----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

14 maja 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

Nie jestem nałogowym telewidzem, ale czasami jak mnie coś wciągnie, to całego. Tak było na przykład z serialem 24. Nieustraszony Jack Bauer z fikcyjnego CTU w ciągu doby likwidował siatki terrorystyczne, którym w świecie rzeczywistym departament Homeland Security musiałby poświęcić kilka lat i setki milionów dolarów. Serial przyciągał szybkością realizacji, sposobem prowadzenia narracji.

Jeśli chodzi o scenariusz, to należało oderwać się od świata realnego, zatopić w fikcję i nie zastanawiać, czy coś takiego jest możliwe. Dokładnie tak, jak w przypadku tysiąca innych produkcji filmowo telewizyjnych. Wszystkie są bardzo mało realne, niezależnie, czy to romans, kryminał lub dreszczowiec.

Wspominam o 24, bo właśnie wyemitowano drugi odcinek nowiutkiej serii. Nie oglądałem żadnego i nie będę. Zostawiam sobie to na później, gdy ze srebrnego ekranu całość trafi na jakiś nośnik obrazu i w spokoju, nie czekając tygodniami, będę mógł obejrzeć całość. Jestem jednak przekonany, że Jack nie zmienił się zbytnio. Na pewno ma wciąż super gadżety godne Jamesa Bonda. Na przykład telefon komórkowy, przez który rozmawia cały czas, z przerwami na jakieś uzasadnione moralnie morderstwo. Przez kilka lat ani razu nie widziałem, by w tym urządzeniu ładował baterie. Poza tym przesłanie zdjęcia, mapy lub filmu zajmowało mu 4 sekundy. Raz zajęło więcej, bo akurat przejeżdżał przez tunel. Poza tym sygnał nie został zakłócony. Spoglądając z niechęcią na mój własny telefon zastanawiam się, jakiego dostawcy usług używał i czy baterie atomowe trafią wkrótce do powszechnej sprzedaży.

 Jak zauważył jedne z satyryków amerykańskich, Jack musiał wszystkie akcje przeprowadzać sam, bo większość jego szefów i współpracowników była kompletnymi idiotami. Albo im ktoś złapany uciekał, albo nie potrafili z niego wydobyć informacji, podejmowali zawsze niewłaściwe decyzje, a jak Jack czegoś dokonał to go wyrzucali, albo próbowali zabić. Poza nimi miał w firmie tylko jedną oddaną koleżankę od komputerów, która wbrew zakazom zawsze służyła mu potrzebną informacją.

- Potrzebuję listę wszystkich blondynów o zielonych oczach zamieszkałych w LA po 2005 roku!

- Będziesz ją miał za 4 sekundy!

- Pośpiesz się! Nie mam dużo czasu!

Zastanawiam się teraz, jak to spostrzeżenie odnieść do słów producentów, którzy kilka lat temu mówili, iż fikcyjny Counter Terrorism Unit powstał w oparciu o system działania prawdziwych instytucji pełniących podobną rolę. Wyjaśniałoby to wiele. Wpadki, niesprawdzone informacje, kompletną bezradność w niektórych sytuacjach i absolutnie bezkrytyczne zaufanie do elektronicznych gadżetów.

Mniej więcej w połowie ciągnącego się przez osiem lat serialu wywołano nieco kontrowersji. Po publikacjach dotyczących brutalnego traktowania jeńców wojennych przez niektórych żołnierzy amerykańskich opinia publiczna nie mogąc wiele z tym zrobić w rzeczywistości, zarzuciła fikcyjnemu Jackowi, iż stosuje wstrętne metody w czasie przesłuchań, nie ostrzega przed oddaniem strzału i w ogóle mógłby być milszy dla swych przeciwników. Telewizja posłuchała i w następnym sezonie Jack był do obrzydzenia miły, wszędzie chodził z obstawą obserwującą każdy jego krok. Przez 20 minut pierwszego odcinka nawet nikogo nie uderzył, a pierwsze kolano przestrzelił chyba dopiero w drugim odcinku. W końcu producenci stwierdzili, ze starczy, bo terroryści uciekną. Jack odzyskał swoje super moce, ale już do końca głośniej sapał w sytuacjach podbramkowych i miał wyrzuty sumienia po skutecznym uzyskaniu informacji lub likwidacji złego terrorysty. Widzowie wybaczyli, bo przecież osiągnął cel.

Jeśli chodzi o te super moce, to zazdrościłem mu jeszcze jednej, umiejętności produkcji energii niezbędnej do życia z otaczającego go światła. Przez osiem lat nic facet nie zjadł. Nawet jak stracił dwa litry krwi, to organizm nie domagał się budulca, ani snu. Pisząc ten tekst zrobiłem już dwie przerwy na przekąskę, bo straciłem tyle energii. Jack jest inny.

Dlatego mimo, że nieco się wyśmiewam z kosmicznych pomysłów na scenariusz, niemożliwych akcji i kondycji głównego bohatera, to z niecierpliwością czekam na możliwość obejrzenia serialu w całości, bez podziału 24 godzin na 24 tygodnie. Podobnie jak Jack, nie mam aż tyle cierpliwości.

Jeśli chodzi o scenariusze niemożliwe do realizacji, proponuję przenosiny z LA do Białego Domu. Zamieszkuje go prezydent Obama, który podobnie jak wielu innych polityków kieruje państwem często tak, jak nakazują mu sondaże. Kilka lat temu, gdy znajdowaliśmy się w Iraku i Afganistanie, Amerykanie zaczęli domagać się wycofania wojsk z tamtego regionu świata i nieco łagodniejszej polityki zagranicznej. W związku ze spadającymi notowaniami prezydent spełnił te oczekiwania. Zakończyły się wojny, Stany Zjednoczone przestały się militarnie wtrącać w sprawy innych państw, administracji pozostało jedynie słowne straszenie przeciwników. Wydawało się, że popularność prezydenta wzrośnie. W końcu zrobił to, czego od niego oczekiwano. Spadła jednak bardziej i zaczęto wytykać mu brak skuteczności na arenie międzynarodowej. Rzeczywiście, nie radzi sobie, gdy słów nie poprzedza uderzenie oddziałów specjalnych.

Problem w tym, że nie można mieć wszystkiego. Społeczeństwo nie chce, by żołnierze umierali na obcej ziemi i domaga się raczej odbudowy kraju po recesji. Z drugiej strony narzeka, że USA tracą pozycję lidera w świecie, że nie tylko Rosja, ale nawet Zimbabwe się już z nami nie liczy. Tylko 38 proc. społeczeństwa pochwala jego politykę zagraniczną, jednocześnie aż 47 procent w tym samym sondażu uważa, że wciąż się za dużo wtrącamy w sprawy innych.

Nie jestem pewien, która z metod jest lepsza. Gdy poprzednia administracja nadużywała siły, w bardzo krótkim czasie znienawidziło nas pół świata. Gdy zaczęliśmy przekładać dyplomację ponad mocne uderzenie rakietowe, zaczęto nas ignorować. Tak źle, tak niedobrze.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor