----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

30 czerwca 2014

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

4 cale deszczu to wprawdzie nie rekord, ale już poważna ulewa, a prawie taki opad mieliśmy w poniedziałkowy wieczór w naszej aglomeracji. Woda jak zwykle zaczęła niemal natychmiast gromadzić się we wszystkich niżej położonych partiach Chicago, w każdym wgłębieniu terenu, zwłaszcza na ulicach pod wiaduktami, ale również na chodnikach i w ogródkach działkowych. Narzekając na niewątpliwe utrudnienia z tego powodu pamiętajmy, że to cena, jaką płacimy za ochronę piwnic w domach.

Po wyjątkowo ulewnych kilku dniach w 1997 r. zalane zostały piwnice ponad 38 tysięcy domów w Chicago. Nie była to jednak deszczówka, ale mieszanka ścieków i wody, które nie mieszcząc się w kanałach odpływowych, zaprojektowanych ponad 100 lat wcześniej, wybijała w górę przez studzienki położone we wnętrzach budynków.

Wysokość odszkodowań wyniosła wówczas kilka milionów dolarów, zniszczenia obliczano na znacznie więcej. To właśnie wtedy zaczęto zastanawiać się nad sposobami uniknięcia podobnej sytuacji w przyszłości.

Chicago wybudowano na bagnach

Możliwość wsiąkania wody w grunt jest niewielka, więc poza systemem kanalizacyjnym nie ma ona dokąd uciekać. Zwłaszcza, że ponad 42% powierzchni powiatu Cook pokryte jest drogami, parkingami, dachami, podjazdami wokół domów, murowanymi werandami i innymi, stworzonymi przez człowieka sztucznymi zasłonami. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ta sama okolica bogata była w naturalne ujścia wody. Wchłaniały ją lasy, parki, ziemie uprawne, a przede wszystkim mokradła występujące w niezabudowanych rejonach. Ziemia ta nie miała wielkiej wartości, była więc masowo wykupywana przez firmy deweloperskie. W miejscu mokradeł pojawiły się więc wielkie centra handlowe, wokół których powstały miasteczka oplecione linią dróg, chodników, czy kolejnych parkingów.

W normalnych warunkach, czyli przy opadach wynoszących maksymalnie 3-4 cale, system kanalizacyjny radzi sobie z nadmiarem wody. Odprowadzana jest ona do kilku zbiorników retencyjnych oraz wielkiego, podziemnego tunelu mogącego pomieścić 2.5 miliarda galonów wody. Tunel ten ma 109 mil długości i został wyżłobiony przez człowieka w skałach na głębokości ok. 300 stóp pod ziemią. Jego głównym zadaniem jest ochrona miasta przed powodzią. Czasami okazuje się jednak za mały. Wtedy otwierane są ujścia wody na brzegu Michigan. Jest to ostateczność, gdyż do jeziora wypływają wówczas zanieczyszczenia, ale miasto nie cierpi tak bardzo. Wypuszczenie ich do jeziora jest ostatecznością, która powoduje poważne spustoszenie w środowisku naturalnym. W normalnych warunkach ponad 70% opadów trafiłoby wcześniej do oczyszczalni, a dopiero później do wód przybrzeżnych Chicago. W sytuacji kryzysowej nie ma jednak na to czasu. Ostatni raz z takiej możliwości skorzystano w 2008 roku.

Blokady w studzienkach

Do całkowitego wypełnienia kanalizacji dochodzi teraz tylko czasami. Po powodziach w 1997 r. postanowiono stworzyć system ich ochrony. Zamiast wymieniać rury na szersze, co kosztowałoby krocie, zdecydowano się na instalację ograniczników przepływu wody. Przez mieszkańców nazywane są „Rainblockers” i wzbudzają tyle samo zachwytów co krytyki. Ich głównym zadaniem jest niedopuszczenie deszczówki do kanalizacji i ochrona systemu przed całkowitym wypełnieniem, a tym samym ucieczką do prywatnych piwnic. Im bardziej pada, tym mniejszy przepływ. Do tej pory zamontowano tych urządzeń kilkaset tysięcy.

Nie każdy je lubi

Miasto twierdzi, że działają świetnie i wykonują zadania, do jakich zostały zaprojektowane. Przez ostatnie kilka lat w niektórych rejonach miasta część z nich usunięto, w innych rejonach wiele dodano. Chodzi o znalezienie równowagi pomiędzy zalanymi domami i ulicami. Departament transportu wolałby ich nie widzieć. Zmniejszyła się liczba zalanych domów i zmniejszyła suma odszkodowań, ale w tym samym czasie dochodzi do paraliżu na ulicach i poważnych problemów komunikacyjnych.

Jeśli chodzi o mieszkańców, to opinie są różne. Przestało wprawdzie zalewać piwnice poprzez studzienki, zdarza się jednak, że woda wpływa przez okna i drzwi, bo zbierając się przed domem nie ma dokąd uciekać. 10 lat temu grupa dużych firm ubezpieczeniowych próbowała w imieniu swoich klientów skarżyć miasto, ale sąd odrzucił pozew. Straty są jednak znacznie mniejsze, niż przed instalacją blokad.

Ostatnie opady nie były rekordowe i te kilka wielkich kałuż tylko przypomniało o istnieniu urządzeń. Przy nieco większej ulewie będziemy brodzić w wodzie po kolana. Pamiętajmy jednak, że to cena, jaką płacimy za ochronę systemu kanalizacji, a tym samym kilkudziesięciu tysięcy domowych piwnic.

RJ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor