----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

10 czerwca 2014

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Historii można zatem nadawać „sens i logikę” tak jak to zrobił Hegel naznaczając ją mądrością DUCHA DZIEJÓW, porządkując i systematyzując, co oczywiście pozwala nam się lepiej poczuć, dając pewne narzędzia interpretacyjne, co nie przeszkadza nam jednak doświadczać poczucia zwątpienia w ten typ procesu myślowego, bo nie wiemy w istocie czy jest ona wspomnianą nauczycielką, czy toczy się kołem, a jeśli nawet przyjmiemy, że się toczy, to czy ruch jej kieruje się w górę czy w dół, a może spiralnie?

Z tą spiralnością jest zresztą związana ciekawa historia wspomnianego już Giambattisty Vico, fascynującej i wybitnej postaci włoskiego Oświecenia, który przyjął w swej nowatorskiej teorii historiozoficznej założenie o wpływie opatrzności na dzieje człowieka z czystego strachu przed Świętą Inkwizycją, inaczej bowiem o boskim aspekcie w jego interpretacji dziejów nie było by po prostu mowy (ostro krytykował kartezjański racjonalizm za „boskie”, a nie ludzkie rozumienie „dziania się” w historii).

Vico pisał:

„Boska Opatrzność przejawia się w ten sposób, że ludzkość rozwija się w trójfazowych cyklach po linii spiralnej. Te fazy obejmują: wiek bogów, wiek bohaterów i wiek ludzi. Po zamknięciu się cyklu wszystko zaczyna się od nowa, tyle że na szerszym bądź wyższym pierścieniu spirali. Vico traktował społeczeństwo, jako rezultat jego wytworów: literatury, mitu, języka, praw, sztuki, ustroju politycznego, religii i filozofii.” (za: Encyklopedia książek)

Jeśli jednak nie spirala, to może pustynia - mnóstwo się dzieje, góry piasku się przemieszczają, zmieniają kształt, obejmują coraz to większe tereny, przelewają się, a w istocie przesypują w nieustannym ruchu z miejsca na miejsce, ale dla zewnętrznego obserwatora, który nie jest uczestnikiem karawany i patrzy na to z góry, czy z pewnego dystansu pustynia wygląda zawsze tak samo. A jeśli nie pustynia to może płynąca rzeka, której wody nigdy nie ustają w swym biegu, której prąd porywa wszystko, co napotka na swej drodze, która żłobi swe koryto w zależności od pory roku i poziomu wody, jest nieprzewidywalna i pełna zdradliwych wirów?

A może historia nie ma żadnego kształtu, struktury i żadnej formy, jest kompletnie amorficzna i bezkształtna. Czy traktować ją bardziej po stoicku, to znaczy w kategoriach katastroficznych, tak jak robił to Seneka, czy może mesjanistycznych, tak jak poetycko nakreślił to Mickiewicz czy Hoene-Wroński?

Czy przyjąć stoicki model WIECZNEGO POWROTU, który każe nam wierzyć w cykliczność dziejów, czy też raczej powinniśmy być bardziej chrześcijańscy i zaufać konceptowi linearnego rozwoju od narodzenia Chrystusa, aż po sąd ostateczny?

Do tego wszystkiego wiele z tych konceptów się nakłada i przenika, co kulturowo jest fascynujące, ale metodologicznie trudne do uporządkowania. Widać to wspaniale we wspomnianej już teorii cykliczności czyli „toczenia się kołem” czy inaczej mówiąc „wiecznego powrotu”, co było przedmiotem rozważań od zawsze, a przynajmniej od Arystotelesa, który mówił, iż:

„[…] potoczne powiedzenie, że sprawy ludzkie /toczą się kołem/ stosuje się również i do innych rzeczy mających ruch naturalny, do powstawania i ginięcia […] wszystkie rzeczy mierzone są miarą czasu, a ich początek i koniec tworzy jakby koło, bo nawet sam czas wydaje się jakimś kołem.” (za: Sens historii, R. Borkowski)

Idea wiecznego powrotu pojawia się także w Biblii w Księdze Koheleta (Koh 3, 1-15):

"Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem.
Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania, [...]
czas miłowania i czas nienawiści, [...]
Wszystko co czyni Bóg na wieki będzie trwało. [...]
To co jest, już było, a to, co ma być kiedyś, już jest. [...]"

