych dla każdego stanu – mówi Connolly – To bardzo podwyższy koszt dla odbiorcy produktu i to w sytuacji, gdy tak naprawdę nic złego nie ma w jego składnikach”.
Wiele firm uważa ponadto, iż ewentualne oznaczanie produktów GMO nie powinno być motywowane politycznie, a to według nich ma właśnie miejsce.
Nie ma odwrotu
Stany Zjednoczone są światowym liderem, gdy chodzi o genetycznie zmodyfikowane uprawy, a naukowcy twierdzą, że celowa zmiana kodu DNA jadalnych roślin to nieunikniona przyszłość. Frankenstein to postać ze świata science-fiction, jednak tzw. Franken-foods to już od lat 90. otaczająca nas rzeczywistość.
75% produktów dostępnych w sklepach zawiera składniki modyfikowane genetycznie. Jeśli sięgamy od czasu do czasu po produkty takie jak na przykład płatki śniadaniowe, ciastka, ketchup, masło orzechowe, sosy sałatkowe, soki, chipsy, napoje gazowane, pieczywo, czy nawet mleko, to z GMO mamy kontakt.
W laboratoriach mieszane są kody DNA różnych gatunków roślin i zwierząt w celu polepszenia smaku, jakości, czy odporności na choroby. Modyfikacja ma jednak często nie tylko taki cel, ale również podniesienie odporności na pestycydy i środki chemiczne używane w rolnictwie. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale wymyślamy sposoby ochrony przed innymi metodami chroniącymi rośliny uprawne. Powrót do dawnych metod jest niemożliwy. Naturalnie nawożone uprawy nie zaspokoją globalnych potrzeb.
Dlatego według specjalistów zmiana opakowań będzie miała dla nas znaczenie symboliczne. Będziemy mieli do wyboru nie zawierające GMO drogie produkty i znacznie tańsze ich odpowiedniki z dodatkiem składników modyfikowanych genetycznie. Dla wielu osób tak naprawdę nie będzie więc żadnego wyboru.
Jak to wygląda w Illinois
W naszym stanie w ubiegłym roku pojawił się projekt ustawy nakazującej odpowiednie znakowanie żywności zawierającej co najmniej 1% składników GMO. Przepadł jednak już we wstępnym głosowaniu.
Inicjatywę zaczęły więc wykazywać niektóre sieci sklepowe, a także poszczególne miasteczka. Na przykład Whole Foods planuje do końca 2018 r. oznaczać w ten sposób sprzedawane przez siebie produkty. Sieć ta dołączyła ostatnio do Trader Joe`s oraz Aldi, które odmówiły w przyszłości sprzedawania Franken-fish, czyli genetycznie zmodyfikowanego łososia. Ryba ta, stworzona przez laboratorium ze stanu Massachusetts rośnie szybciej i osiąga większe rozmiary. Prawdopodobieństwo zaaprobowania przez FDA jej hodowli w celach rynkowych jest bardzo duże.
Radni miasteczka Palos Hills jednogłośnie uchwalili kilkanaście miesięcy temu rezolucję, w której domagają się od gubernatora Quinna i stanowej legislatury wprowadzenia obowiązkowego oznaczania dostępnej w Illinois żywności modyfikowanej genetycznie. Przyznali, że na razie nie ma niezbitych dowodów na szkodliwość GMO, ale producenci powinni uczciwie informować o obecności takich składników w wytwarzanej żywności.
To nie koniec
Vermont nakładać będzie karę w wysokości 1,000 dolarów dziennie za złamanie nakazu informowania o GMO w produktach, ale ustawa zwalnia z tego wiele kategorii żywności – choćby mięso, mleko, czy posiłki w restauracjach.
Mimo wszystko producenci przygotowani są do obalenia prawa. Prawdopodobnie bardzo szybko do sądu wpłynie w tej sprawie pozew. Przeciwnicy prawa mówią, że łamie ono Pierwszą Poprawkę, bo chroni ona również wolność słowa w przypadku działalności gospodarczej. Vermont jest pierwszym stanem, który przyjął takie prawo, czy będzie pierwszym, który je wprowadzi w życie nie jest jeszcze wcale pewne.
Nie czekamy na decyzje
Połowa mieszkańców USA wyraża obawy w stosunku do żywności modyfikowanej genetycznie – wynika z ostatnich sondaży. Jednak tylko 11 procent respondentów gotowych jest płacić więcej za produkty pozbawione GMO.
Dlatego coraz popularniejsze są domowe uprawy i niewielkie, nie stosujące GMO farmy.
Sprzedaż żywności organicznej wzrosła w USA o 11 procent od 2002 roku. W tej chwili jej sprzedaż to ponad 32 miliardy dolarów rocznie.
W Illinois w okresie ostatnich pięciu lata sprzedaż produktów organicznych pochodzących z lokalnych farm wzrosła trzykrotnie.
W 2007 r. obrót nimi wyniósł 8.3 mln. dolarów, a w roku 2012 już ponad 26 mln.
Departament Rolnictwa zwraca uwagę, że sprzedaż organicznych produktów rośnie, mimo że w tym samym okresie liczba farm i upraw w naszym stanie maleje. To jednak wciąż mały odsetek wszystkich upraw. W razie zmiany prawa zmieni się też udział żywności bez GMO w rynku.
RJ
'