„Prowadź mię tedy, Zeusie, i ty, Przeznaczenie,
Rad pójdę i bez zwłoki na wasze skinienie,
Jaką w życiu mi losy wyznaczyły, drogą:
Bunt – zbrodnią, iść – konieczność, skargi – nie pomogą…
(fragment z hymnu Kleantesa)
Jest czymś zupełnie niesamowitym i zadziwiającym, że przemyślenia i koncepcje dotyczące kondycji ludzkiego bycia wymyślone mniej więcej dwa i pół tysiąca lat temu najpierw w starożytnej Grecji, a potem Rzymie są tak samo aktualne dzisiaj jak i wtedy. Stoickie podejście do życia wpisało się, często w sposób dla nas nierozpoznawalny, w rzeczywistość współczesności i to nie tylko w utartych zwrotach językowych typu „on podszedł do tego ze stoickim sposobem”, ale też w stwierdzeniach ogólniejszych: „nie przejmuj się, nic na to nie poradzisz” – bo podchodzenie do czegoś ze stoickim spokojem, to znaczy przecież zaakceptowanie faktu, iż na pewne sprawy nie mamy żadnego wpływu. Praktycznie wszystko bowiem, co zewnętrzne wobec nas jest od nas istotowo niezależne. Jedyne, co możemy kontrolować to naszą świadomość, nasze działanie i nasze postępowanie. Jedyne, co możemy kształtować to nasz charakter – i to właśnie jest nasz elementarny, zupełnie podstawowy obowiązek, jaki nakłada na nas filozofia (etyka) stoicyzmu.
Powtarzanie zatem swoistej mantry stoickiej; „nie przejmuj się, nic na to nie poradzisz” jest tylko częściowo uzasadnione w kontekście stoickiego sposobu istnienia – właśnie dlatego możemy sobie z czymś poradzić, że mamy świadomość tego, iż nic na to nie możemy zaradzić – przejmować się więc trzeba po to, żeby się nie przejmować!
Nie przejmować się bowiem możemy właśnie dlatego, że potrafimy poradzić sobie w jakimś drążącym nas problemie samoświadomością faktu, iż nie mamy wpływu na tenże, zatem możemy go wyeliminować jako przyczynę naszego problemu. Mało tego, możemy sobie poradzić z trudną, czy przysparzającą nam cierpienia, sytuacją przez zwykłe uświadomienie sobie, że dotykamy tylko iluzji, wrażenia, wyobrażenia, ułudy tego czegoś, co stanowi o naszym bólu, a nie tejże rzeczy czy wydarzenia w swej istocie.
„Rzeczy […] same przez się nie mają w sobie siły zdolnej do utworzenia w nas sądu. (Marek Aureliusz, Rozmyślania, VI.52)
Komentarz: Lecz skoro tak, trzeba zapytać, co właściwie jest źródłem wyobrażeń? Odpowiedź jest prosta: odpowiedzialni za ich powstawanie jesteśmy my sami. Jest to kluczowa teza stoicyzmu. Twórcami wszystkich (bez wyjątku) wyobrażeń, którymi żyjemy, jesteśmy my sami. Sprawujemy nad nimi pełną i niepodzielną władzę, żadne wyobrażenie nie powstanie w naszej głowie bez naszej zgody i bez naszego uwierzytelniającego podpisu. Nikt nie jest nas w stanie zmusić byśmy pomyśleli coś, czego myśleć nie chcemy, lub byśmy spojrzeli na jakaś rzecz inaczej, niż byśmy sobie życzyli. Logika tworzenia wyobrażeń jest niezmienna i niewzruszona, ostateczny głos zawsze należy do nas, niezależnie od czasu, miejsca i okoliczności. To my musimy udzielić zgody na powstanie każdego wyobrażenia.” (s.25)
Można by oczywiście wprowadzić pewne uściślenia i modyfikacje do powyższej tezy, bo wszyscy wiemy, że można na nas oddziaływać podprogowo i podświadomie i tajemnie i sprytnie i propagandowo i nie jest do końca tak oczywiste, czy kulturowe, ideologiczne, religijne, rodzinne i jakiekolwiek inne społeczne metody „tresury” mentalnej są możliwe do kontrolowania przez jednostkę i czy rzeczywiście trening „wychowawczy” pozwala nam w całej pełni decydować o tym, jakim wyobrażeniom dany naszą zgodę na zaistnienie w naszej świadomości, a jakie odrzucimy. Pranie naszych mózgów, któremu podlegamy praktycznie nieustannie, jest często dla nas niezauważalne (media elektroniczne, polityczna propaganda, społeczne manipulacje, wywieranie wpływu na nas jako konsumentów, wyborców i pracowników, korporacyjne uzależniania między-personalne) zmuszają nas do nieustannej pracy naszej świadomości, by te /uzależnienia/ wykrywać, racjonalizować i odrzucać, aby po prostu mieć ich świadomość i rozumieć je! W tym właśnie kryje się moc stoicyzmu, który cała swą istotę skupia w świadomym, RACJONALNYM, przemyślanym, uświadomionym sposobie bytowania!
