Zmarł gen. Wojciech Jaruzelski. Zamknęła się pewna karta w historii Polski. Teraz pozostały już tylko spory nad biografią tej postaci. Na pewno będą one żarliwe.
Łatek, które przypięto, przypina się i przypinać będzie się Wojciechowi Jaruzelskiemu, jest wiele. Jego obrońcy i zwolennicy podkreślają przede wszystkim rolę, jaką odegrał w przełomie 1989 roku – przywódcy komunistycznego, który otworzył drogę do reform, które w efekcie doprowadziły reprezentowany przez niego system do upadku. Wielu twierdzi też, że Jaruzelski uratował Polskę przed interwencją radziecką w grudniu 1981 r., gdy wprowadził stan wojenny. Podkreśla się też jego przywiązanie do polskości (bardzo dobry język, dużą kulturę, nawiązywanie do narodowych tradycji) oraz służbę wojskową – w Polsce żołnierz zawsze ma wyższą pozycję niż polityk, przedsiębiorca czy intelektualista, kojarzy się z walką o niepodległość, honorem i patriotyzmem.
Przeciwnicy Jaruzelskiego mają go przede wszystkim za komunistycznego aparatczyka, dyktatora i zdrajcę służącego Związkowi Radzieckiemu w dziele zniewolenia całego narodu w okresie powojennym. Dla nich stan wojenny to zbrodnia na Polsce – rozjechanie czołgami „Solidarności” do dziś wielu traktuje jako złamanie kręgosłupa społeczeństwa polskiego i zniszczenie idei łączącej miliony ludzi. Przypomina mu się, że był wiernym wykonawcą zaleceń Kremla, brał udział w czystce antysemickiej w 1967 i 1968 roku, odpowiadał za strzały do robotników na Wybrzeżu w 1970 r. i udział wojsk polskich w interwencji w Czechosłowacji w 1968 r. Podkreśla się, że wyparł się swojego szlacheckiego pochodzenia i katolickiego wychowania oraz że wstąpił w szeregi partii, która walczyła z tym co polskie, w tym również z Kościołem.
A by to wszystko skomplikować, na łożu śmierci przyjął ostatnie namaszczenie.
Kim był Wojciech Jaruzelski? Czy należy stawiać mu pomniki, czy może włączyć go do grona antybohaterów historii Polski? Czy dziełem jego życia był stan wojenny, czy też może Okrągły Stół?
Bez wątpienia był postacią interesującą i wysyłającą sprzeczne sygnały o sobie (wiele mogło być w tym autokreacji). Już sam jego charakter – osobowość prymusa, nieco zamkniętego w sobie i cichego, trochę nudnego, a jednocześnie bardzo pilnego i rzeczowego – przykuwała na swój sposób uwagę.
Badania nad biografią Jaruzelskiego pokazują również inne jego cechy, choćby dużą ambicję i umiejętność dostosowywania się do sytuacji politycznej. Wspomniano już, że w latach 40. przeszedł od szlacheckiego wychowania i edukacji w gimnazjum katolickim do członkostwa w partii komunistycznej, stając się w początku lat 50. gorliwym „żołnierzem stalinizmu”. W latach 60., gdy zaczął karierę polityczną, początkowo jako szef Głównego Zarządu Politycznego, a potem Szef Sztabu Generalnego i Minister Obrony Narodowej, związał się z narodowo-komunistyczną frakcją Mieczysława Moczara. W grudniu 1970 r. najpierw podporządkował się bez protestu rozkazom Władysława Gomułki, by strzelać do strajkujących robotników, a po kilku dniach był aktywnym uczestnikiem spisku, który odsunął „Wiesława” od władzy i posadził na tronie I sekretarza Edwarda Gierka, którego też dziesięć lat później się pozbyto. Gdy na Kremlu żył Breżniew, był mu posłuszny i wprowadzał stan wojenny. Gdy pojawił się Gorbaczow, generał szybko zaczął liczyć się ze społeczeństwem i stał się demokratą (wyczuł to lepiej, niż starsi od niego komunistyczni władcy NRD, Czechosłowacji, Węgier czy Rumunii). Mówiąc krótko: czuł, skąd wieje wiatr.
Czy wprowadzając w grudniu 1981 r. stan wojenny ratował Polskę czy może komunizm? Ratował przede wszystkim swoją władzę. Był premierem i I sekretarzem PZPR, miał pod kontrolą wojsko i aparat bezpieczeństwa. Wiedział jednak, że jego pozycja mogła osłabnąć. Wrogów miał z dwóch stron: jednym była „Solidarność”, którą dążyła do gruntownej zmiany, drugim zaś Breżniew i starcy, którzy rządzili wówczas Związkiem Radzieckim. Możliwości działania zamykały się, a potknięcie mogło spowodować, że towarzysz Jaruzelski szybko spadnie z piedestału do więziennej celi – wokół niego w PZPR do władzy szykowało się wielu dygnitarzy, którzy wzywali do radykalniejszego, siłowego rozprawienia się z „Solidarnością”. Czy ratując swoją władzę myślał o komunizmie czy o Polsce? Nie dowiemy się tego nigdy, bardzo możliwe, że jednocześnie i o tym i o tym – motywacje ludzkie są jak wiemy różne.
Podobnie postąpił w 1989 r. Dogadał się z opozycją, by zachować wpływ na władzę. Oferował „Solidarności” udział we władzy i współodpowiedzialność za zmiany, których trzeba było w kraju dokonać. Umowa z Magdalenki i z obrad Okrągłego Stołu dawała „ekipie Wałęsy” maksymalnie 35% miejsc w Sejmie (komuniści liczyli zresztą, że zdobędą część tych miejsc – wierzyli, że ludzie ich popierają!). Wybory z 4 czerwca pokazały czerwoną kartkę dla PZPR. Była to wielka niespodzianka dla generała i jego współpracowników.
Prawdopodobnie każdy wyrobi sobie sam zdanie o Wojciechu Jaruzelskim. On sam już nie będzie się bronił i przekazywał swojej wersji wydarzeń (co robił właściwie do ostatnich lat życia). Mówi się, że oceni go historia – to czasem najlepszy i chyba sprawiedliwszy sędzia, niż liczne instytucje, działające z litery prawa.
Tomasz Leszkowicz
'