Biały Dom ogłosił w ubiegłym tygodniu, że prezydent Obama podpisze wkrótce dekret zakazujący kontrahentom rządowym dyskryminacji pracowników w oparciu o ich orientację seksualną lub tożsamość płciową. Oświadczenie złożono w najbardziej niefortunnym momencie, bowiem tuż przed doroczną kampanią biskupów na rzecz wolności religijnej, Fortnight for Freedom, która rozpoczęła się w sobotę i trwała do 4 lipca.
Ustawa, która oferuje ochronę pracownikom rządowym o orientacji homoseksualnej, Employment Non-Discrimination Act, w skrócie ENDA, została przegłosowana w Senacie w listopadzie w roku ubiegłym, ale utknęła nie znajdując poparcia w kontrolowanej przez republikanów Izbie. Kontrakty federalne, będące przedmiotem propozycji ustawowej, obejmują niemal wszystkie prace wykonywane za podatnicze środki rządowe, od wielomilionowych systemów obronnych do opieki nad uchodźcami przyjętymi do Stanów Zjednoczonych. Jedynie bardzo mały procent budżetu Stanów Zjednoczonych dotyczy kontraktów z organizacjami religijnymi.
Jak do tej pory, dekret prezydencki dotyczy jedynie kontraktów, a nie dotacji dla organizacji charytatywnych świadczących pomoc socjalną. Jest to ważne rozróżnienie, bo większość środków otrzymywanych przez katolickie organizacje pomocowe w celu pomocy ubogim, przychodzi w formie subwencji rządowej, a nie kontraktu. Pojawia się jednak wątpliwość, że jeśli administracja rozprawi się z kontraktami, to dotacje będą następne w kolejce do odstrzału.
Jak zakłada Jonathan Capehart z The Washington Post, konsekwencje dekretu prezydenckiego nie będą szokujące. Według Human Rights Campaign, niemal 90% przedsiębiorstw z listy Fortune 500 zabrania dyskryminacji w oparciu o orientację seksualną, a niemal 60% w oparciu o tożsamość płciową. Tymczasem pięć głównych kontrahentów federalnych stanowią kontraktorzy przemysłu obronnego, w tym Lockheed Martin, Boeing, Northrop Grunman, Raytheon i General Dynamics, którzy łącznie otrzymują jedną czwartą wszystkich budżetowych kontraktów federalnych. Z tych pięciu firm wszystkie dysponują przepisami zakazującymi dyskryminacji seksualnej, wszystkie mają przepisy zabraniające dyskryminacji z powodu tożsamości płciowej, a cztery oferują świadczenia socjalne dla partnerów związków cywilnych. Biorąc pod uwagę 25 czołowych kontrahentów federalnych, 24 z nich posiada polisy chroniące orientację seksualną, 13 dysponuje przepisami zabezpieczającymi tożsamość płciową, a 18 oferuje świadczenia dla partnerów. Powyższe dane ilustrują, że niewiele osób byłoby w rzeczywistości chronionych dekretem prezydenckim.
Cel Białego Domu jest bez wątpienia chwalebny. Dekret zakazywałby dyskryminacji osób o orientacji homoseksualnej w przyjęciach do pracy i zatrudnieniu. Ale przecież nie ma wiele katolickich organizacji, które dyskryminują przeciwko lesbijkom, gejom, osobom biseksualnym i transgenicznym w procesie zatrudnienia i prawdopodobnie nie posiadają one kontraktów federalnych. Dyskryminacja w trakcie przyjęć do pracy z powodu orientcji seksualnej byłaby zasadniczo niezgodna z nauczaniem Kościoła, które utrzymuje, że każdy powinien być traktowany z szacunkiem, z poszanowaniem godności jako dziecka Bożego.
Także w przeszłości organizacje katolickie nie zajmowały się aktywnością seksualną homoseksualnych pracowników, zwłaszcza, gdy nie miało to charakteru publicznego. Nawet jeśli kierownictwo i współpracownicy wiedzieli, że osoba homoseksualna znajdowała się w związku, większość ignorowała to, ponieważ miało to miejsce poza pracą. Niektóre organizacje katolickie uważałyby taką aktywność seksualną za powód do zwolnienia, jeśli stałaby się ona powodem publicznego skandalu, dywaguje Thomas Reese na łamach National Catholic Reporter.
