70 lat temu zaczęło się wyzwalanie Europy Zachodniej spod panowania Hitlera. Dla Amerykanów i Anglików to wielki mit wojennego sukcesu. Na ile faktycznie pomógł on zakończyć wojnę?
Gdy wiosną i latem 1940 r. III Rzesza zawładnęła niemal całą Europą Zachodnią, podbijając Danię, Norwegię, Holandię, Belgię i Francję oraz sprzymierzając się z Włochami, wydawało się, że smutny koniec wojny jest bliski. Na polu walki pozostał tylko jeden ważny aliant: Wielka Brytania, wspierana przez ocean przez Kanadyjczyków, Australijczyków, Nowozelandczyków i mieszkańców Południowej Afryki. Niezłomność obywateli wyspy, przede wszystkim zaś jej premiera Winstona Churchilla, który obiecał swoim rodakom krew, pot i łzy, doprowadziła do tego, że Anglicy nie poddali się Hitlerowi i wytrzymali ponad rok oblężenia.
Wytrzymali, gdyż pomocy udzieliły im Stany Zjednoczone: najpierw wysyłając do Wielkiej Brytanii zaopatrzenie, później przekazując okręty i zezwalając na zaciąg ochotników, wreszcie włączając się do wojny z Niemcami po tym, jak samo USA zostało zaatakowane przez Japonię. Grudzień 1941 r. to jeden z dwóch momentów przełomowych w drugiej wojnie światowej - pierwszym był początek wojny Hitlera ze Stalinem. Obydwa doprowadziły do sytuacji, w której III Rzesza zmuszona była walczyć z innymi mocarstwami na kilku frontach i sprostać ich potencjałowi gospodarczemu i ludzkiemu.
Od momentu, gdy Amerykanie otrząsnęli się z szoku, w gronie aliantów trwały rozważania o tym, w jaki sposób należy doprowadzić do wyzwolenia Europy. Zdawano sobie sprawę z tego, że na Zachodzie powstać musi tzw. drugi front, szczególnie, że nalegał na to Stalin, który apelował do sojuszników, by poprzez rozpoczęcie aktywnych działań wojennych odciążyli jego krwawiące na Wschodzie armie. Wiedziano jednak, że nie będzie to takie proste – jak zacząć działania lądowe, gdy Niemcy kontrolowali niemal całe wybrzeże od koła podbiegunowego aż po południową Francję?
W listopadzie 1942 r. Amerykanie uczynili pierwszy krok w swoim zaangażowaniu w Europie – wylądowali w Maroku i Algierii, kontrolowanych przez współpracujących z Niemcami Francuzów. Nie była to specjalnie trudna operacja, jednak poszły za nią następne – nieco ponad pół roku później Amerykanie i Brytyjczycy znaleźli się w południowych Włoszech, trzęsąc tym samym rządami Benito Mussoliniego, najważniejszego sojusznika Hitlera.
Jeszcze wtedy istniała myśl, przedstawiana głównie przez Churchilla, by drugi front otworzyć właśnie na południu Europy – we Włoszech i na Bałkanach, które uważano za miękkie podbrzusze III Rzeszy. Takie działanie miało nie tylko zapewnić sukces, ale też pomóc ograć ZSRR – zakładano, że z Bałkanów szybciej uda dotrzeć się Amerykanom i Anglikom do Rumunii, na Węgry, do Czech czy Polski, a tym samym nie oddawać jej w ręce Stalina. Historia jak wiemy potoczyła się inaczej, sam plan miał jednak sporo wad, między innymi nie uwzględniał trudnych warunków terenowych (górzyste i biedne Bałkany ze słabą infrastrukturą).
Alianci utknęli zresztą z podobnych przyczyn we Włoszech, ale od miesięcy wiadomo było już, że całość wojny rozstrzygnie się we Francji. To tu miały lądować oddziały amerykańskie, brytyjskie, polskie i kanadyjskie i ruszyć wprost ku sercu Niemiec. Operacja wymagała wielu przygotowań, otoczono ją nimbem wielkiej tajemnicy, a w grę wywiadów zaangażowano ogromne środki – wszystko po to, by Niemcy byli przekonani, że inwazja nie odbędzie się w Normandii, a w Pas de Calaise – prowincji położonej bardziej na północny-wschód, w najwęższym miejscu Kanału La Manche. Dezinformacja przyniosła skutek i Niemcy do końca spodziewali się inwazji w zupełnie innym miejscu.
6 czerwca 1944 r. rozpoczęła się operacja „Overlord” – lądowanie na plażach Normandii. Wbrew pewnej legendzie, podtrzymywanej przez popularne filmy wojenne, walki na wybrzeżu nie były wcale najtrudniejszym etapem operacji otwarcia drugiego frontu. Poza plażą „Omaha”, na której walczyli Amerykanie, wszystko poszło dość sprawnie, podobnie zresztą jak sprowadzanie kolejnych oddziałów na francuski brzeg i przygotowywanie zaplecza do dalszych operacji. Tak naprawdę to dopiero one sprawiły problem – przez ponad dwa miesiące siłowano się z Niemcami, by wreszcie w wyniku bitwy pod Falaise, w której aktywny udział wzięli polscy czołgiści gen. Maczka, doprowadzić do okrążenia sił Hitlera i przełamania frontu.
Dalsze miesiące przyniosły dalsze walki: wyzwolenie Paryża i reszty Francji przy znacznym udziale miejscowego ruchu oporu; udany pościg za Niemcami przez Belgię; znaną z filmu „O jeden most za daleko” operację Market-Garden, która przez kombinowane uderzenie spadochronowo-pancerne miała doprowadzić do zdobycia mostów w Holandii – niestety, z powodu błędów nie odniosła sukcesu; ciężkie zimowe walki w Ardenach, gdy Niemcy po raz ostatni próbowali odgryźć się aliantom; wreszcie walki z wiosny 1945 r., gdy Amerykanie i Brytyjczycy bez problemu wbili się w Niemcy, a ich nieprzyjaciele woleli oddawać się do niewoli zachodnich wrogów, niż dostać się w łapy Armii Czerwonej.
Front zachodni drugiej wojny światowej odegrał ważną rolę w zwycięstwie nad Niemcami. Czy najważniejszą? Pamiętać trzeba, że to żołnierze Stalina toczyli najcięższe walki z III Rzeszą i to w znacznym stopniu im trzeba zawdzięczać rozgromienie ich. Niestety, przy okazji zawładnęli połową Europy. Można się tylko zastanawiać, czy Amerykanie i Anglicy mogli jakoś temu zapobiec...
Tomasz Leszkowicz
'