W Chicago gorączka związana z rozgrywkami o puchar Stanleya. Na ulicach coraz więcej osób w barwach drużyny. Wielu chciałby nosić ubrania z logo Blackhawks wszędzie, nawet do pracy. Ale czy wypada?
Teoretycznie włożenie koszulki bawełnianej do pracy biurowej jest niezgodne z etykietą biznesu. Tym bardziej z logo drużyny sportowej. Okazuje się jednak, że w Chicago bardzo często pracodawcy przymykają na to oko, zwłaszcza, gdy zbliża się finał rozgrywek. Niektórzy wręcz zachęcają pracowników do dumnego prezentowania barw swego zespołu.
„Duch Blackhawks żyje w firmie Kraft!” – mówi Julia Fernandez z biur tej korporacji. Przed największymi spotkaniami sportowymi lokalnych drużyn firma z Northfield organizuje wręcz „dzień w koszulce”, by świętować razem z ulubionym zespołem. W ubiegłym roku kwaterę Kraft Foods odwiedził puchar Stanleya przywieziony przez jednego z członków zespołu.
W innych korporacjach bywa podobnie. Na przykład w Sterling Bay w centrum Chicago prosi sie pracowników, by wykazali nieco zdrowego rozsądku i nie przychodzili na ważne spotkania biznesowe w koszulkach z numerami zawodników. Poza tym świętowanie z Blackhawks w takiej formie jest mile widziane.
Część chicagowskich biur zgadza się na taki ubiór po zdobyciu pucharu. Oczywiście jeśli się to w tym roku uda.
Coraz więcej firm w Chicago i okolicach związanych jest z technologiami. W takich miejscach z zasady nie ma wymogów dotyczących ubioru i każdy wkłada każdego dnia co chce. Przykładami mogą być choćby Motorola, czy Groupon. Im bliżej finału, tym więcej widać tam miłośników hokeja.
Jeśli jednak pracujemy dla dużej korporacji lub małego biura, które wyznacza standardy ubioru i nie dało nam wyraźnego pozwolenia na włożenie do pracy kolorowej koszulki z logo naszych hokeistów – warto zostawić ją w domu i włożyć prywatnie.
RJ
'