15 dolarów na godzinę. To minimalna stawka za pracę w Seattle, jednogłośnie przyjęta w poniedziałek przez radnych tego miasta. To również dwukrotnie więcej, niż nakazują rozporządzenia federalne. Dziewięcioosobowy skład rady Seattle dokonał nie tylko zmian u siebie, bo konsekwencje tej decyzji odczuwalne będą w innych metropoliach.
Czy 50 osobowa rada Chicago ma podobne plany? Nawet jeśli nie, to wielu lokalnych polityków się nad tym zastanawia, a Rahm Emanuel już kilka miesięcy temu powołał specjalną komisję mającą zbadać możliwości wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej. W naszym przypadku również chodzi o 15 dolarów.
Głosowanie w Seattle poprzedziła wielomiesięczna dyskusja z udziałem przedstawicieli związków zawodowych i biznesu. Najwyraźniej osiągnięto porozumienie, skoro plan został zaakceptowany i już niedługo zacznie być stopniowo wprowadzany w życie.
Podwyżka na 15 dolarów nie nastąpi w ciągu jednego dnia. Będzie to raczej ich seria, podobna do wprowadzanej na terenie Illinois za czasów Roda Blagojevicha, gdy w okresie 3 lat minimalna stawka godzinowa podniesiona została do obecnego poziomu.
Po zakończeniu tego procesu Seattle będzie miastem z najwyższymi minimalnymi stawkami godzinowymi w kraju.
Wielu biznesmenów ostrzega, że propozycja przyjęta w Seattle jest poważnym zagrożeniem. Według nich szybko rozwijająca się w tej chwili ekonomia miasta pozwala na wyższe stawki i większe wydatki. To jednak nie potrwa wiecznie – mówią przedstawiciele prywatnego biznesu.
"Żyjemy w takiej bańce Amazonu, ale to się kiedyś skończy" – mówi Tom Douglas, znany restaurator z Seattle, nawiązując do gwałtownego wzrostu lokalnej gospodarki napędzanej masowym naborem w firmie Amazon, która ma tam swą główną siedzibę. Według niego wyższe stawki przeniesione zostaną na konsumentów.
"Będziemy tu mieli niezłą inflację" – dodaje Douglas.
Przyjęta ustawa wywołała oklaski i okrzyki wśród zgromadzonych podczas głosowania zwolenników podniesienia minimalnej stawki. Pomysłodawcy chcieli posunąć się dalej i objąć ustawą niższe wynagrodzenie godzinowe dla odbywającej przeszkolenie w firmach młodzieży. Na to jednak nie chciała zgodzić się większość radnych.
Eksperci zgadzają się, że decyzja Seattle wpłynie na planujące to samo San Francisco, Chicago, czy San Diego. Niektóre miasta mogą sobie pozwolić na rozpatrywanie takich opcji ze względu na silną lokalną ekonomię. Inne robią to ze względów politycznych. Jednak całe południe Stanów Zjednoczonych na razie nawet się nad takimi zmianami nie zastanawia. Tam stawka federalna 7.25 dol. na godzinę trzyma się mocno.
W tym roku osiem stanów i Dystrykt Columbia podwyższyło swe minimalne stawki godzinowe, osiem umieszcza pytanie w tej sprawie na jesiennych kartach do głosowania, pozostałe podniosły płace w ostatnich siedmiu latach.
Inna jest jednak teraz skala tych zmian.
W poprzednich latach chodziło o nadgonienie inflacji, w przypadku Seattle i planów trzech wymienionych miast chodzi o rzeczywiste podwyżki przekraczające wymagane minimum.
Dlatego decyzja Seattle jest dość ryzykowna. Nikt nie badał konsekwencji podwojenia stawki federalnej. Nikt nie wie, nawet teoretycznie, jak kształtować się będzie rynek i gospodarka po wprowadzeniu zmian.
Stan Waszyngton ma i tak najwyższą minimalną stawkę godzinową w kraju - w tej chwili wynosi ona $9.32.
Ponad 24 proc. mieszkańców Seattle zarabia jednak poniżej 15 dolarów na godzinę, a 13.6 proc. żyje poniżej minimum socjalnego.
Według nowego planu Seattle nowa stawka będzie stopniowo wprowadzana do 2017 roku dla pracodawców zatrudniających powyżej 500 osób i nie dających im ubezpieczenia zdrowotnego.
Dla zapewniających ubezpieczenie nowa stawka obowiązywać będzie od 2018 roku. Wszystkie mniejsze firmy wprowadzić ją muszą do 2021 roku.
Czy władze Chicago będą obserwować rozwój wydarzeń w Seattle i wyciągać wnioski? Czy też wzorem tego miasta wprowadzą podobne rozwiązanie u siebie od razu, po krótkich negocjacjach i kilkugodzinnych obradach? Jeśli wybiorą to drugie rozwiązanie, to raczej stanie się to wkrótce.
RJ
'