„Człowiek osiąga wolność, gdy pozostaje sobą i realizuje własne powołanie. A im bardziej jest wierny sobie, tym bardziej jest wierny bogom i ustanowionym przez nich prawom. Akceptując swoją ROZUMNOŚĆ – akceptuje zarazem świat, swój los i swoje przeznaczenie, unikając w ten sposób porażek i klęsk, wyzwalając się od motywów irracjonalnych: namiętności i pożądań niosących nieuchronne cierpienie.
Do tego oczywiście nie wystarcza bierne poddanie się wypadkom. Konieczny jest wysiłek ducha i ciągłe napięcie, nieustanne postanowienie bycia sobą w każdej sytuacji. Trzeba nauczyć się znosić zmienne koleje życia, zachowując własne „ja”. Jak to osiągnąć? Otóż przez całkowite uniezależnienie się od złej czy dobrej fortuny. Istnieją przecież rzeczy od nas niezależne, na które nie mamy żadnego wpływu, ale często do owych rzeczy przywiązujemy się i zaczynamy je nadmiernie cenić, a nawet nie wyobrażamy sobie bez nich życia. […]
Sytuacja nasza przypomina sytuację człowieka wiodącego osła gościńcem, na którym czyhają rozbójnicy. Usiłuje on bronić swojej własności. Czyż jednak w razie napadu nie straci osła, a za opór nie spotkają go kije? Czyż nie możesz bez niego żyć, czy jest on tobą? Dlaczego cierpisz, utraciwszy go? Czy przestaniesz wówczas być sobą? Przecież nikt nigdy nie może zabrać ci tego, co naprawdę do ciebie zależy. Nawet najgorszy tyran, który uwięzi cię, a nawet pozbawi życia, uwięzić może tylko twoje ciało, którym przecież nie jesteś, a życie otrzymałeś od innych i wedle wyroków opatrzności zawsze może ono zostać ci odebrane. Machnij tedy ręką na cały ten kram i wyzbądź się wszystkiego, odrzuć od siebie wszelkie uchwyty, za które można cię pojmać w niewolę: ciało, mienie, przyjaciół, rodzinę, pozycję społeczną…Bo ten tylko jest niezwyciężony, kogo nie potrafi wyprowadzić z równowagi żadna z tych rzeczy, które nie są zależne od jego woli. I ten tylko jest naprawdę wolny, kto jest panem swojej woli, kto się nie smuci i nie niepokoi, nie trwoży i nie błądzi, kogo stać jest zawsze na żadną namiętnością nie zmącony spokój ducha. (Od Heraklita…s.83/84)
W cytowanej już książce „Od Heraklita do Husserla” Adam Sikora – w rozdziale poświęconym stoikom, a zatytułowanym „Epiktet, czyli pogodzenie z losem” – pisze tak:
„Akceptując swoją ROZUMNOŚĆ – (stoik) akceptuje zarazem świat, swój los i swoje przeznaczenie, unikając w ten sposób porażek i klęsk, wyzwalając się od motywów irracjonalnych: namiętności i pożądań niosących nieuchronne cierpienie.
(kontynuacja w przyszłym tygodniu)
Zbyszek Kruczalak
'