Na kilka dni przed zakończeniem roku szkolnego setki chicagowskich uczniów, przyszłych studentów pięciu szkół czarterowych, uczestniczyło w czwartek w marszu przeciwko przemocy na ulicach miasta. Protestowali przeciw temu, czego obawiają się najbardziej - niebezpieczeństwom na ulicach Chicago. Po południu tego samego dnia odbył się drugi, podobny marsz, w którym wzięli udział uczniowie szkoły South Shore International College Prep.
"Często rozmawiamy ze sobą na ten temat. Zastanawialiśmy się niedawno, czy przeżyjemy lato. Myśl, że może nie, pchnęła mnie do organizacji tego spotkania" - mówi Razia Hutchinson, która pomogła w rozpropagowaniu idei marszu.
Hasło "I am for Peace" przyświecało więc młodym ludziom. Gdy o 9.30 rano wyruszali ze skrzyżowania ulic South State i West Cermak. Według organizatorów w marszu wzięło odział około 2 tysięcy ludzi, którzy apelowali o spokój i powstrzymanie przemocy na chicagowskich ulicach.
Po południu odbył się drugi marsz, przeciwko przestępczości, w którym wzięli udział uczniowie innej szkoły. Studenci szli w pochodzie pod hasłem "Bezpieczne lato w mieście".
Niemal każdy dzień w Chicago przynosi kolejne ofiary śmiertelne. Marsze młodych odbyły się dzień po strzelaninach na południu i zachodzie Chicago, w których zginęła jedna osoba a 9 zostało rannych.
Kongresmen z Illinois, Bobby Rush, zaapelował do środowisk biznesowych w Chicago, aby także pomogły w walce z przemocą. Jego zdaniem lato w mieście będzie bezpieczniejsze, gdy młodzi będą mieli do wyboru więcej ofert pracy w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach. Jak zapewniła dziś przewodnicząca Rady Powiatu Cook, Toni Precklwinkle, tworzenie wakacyjnych miejsc pracy dla młodych to dla niej priorytet.
RJ
'