Sierżant Bowe Bergdahl, amerykański żołnierz, który przez pięć lat był więziony w Afganistnie, został uwolniony w ubiegłą sobotę w zamian za pięciu więźniów z obozu Guantanamo. Jego uwolnienie wzbudziło kontrowersje nie tylko wśród żołnierzy, którzy służyli razem z nim w Afganistanie. Przedmiotem emocjonalnej dyskusji są okoliczności, w jakich wpadł w ręce wroga i cena, jaką Stany Zjednoczone zapłaciły, aby go odzyskać.
Bergdahl zniknął z małego posterunku w prowincji Paktika w Afganistanie 30 czerwca 2009, po tym jak ogarnęło go rozczarowanie z powodu wojny prowadzonej przez Stany Zjednoczone. Wkrótce potem został schwytany i był przetrzymywany w Pakistanie przez talibów. Przez cały ten czas amerykańska dywizja militarna, tysiące afgańskich żołnierzy i funkcjonariuszy policji prowadziły poszukiwania w toku, których zginęło sześciu amerykańskich żołnierzy.
Źródłem kontrowersji są niejasne okoliczności, w jakich zaginął Bergdahl i pogłoski, że mógł być on zwykłym dezerterem. Przedmiotem krytyki są także negocjacje prowadzone przez administrację Baracka Obamy, które doprowadziły do uwolnienia Amerykanina. W zamian za uwolnienie Bergdahla Waszyngton zgodził się bowiem na zwolnienia z obozu w Guantanamo pięciu talibów, którzy z dużym prawdopodobieństwem powrócą na pole walki zabijając kolejnych amerykańskich żołnierzy. Zwolnieni talibowie zostali przekazani władzom Kataru, które pełnią rolę pośrednika w rozmowach z terrorystami.
W obecności matki i ojca Bergdahla, Prezydent Obama świętował uwolnienie żołnierza jako znaczne osiągnięcie Stanów Zjednoczonych w walce z terroryzmem. Ale coraz większa liczba krytyków kwestionuje uwolnienie pięciu najbardziej wpływowych przywódców talibów w zamian za jednego żołnierza.
Napięcie w sprawie Bergdahla rośnie, jako że na jaw wychodzą kolejne niewygodne fakty towarzyszące jego zniknięciu. Zdaniem żołnierzy, którzy służyli wraz z Bergdahlem w Afganistanie, opuścił on swój posterunek bez pozwolenia, co mogłoby wskazywać na dezercję.
To właśnie relacje tego typu sprawiły, że w mediach rozgorzała debata, w której Bergdahla okrzyknięto mianem zdrajcy. Zniknięcie z posterunku wojskowego w strefie wojennej bez właściwej autoryzacji zwykle powoduje w armii jeden z dwóch zarzutów kryminalnych: dezercję albo zwolnienie za samowolne oddalenie się od oddziału.
Rzecz jasna, dezercja jest poważniejszym zarzutem i zwykle pojawia się w sytuacjach, w których oskarżony zamierza uniknąć wojska albo prowadzenia walki, jak w przypadku Bergdahla. Niektórzy z amerykańskich żołnierzy wyznają, że jakkolwiek wielu z nich miało mieszane odczucia co do wojny w Iraku i Afganistanie podczas swej służby, to nie zareagowali tak jak Bergdahl. Zołnierze podkreślają, że bez względu na to, co zobaczyli w trakcie służby, byli odpowiedzialni wobec swych towarzyszy broni.
Po tym jak stwierdzono zniknięcie Bergdahla, wojsko prowadziło jego szeroko zakrojone poszukiwania. Plan polegał na stworzeniu blokad, które uniemożliwiłyby jego porywaczom wywiezienie go z dala od prowincji Paktika, zwłaszcza do Pakistanu. W trakcie dwutygodniowych poszukiwań wstrzymano większość innych działań skupiając się na znalezieniu Bergdahla.