Nie wiadomo, od kogo pomysł „toczenia się kołem” przejął Friedrich Nietsche i kto go bezpośrednio zainspirował (chyba jednak stoicy), ale tworząc ideę nadczłowieka nie omieszkał tegoż w tę cykliczność wpisać.

Czy będziemy się zajmowali tą czy inną koncepcją historiozoficzną, w ten czy inny sposób interpretowali czas i przestrzeń w dziejach nie unikniemy swoistego zapętlenia. Cytowany już uprzednio Karl R. Popper (1902-1994) uważał, że:

 „ani nauka, ani jakakolwiek inna metoda nie pozwoli przewidywać biegu nadchodzącej historii. W jednej ze swoich prac zatytułowanej „Nędza historycyzmu”  argumentował w sposób następujący:

- bieg dziejów ludzkich w znacznym stopniu zależy od rozwoju wiedzy

- przyszłego rozwoju wiedzy nie da się przewidzieć żadnymi racjonalnymi czy naukowymi metodami

- nie możemy zatem przewidzieć przyszłego biegu historii ludzkości, nie jest więc możliwa teoria rozwoju historycznego mogąca stanowić podstawę przewidywań. (za: R. Borkowski w: Sens historii…)

Popper jakkolwiek pisze również, że nie wolno nam, albo przynamniej nie powinniśmy rezygnować z historycznego myślenia, z wyciągania wniosków z tego, co się stało. Nie możemy pozostawiać swojemu biegowi wydarzeń, na który możemy lub moglibyśmy mieć wpływ. Traktowanie historii w wymiarze etycznym, wyciąganie wniosków z tego, co się stało, rozpracowywanie i analizowanie zdarzeń, by nie popełniać podobnych błędów albo powtarzać zaistnieje wcześniej sukcesy powinno należeć do naszych obowiązków.

„Popperowi chodziło przede wszystkim o to, że nieprawdziwe i niebezpieczne są teorie zakładające, że o przyszłości wiemy więcej niż wiedzieć możemy. Wedle filozofa są to argumenty, które w końcu prowadzą do terroryzmu. Popper uczył też, że jedynym słusznym zachowaniem jest spojrzenie na przeszłość całkiem inaczej niż na przyszłość. Fakty z przeszłości powinniśmy oceniać historycznie i moralnie, by uczyć się co jest możliwe i co słuszne pod względem etycznym. I  nie powinniśmy się nawet starać dostrzegać w przeszłości kierunków i tendencji do przewidywania przyszłości.

Przyszłość bowiem jest otwarta i wszystko może się wydarzyć. Jesteśmy jednak odpowiedzialni za to, by uczynić co w naszej mocy, aby ukształtować ją jeszcze lepszą niż jest teraźniejszość. Tego rodzaju odpowiedzialność jest zaś możliwa tylko w warunkach wolności, bowiem w warunkach despotyzmu, dyktatury czy terroru ludzie stają się niewolnikami, a niewolnicy nie są w pełni odpowiedzialni za to, co czynią. […] filozofia historii nie może być według Poppera zbiorem proroctw. Człowiek uczy się wprawdzie historii, ale przecież jest to wiedza o przeszłości, a historia kończy się na dniu dzisiejszym.” (tamże, s.9)

Historia zatem nauczycielką życia raczej nie jest (a jeśli już, to raczej nienajlepszą), ale powinna być, po to byśmy byli w stanie oceniać to, co się wydarzyło, byśmy mogli to wartościować i ewentualnie formułować mniej lub bardziej trafne wnioski. Nie powinna jednak być w żadnej mierze prorokinią i przewidywać czy nakreślać tory przyszłych wypadków. Popper wręcz obsesyjnie powraca w swych pracach do konceptu, iż nadawanie biegowi historii racjonalnych ram i struktur, z których można coś przewidywać (tak, jak choćby zrobił to Hegel formułując swą słynna triadę) pozwala na rodzenie się utopijnych, często niebezpiecznych i zbrodniczych pomysłów totalitarnych, które mają uszczęśliwić świat i ludzi realizując jakieś, zupełnie niemożliwe do zweryfikowania, pomysły historyczne „wieszczów”.

Zbyszek Kruczalak



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor