I znowu nadszedł sezon uroczystości ukończenia szkół. Od czasów kolonialnych ich niezmienną tradycją pozostają przemówienia do absolwentów. Siedem milionów tegorocznych absolwentów szkół wyższych w sztywnych togach i drapiących czapkach musi wysiedzieć do końca przemówień poprzedzających rozdanie dyplomów. Swojego wprawdzie nie pamiętam, ale w ostatnich kilkunastu latach mowy wygłaszane w czasie ceremonii wręczenia dyplomów zyskują na popularności, za sprawą YouTube, przekształcając się w swoistą formę sztuki masowej. Nic więc dziwnego, że wśród zapraszanych gości dominują celebryci, jak Conan O’Briens, Meryl Streeps i Amy Poehlers. W oczekiwaniu sensacji związanej ze zwolnieniem ze stanowiska redaktor New York Timesa, Jill Abramson, nagłośniono jej przemówienie do absolwentów Uniwersytetu Wake Forest. Studenci nie mają innego wyjścia jak przemówień wysłuchać, chociaż nie ma mowy o dialogu, debacie politycznej, ani choćby pytaniach i odpowiedziach. Mowy powinny być ukłonem w stronę studentów, ale wydaje się, że w coraz większym stopniu honorują one przesłanie uczelni. Studentom rzadko zdarza się zostać wysłuchanym.
Jedną z najbardziej zapamiętanych mów wygłosił John Kerry, który powrócił do swej alma mater, Uniwersytetu Yale, w ubiegłą niedzielę by przypuścić atak na zhańbionego rasistowską wypowiedzią właściciela koszykarskiej drużyny z Los Angeles, Donalda Sterlinga. „Kończycie dzisiaj najbardziej zróżnicowaną klasę w długiej historii Yale”, stwierdził Kerry. „Lub, jak się mówi w NBA, najgorszy koszmar Donalda Sterlinga”, skonkludował nawiązując do nadętej ostatnio do niemożliwości afery z niepoprawną politycznie, a prywatną wypowiedzią miliardera. Według Associated Press, komentarz Kerry’ego wywołał salwy śmiechu zgromadzonych studentów z 61 krajów.
Do skandalu, który wybuchł wokół Sterlinga nawiązał również prokurator generalny, Eric Holder, w przemówieniu w Uniwersytecie Stanowym Morgan w Baltimore w ubiegłą niedzielę. Zdaniem Holdera, „subtelny rasizm” ciągle istnieje w Stanach Zjednoczonych. „W ostatnich tygodniach i miesiącach, widzieliśmy okazjonalne, wstrząsające przypomnienia dyskryminacji i odosobnionych, odrażających, rasistowskich poglądów”, oświadczył Holder. „Te wybuchy bigoterii, jakkolwiek godne ubolewania, nie są prawdziwymi oznakami walki, która musi być podjęta. Największe zagrożenia nie ogłaszają się w krzyczących nagłówkach. Są subtelne. Sięgają głębiej”, skomentował.
W ubiegły piątek pierwsza dama Michelle Obama wygłosiła żarliwe przemówienie o różnorodności społecznej do absolwentów szkoły w Topeka, w Kansas, gdzie w roku 1951 wszczęto słynny proces przeciwko segregacji szkół publicznych. „Wy wszyscy żyjecie i oddychacie spuścizną tego procesu”, stwierdziła Obama. „Wiele okręgów w tym kraju wycofało się z wysiłków w celu integracji swych szkół. Wiele społeczności stało się mniej zróżnicowanych”. Michelle Obama wygłosiła również przemówienie do absolwentów Uniwersytetu Dillard w Nowym Orleanie. „Żadne marzenie nie jest zbyt duże, żadna wizja zbyt odważna”, stwierdziła 10. maja. „Tak długo jak pozostaniemy głodni edukacji i pozwolimy by ten głód był naszą gwiazdą przewodnią, nie ma niczego, absolwenci, niczego czego nie moglibyśmy osiągnąć”, dokończyła pompatycznie.
Rasizm stał się także motywem przewodnim przemówienia wygłoszonego przez amerykańskiego rapera, producenta płyt, aktora i przedsiębiorcę, Seana Combs, który wygłosił mowę w Uniwersytecie Howard. „Poczułem się niesamowicie, kiedy zobaczyłem tyle pięknych odcieni brązu”, stwierdził Combs. „Nigdy nie słyszałem tyle akcentów, nie widziałem tylu pięknych kobiet, a wszyscy wiemy, że Howard ma najpiękniejsze, najbardziej inteligentne kobiety na świecie”, dywagował Combs, który nie skończył uczelni, wspominając swój pobyt w tej historycznie czarnej szkole wyższej.
Niejako z definicji mówcy na uroczystościach z okazji ukończenia szkoły są zwykle ludźmi odnoszącymi sukcesy, więc opowiadanie o ich personalnych niepowodzeniach dowodzi skromności. Było tak w przypadku Jill Abramson, która wygłosiła inspiracyjną przemowę do absolwentów Wake Forest.
Od kiedy Abramson została zwolniona z funkcji naczelnego redaktora New York Times, jej zobowiązanie do wygłoszenia mowy promocyjnej na uniwersytecie w Karolinie Północnej wydawało się dobrą okazją do załatwienia porachunków. Mogłaby na przykład odegrać się na swym byłym szefie, Arthurze Sulzeberger, Jr., który nie szczędził jej krytycznych uwag w następstwie zwolnienia pogarszając reputację pisma w kwestii dobrych manier. Nic takiego nie nastąpiło.
W dwunastominutowej przemowie do zgromadzonych absolwentów Abramson podjęła kwestię odporności na przeciwieństwa losu. „Teraz zwracam się do wszystkich, którzy zostali wyrzuceni – nie dostali pracy, której bardzo chcieli czy otrzymali te okropne listy z odmową przyjęcia do szkół wyższych. Znacie ból wynikający z utraty albo nieotrzymania czegoś czego bardzo chcieliście. Kiedy do tego dojdzie, pokażcie na co was stać”, radziła Abramson.
Przywołała liczne przykłady odporności: nowojorskiego reportera zatrzymanego w Chinach, który później powrócił ze zdwojonym zapałem do pracy, Katharine Graham, wydawczynię Washington Post, która jako kobieta kierująca wydawnictwem przez dwadzieścia lat doświadczyła dyskryminacji, kobiety, której syn został zamordowany przez kierowcę taksówki, a która podejmuje działalność społeczną w celu poprawy bezpieczeństwa ulic, Jima Risena, reportera New York Times, który zmaga się z „niesprawiedliwym dochodzeniem w sprawie przecieku informacji rządowych, i Anity Hill, która „zeznawała o nadużyciach seksualnych przed komisją senacką złożoną z białych mężczyzn w latach 1990 i przekształciła swe poniżenie w nauczanie prawa na Uniwersytecie Brandeis i pisanie książek. Hill zwróciła się do Abramson z komentarzem o tym, że była „dumna” po zwolnieniu jej ze stanowiska.
„My, ludzie, jesteśmy bardziej odporni niż zdajemy sobie z tego sprawę”, oświadczyła Abramson. Zapytana czy usunie tatuaż w kształcie litery „T”, odparła bezpardonowo, że „Nie ma takiej szansy” wyjaśniając, że „była dumna z kierowania redakcją informacyjną.
„Co dalej ze mną?”, retorycznie zapytała Abramson odpowiadają: „”Nie wiem, więc jedziemy na jednym wózku jak wielu z was” zwrcając się do absolwentów.
O sile charakteru pouczała absolwentów Uniwersytetu Nowego Jorku Przewodnicząca Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych, Janet Yellen w swym poniedziałkowym przemówieniu. Nie było w nim słowa, o dziwo, o polityce monetarnej. Zamiast tego Yellen mówiła o determinacji, którą jej zdaniem demonstrował w obliczu kryzysu finasowego jej poprzednik na stanowisku, Ben Bernanke. Jednym z aspektów siły charakteru jest, w opinii Yellen, chęć do podjęcia sprzeciwu, jeśli wymagają tego okoliczności. Aby ustabilizować system finansowy i przywrócić rozwój ekonomiczny, podjął działania wymagające odwagi, które miały bezprecedensowy charakter pod względem ambicji i zasięgu, wyjaśniała Yellen. Spotkał go nieprzejednany krytycyzm, personalne groźby i pewność, że historia wyda o nim surowy osąd jeśli popełni pomyłkę. Pomimo tego nie ustąpił w obronie tego, co wierzył jest prawe i konieczne. Jego inteligencja i wiedza służyły mu jako przewodniczącemu. Ale niemniej ważne były jego opór i determinacja. „Mam nadzieję, że nigdy nie zostaniecie poddani tak poważnym wyzwaniom, ale wy także staniecie w życiu wobec sytuacji, kiedy sprzeciw w obronie tego w co wierzycie odegra ogromne znaczenie”, wyjaśniła Yellen.
Jakkolwiek w powszechnym wyobrażeniu sukces jest kwestią tak zwanej „zdolności”, co zdaniem Yellen jest nieszczęsnym mitem, to badania dowodzą, że te wartości są niewiarygodną prognozą sukcesu w nauce i zatrudnieniu. Cytując psychologa, Angeleę Lee Duckworth, najbardziej liczącą się wartością jest siła charakteru, argumentuje Yellen, tłumacząc, że oznacza to nieustanną i ciężką pracę w kierunku realizacji dalekosiężnych planów i wytrwałość pomimo niepowodzeń, które nadejdą po drodze.
Yellen znajduje się w dobrym towarzystwie, jeśli nie w doborowym, jeśli chodzi o wybór tematu swego przemówienia. Ostrzeganie absolwentów o tym, że doświadczą niepowodzeń jest długo honorowaną tradycją wśród mówców na Uniwersytecie Harvarda. Takie znakomitości jak Bill Gates, Conan O’Brien i J.K. Rowling należą do mówców przekazujących tę lekcję wkraczającemu w życie młodemu pokoleniu.
Problem w tym, że przywilej posiadania dyplomu, przynależny ponad 92% siły roboczej, jest dyskusyjny, jak błyskotliwie zauważył Conan O’Brien w swej przemowie do absolwentów z roku 2011. Zwłaszcza, że w gronie pozostałych 8% są tacy nieudacznicy jak Gates, Jobs czy Zuckeberg. Ale to już temat zupełnie innego przemówienia.
Na podst. The Washington Post, WBEZ, oprac. Ela Zaworski
'