Oprócz wstrzymania operacji militarnych, samowolne opuszczenie posterunku przez Bergdahla oddziałało demoralizująco na postawy żołnierzy. Według relacji jego byłych towarzyszy broni, akt dywersji całkowicie zmienił podejście oddziału do walki. Po dwóch tygodniach poszukiwania zostały odwołane, po tym jak administracja Stanów Zjednoczonych dowiedziała się, że Bergdahl znalazł się w Pakistanie.
Szczegóły poszukiwań Bergdahla były dyskutowane w internetowym komentarzu opublikowanym dwa lata temu w magazynie Rolling Stone pod profilem zaginionego żołnierza autorstwa Michaela Hastings. To z powodu poszukiwań Bergdahla dochodziło do śmierci i zranienia kilkunastu amerykańskich żołnierzy, komentowali czytelnicy. Po jego zaginięciu wzrosła także liczba zasadzek i wybuchów organizowanych przez wroga, dowodzili dyskutanci. Taliban wiedział, że amerykańska armia prowadzi poszukiwania zaginionego żołnierza, w związku z czym jej poczynania były przewidywalne, dowodzili czytelnicy Rolling Stone.
W podobnym duchu utrzymane były komentarze na Twitterze opublikowane w ubiegłą sobotę, które zawierały wystarczającą liczbę szczegółów dotyczących jednostki wojskowej Bergdahla i jej lokalizacji, by mogły być potraktowane jako wiarygodne argumenty w dyskusji. Jeden z autorów wypowiedzi posługujący się adresem @CodyFNfootball stwierdził, że był w bazie w czasie zniknięcia Bergdahla i utrzymuje, że Bergdhal planował ucieczkę przez kilka dni, opuszczając posterunek pomiędzy 3 i 4:30 rano, kiedy było najmniej światła. Poinformował, że amerykańskie wojsko wypytywało afgańskie dzieci z okolicy, które zauważyły Amerykanina czołgającego się w chaszczach.
Kontrowersje wokół amerykańskiego żołnierza podgrzewała publikacja w 2012 roku przez magazyn Rolling Stone treści emaili, jakie Bergdahl wysyłał do swych rodziców. Wyrażał w nich rozczarowanie polityką Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza działaniami w ramach wojny z terroryzmem. W jednym z nich otwarcie przyznał, że „wstydzi się być Amerykaninem”. Jak podaje telewizja Fox News, Bergdahl był przedmiotem śledztwa służb wywiadowczych na długo, zanim trafił w ręce talibów. Mógł być uznany za dezertera, a nawet kolaboranta.
Wyżsi rangą przedstawiciele amerykańskiej armii sugerują, że bez względu jednak na okoliczności, kara dla żołnierza jest mało prawdopodobna. Pięć lat wystarczy.
Coraz większą popularność zyskuje jednakże przekonanie, że Stany Zjednoczone tracą zbyt wiele dla Bergdahla. Pięciu talibów wydostaje się na wolność prawdopodobnie po to, by kontynuować działania terrorystyczne i krzywdzić innych, podkreślają.
We wtorek w trakcie wizyty w Polsce prezydent Obama zdecydowanie bronił swej decyzji o zwróceniu talibom pięciu więźniów przetrzymywanych w obozie Guantanamo w zamian za uwolnienie po pięciu latach sierżanta Bowe Bergdahla. Prezydent nadmienił jednakże, że niektórzy z uwolnionych więźniów mogą ponownie próbować działać na szkodę Stanów Zjednoczonych. Dodał, że przedmiotem dodatkowego niepokoju był stan zdrowia Bergdahla. „Bez względu na okoliczności pojmania Bergdahla, przejmiemy amerykańskiego żołnierza, jeśli jest przetrzymywany jako zakładnik. Koniec. Kropka”, oświadczył prezydent.
