Wraz z otwarciem w Memorial Day Weekend większości plaż w okolicach Chicago, pojawiły się na nich tłumy. Przynajmniej na piasku, bo do wody wskakiwali nieliczni. W niektórych rejonach Wielkich Jezior wciąż jeszcze znaleźć można pływające w wodzie bryły lodu, choć na szczęście w okolicach naszej aglomeracji już się to nie zdarza.
Tegoroczna pogoda sprawiła, że straty ośrodków żyjących z letnich plażowiczów liczone są w milionach. Duże hotele z wypożyczalniami sprzętu motorowodnego oraz małe budki sprzedające piwo i lody – wszyscy na razie liczą straty. Taka sytuacja potrwa jeszcze przez chwilę. Wielu ma nadzieję, że sezon będzie jednak nieco dłuższy.
W Memorial Day 1.5 proc. Wielkich Jezior wciąż była pokryta lodem, Superior aż w 4.5 proc.
Nie odstrasza to jednak spragnionych słońca, które na szczęście świeci coraz mocniej. Pamiętajmy jednak, że otwarcie plaży nie oznacza jeszcze, że jest ona czysta i zdrowa.
Od 2012 roku obowiązuje w Chicago nowy system informowania nas o skażeniach. Już nie trzeba będzie sprawdzać przed wyjściem z domu, czy wybrane przez nas miejsce nie zostało przypadkiem zamknięte z powody bakterii E-Coli lub innych zanieczyszczeń. Wszystkie kąpieliska są czynne bez zakłóceń. Nie oznacza to jednak, że z problemami sobie poradzono. Chicago Park District postanowił jedynie zrezygnować z wprowadzania zakazów kąpieli, a w ich miejsce pojawiają się informacje dotyczące czystości wody i piasku. W ten sposób plażowicze, a przede wszystkim miłośnicy kąpieli, sami decydują, czy z danego odcinka wybrzeża jez. Michigan mogą skorzystać.
Dane z ostatnich lat mówią, iż w czasie sezonu letniego plaże w powiatach Cook i Lake średnio co trzy dni naruszały standardy bezpieczeństwa. Powodem była i wciąż jest bakteria E. Coli, występująca w tych rejonach znacznie częściej, a w wodach Wielkich Jezior, w tym Michigan, dwukrotnie przewyższająca średnią krajową.
Głównymi powodami podwyższonej obecności tej bakterii w wodach naszego rejonu jest odprowadzanie ścieków (około 25 miliardów galonów ląduje rocznie w jeziorach), przelewająca się woda burzowa z miejskich kanałów, zanieczyszczenia pochodzenia zwierzęcego oraz rolnicze.
Do zbadania stopnia skażenia plaż i otaczającej ich wody nie są potrzebne specjalistyczne urządzenia. Wystarczy krótka kąpiel. Najczęstszymi objawami są zapalenia uszu, nosa i gardła, problemy układu pokarmowego, podrażnienia skóry i oczu. Symptomy te często nie są kojarzone przez plażowiczów ze skażeniem E. Coli, raczej ze słońcem i przypadkowymi posiłkami na plaży.
Wszystkiemu winne mewy
Zanim zmieniono system informowania o stanie chicagowskich plaż, zamykane były one średnio 30 razy w roku. Kilka z nich uznano też kilkukrotnie za najbardziej zanieczyszczone w kraju.
Ponieważ jednym ze źródeł skażenia są ptasie odchody, władze Chicago od lat próbują różnych sposobów na walkę z nimi, z różnymi zresztą rezultatami.
Mieliśmy specjalną grupę przewodników z psami rasy Border Collie, które przeganiały mewy z lokalnych plaż. Były też specjalne ekipy, wyposażone w pojemniki z nieszkodliwą dla ptaków farbą, znaczący osobniki z dwóch największych kolonii lęgowych. Naukowcy obserwowali ich wędrówki i poszukiwali sposobu na wyproszenie ich z Chicago. W tych samych koloniach lęgowych jaja ptaków oblewano też olejem, co nie pozwalało się wykluć pisklętom. Wszystkie te metody przyniosły skutek, populacja mew zmniejszyła się w okolicach Chicago o kilkadziesiąt tysięcy. To jednak wciąż za mało.
Na plażach montowane są więc specjalne pojemniki na śmieci, z których mewy nie mogą wydobywać pożywienia, pojawiły się też finansowe kary za karmienie ptaków.
Pojawiające się w ostatnich latach raporty nisko oceniały jakość plaż w naszym rejonie w porównaniu do reszty kraju, chwaliły jednak samo Chicago za wysiłki dotyczące poprawy sytuacji. Okazuje się, że plaże znajdujące się w obrębie miasta są znacznie bezpieczniejsze, niż leżące w pozostałych rejonach Cook County.
Problem dotyczy już nie tylko zdrowia i wypoczynku mieszkańców, ale również lokalnej ekonomii. Każdy dzień zamknięcia jednej z plaż na jeziorze Michigan to straty od $9,000 do $37,000. Ocenia się, że w ubiegłym roku u około 300 osób z okolic Chicago po zetknięciu z wodą i piaskiem zanieczyszczonych plaż wystąpiły problemy górnych dróg oddechowych. Liczba problemów dermatologicznych trudna jest do obliczenia, pewne jest jedynie, iż jest znacznie wyższa.
Niejako w obronie chicagowskich plaż warto zaznaczyć, że Illinois bada jakość wody na 75% swych plaż i robi to znacznie częściej, niż inne stany, co też może być przyczyną tak dużej liczby plażowych alarmów. Inne stany nie przeprowadzając badań nie wiedzą, czy przypadkiem woda i piasek nie są skażone.
Z drugiej strony trzeba brać pod uwagę opinię naukowców.
„Woda jest tu brudna – mówił dyrektor programu National Resources Defense Council – Ludzie z rejonu Wielkich Jezior kąpią się w ludzkich i zwierzęcych odchodach”.
Zwracajmy więc uwagę na tablice informacyjne umieszczone przy wejściach na plaże. Jeżeli zawartość bakterii i drobnoustrojów w wodzie i piasku jest wysoka, poszukajmy innej. Jeśli nie zamierzamy się kąpać, a jedynie podziwiać widoki i korzystać ze słońca, a także z dostępnych tam atrakcji możemy w wyborze posłużyć się listą najlepszych w Chicago plaż. Od wielu lat do pierwszej piątki należą: North Ave. Beach, South Shore Beach, Leone Beach, Oak Street Beach oraz Jackson Park Beach.
RJ
'