Przedmiotem kontrowersji stał się ojciec Bergdahla, Bob Bergdahl, który na kilka dni przed uwolnieniem syna opublikował komentarze na Twitterze. Jak donosi New York Daily News, Bob Bergdahl rozpoczął dialog z bojownikami Talibanu upewniając ich, że „Pracuję ciągle nad uwolnieniem wszystkich więźniów obozu Guantanamo. Bóg odpłaci za śmierć każdego afgańskiego dziecka, amen”. Komentarz został usunięty, ale niektórzy zachowali zdjęcie pokazujące, że miał adres @ABalkhi, który jest częścią portalu Abdulqahara Balkhi, strony podającej się za „Głos Jihadu”. Portal publikuje wiadomości na temat operacji mudżahedinów przeciwko amerykańskim najeźdźcom, terrorystom ze Stanów Zjednoczonych i marionetkom afgańskim, jak określa strona. Poprzedni komentarz Boba Bergdahla z marca, stwierdzający, że „demokracja jest kultem Zachodu”, również spotęgował kontrowersję.
Na konferencji prasowej ogłaszającej uwolnienie syna, Bob Bergdahl wystąpił w zarośniętej brodzie, którą zapuścił od czasu zaginięcia syna w roku 2009. Ojciec znał obowiązujący w Afganistanie język pasztuński i kilka słów po arabsku. Jego były pastor ujawnił, że mężczyzna stał się zagorzałym aktywistą antywojennym. Studiował politykę radykalnego islamu, aby lepiej zrozumieć motywy porwania syna, według Daily Mail. Biały Dom zignorował tweety Boba Bergdahla jako nie mające związku ze sprawą. W wideo opublikowanym w The Guardian, Bergdahl oświadczył: „Nie pracuję dla wojska. Nie pracuję dla rządu. Nie reprezentuję Amerykanów. Jestem ojcem, który chce, by syn wrócił”.
Od uwolnienia Bergdahla, administracja musiała stawić czoło kontrowersji dotyczącej uwolnienia pięciu więźniów obozu Guantanamo bez wcześniejszego powiadomienia Kongresu, jak wymaga tego prawo. Ustawa National Defense Authorization Act wymaga, by administracja powiadomiła Kongres co najmniej 30 dni przed uwolnieniem więźniów. Administracja twierdzi, że była zmuszona działać szybko z powodu „wymagającej natychmiastowej reakcji możliwości ocalenia życia sierżanta Bergdahla”. Według ubiegłorocznego oświadczenia Obamy wymóg powiadomienia Kongresu jest pogwałceniem prezydenckich uprawnień i w związku z tym, jako niekonstytucyjny, może być przez niego pominięty.
We wtorek Caitlin Hayden, rzecznik Krajowej Rady Bezpieczeństwa, wyjaśniła, że opóźnienie wymiany kolidowałoby z „prezydenckim obowiązkiem ochrony życia Amerykanów za granicami i żołnierzy Stanów Zjednoczonych”. Tymczasem przewodniczący Izby, John Boehner oświadczył we wtorek, że administracja „wzbudziła poważne pytania dotyczące tego jak wymiana się odbyła i kalkulacji, jakie Biały Dom i odpowiednie agencje poczyniły bez konsultacji Kongresu”. Obama dodał, że nie autoryzowałby wymiany, jeśli „myślałby, że zaprzeczałaby bezpieczeństwu krajowemu Stanów Zjednoczonych”.
Źródła republikańskie informują, że administracja Obamy po raz pierwszy podjęła dyskusję o wymianie zakładników w styczniu 2012 roku, po tym jak republikanie z Izby wysłali dwa listy do administracji Obamy w poszukiwaniu więcej informacji na ten temat. Oprócz tego administracja nie podjęła żadnych innych form komunikacji z republikanami z Izby zanim biuro przewodniczącego Boehnera nie otrzymało telefonu od Departamentu Obrony informującego o uwolnieniu Bergdahla o godzinie 11:52 w sobotni poranek.
Jak informuje Washington Post, administracja w grudniu 2013 roku zorganizowała odprawę włączając wyższych rangą komitetów krajowego bezpieczeństwa, na temat możliwości uwolnienia Bergdahla i jego stanu zdrowia. To wtedy amerykańscy negocjatorzy zażądali przesłania wideo jako dowodu, że zakładnik żyje.
„Myślę, że powinniśmy byli czynić wysiłki, aby sprowadzić Bergdahla do domu, ale cena za to jest wyższa niż kiedykolwiek w historii”, skomentował senator John McCain, który jako pilot marynarki wojennej był przetrzymywany w Wietnamie sześć miesięcy dłużej niż pobyt Bergdahla u talibów.
Pośrednie negocjacje pomiędzy administracją Stanów Zjednoczonych i Talibanem w celu osiągnięcia politycznego porozumienia rozpoczęły się na początku roku 2011. To właśnie wtedy, według doniesień republikańskich urzędników Izby, Biały Dom po raz pierwszy wspomniał o możliwości wymiany więźniów w zmian za uwolnienie Bergdahla.
Toczoną wewnątrz administracji debatę na temat losów Bergdahla skomplikowały pozornie niepowiązane wydarzenia, w tym atak na kryjówkę bin Ladena w maju 2011 roku, kiedy siły Stanów Zjednoczonych przemieściły się wgłąb Pakistanu i zabiły przywódcę Al-Ka’idy. Ta operacja podburzyła rząd Pakistanu rozszerzając niepokój wśród amerykańskiej administracji, że pomoc niepewnego sojusznika dla wojny osłabnie jeszcze bardziej. To właśnie wtedy administracja Stanów Zjednoczonych rozpoczęła plany uwolnienia Bergdahla.
W środę rano Taliban opublikował wideo rejestrujące moment przejęcia żołnierza przez amerykańskie siły specjalne. Widać na nim Bergdahla w tradycyjnym stroju afgańskim, z ogoloną głową i wychudzoną twarzą. Czeka w srebrnej ciężarówce podczas gdy bojownicy oczekują aż wyląduje amerykański helikopter. Po czym jest prowadzony przez dwóch bojowników do amerykańskich sił specjalnych w ubraniach cywilnych wysiadających z helikoptera. Uwolnienie nastąpiło w sobotę w zamian za pięciu zakładników afgańskich przetrzymywanych w obozie Guantanamo na Kubie. Ich twarze przemykają na ekranie filmu.
Na filmie jeden z mudżahedinów wyjaśnia co się dzieje podczas uwolnieni Bergdahl. Inny trzyma białą talibską flagę. Wielu innych stoi w pełnym uzbrojeniu w oddali. Jeden z mężczyzn mówi Bergdahlowi: „Nie wracaj do Afganistanu. Jesli powrócisz, nie wrócisz żywy”. Amerykński helikopter pozostaje na ziemi przez minutę, kiedy Bergdahl jest eskortowany od swych porywaczy. Amerykanin obszukuje żołnierza w poszukiwaniu ładunków wybuchowych przed wejściem do helikoptera. Słychać jak jeden z talibów mówi: „Powiedzieliśmy {Amerykanom}: jeśli nie jest w dobrym stanie zdrowia, powiedzcie nam”.
Podczas środowej konferencji prasowej w Brukseli, amerykański sekretarz obronyChuck Hagel zapytany czy krytycyzm ze strony wojska i Kongresu jest uzasadniony i czy Bergdahl ciągle zasługuje na stopień sierżanta, odpowiedział: „Dopóki nie zgromadzimy faktów, nie przeprowadzimy rewizji wszystkich okoliczności, nie jest w niczyim interesie, i oczywiście jest nie w porządku wobec rodziny sierżanta Bergdahla i jego samego, by to domniemywać”. Hagel, będąc sierżantem, który służył w Wietnamie, wyjaśnił, że „nie do niego należy decydowanie o tym, czy ktoś jest warty bycia sierżantem czy nie, i dalsze dyskusje na ten temat są nieodpowiedzialne”.
Na podst. The Washington Post, onet, The Guardian, oprac. Ela Zaworski
'