Jednakże teraz, kiedy tak zwane „małżeństwa homoseksualne” stają się w coraz większym stopniu rzeczywistością, organizacje katolickie muszą poradzić sobie z aplikantami i pracownikami znajdujących się w małżeństwach gejowskich, które są, z definicji, publiczne. Nieraz słyszymy o tym, że organizacje diecezjalne, zwłaszcza szkoły, zmieniają język kontraktów pracowniczych w celu upewnienia się, że takie małżeństwa będą mogły być powodem zwolnienia. Słyszymy również o tym, że pracownicy, zarówno homoseksualni jak i heteroseksualni, są zwalniani za popieranie małżeństw gejowskich. Tego typu działalność propagandowa rzadko dotyczy zmian w sakramentalnych praktykach Kościoła, ale poparcia dla tak zwanych „małżeństw gejowskich”. Największym wyzwaniem jest to, że zakaz dyskryminacji wobec pracowników o orientacji homoseksualnej oznaczałby, że świadczenia byłyby oferowane również ich partnerom. Jest to, rzecz jasna, nieakceptowalne w świetle wiary katolickiej.
„Każdy wymóg dotyczący niedyskryminacji wobec pracowników o orientacji homoseksualnej, który Kościół rozsądnie mógłby zinterpretować jako potwierdzający równość i godność wszystkich ludzi, będzie prawdopodobnie w porządku”, wyjaśnia profesor prawa Cathleen Kaveny z Boston College, cytowana przez Reese. „Konflikt rozpoczyna się, kiedy wymóg jest postrzegany jako wciskanie Kościoła w róg, nakazując, by zaakceptował związki osób tej samej płci. Więc punktem zapalnym będzie przypuszczalnie wymóg oferowania świadczeń zdrowotnych dla par homoseksualnych”, zakłada Kaveny.
Kardynał Donald Wuerl z diecezji waszyngtońskiej stanął przed tym problemem w 2010 roku, kiedy rada miejska Waszyngtonu zarządziła, by kontrahenci miejscy oferowali te same świadczenia partnerom homoseksualnym co heteroseksualnym. Ryzykując możliwość utraty kontraktów miejskich, które pomagały w opłatach za usługi dla ubogich, kardynał Wuerl wyeliminował świadczenia dla wszystkich partnerów pracowników. To rozwiązanie nikogo nie zadowalało, ale kardynał był zdania, że oferowanie świadczeń partnerom homoseksualnym stanowiłoby akceptację tych małżeństw przez Kościół.
Zasady niedyskryminowania mogą również powodować konflikty w miejscy pracy. Na przykład, jak wskazuje profesor Kaveny, ktoś mógłby argumentować, dlaczego nauka instytucji katolickich dotycząca moralności seksualnej przekłada się na wrogość w miejscu pracy dla homoseksualistów i osób transgenicznych. Przewiduję pojawienie się na horyzoncie więcej procesów dotyczących wolności religijnej”, przewiduje Kaveny.
We wtorek, 30 czerwca, Sąd Najwyższy orzekł, że Hobby Lobby i inni pracodawcy nie mogą być zmuszani do stosowania się do rządowego nakazu dotyczącego antykoncepcji wbrew swym wierzeniom religijnym. W głosowaniu stosunkiem głosów 5-4 sąd zdecydował, że rząd federalny nie zdołał udowodnić, że nakaz byłby najmniej restrykcyjnym środkiem służącym oferowaniu bezpłatnej antykoncepcji. Sąd oświadczył, że nakaz nie może się stosować do ściśle utrzymywanych korporacji zarządzanych przez religijnych właścicieli, którzy się temu sprzeciwiają. Według definicji IRS, ściśle utrzymywane korporacje są przedsiębiorstwami, w których ponad 50% akcji znajduje się w rękach pięciu lub mniej osób.
Gigant sprzedający artykuły rzemieślnicze, Hobby Lobby i jego właściciele, rodzina Green, wytoczyła proces przeciwko federalnemu nakazowi, który w ramach ustawy z roku 2010 pod nazwą Affordable Care, wymagał by pracodawcy oferowali ubezpieczenie zdrowotne obejmujące antykoncepcję, sterylizację i środki farmakologiczne powodujące aborcję. Rodzina Greenów oświadczyła, że nakaz federalny wymaga od nich by naruszyli swe głębokie chrześcijańskie przekonania sprzeciwiające się wspomaganiu aborcji. Niedostosowanie się do nakazu spowodowałoby grzywny w wysokości ponad $1 miliona dziennie. W lipcu 2013 rodzina Greenów otrzymała tymczasowe zwolnienie chroniące ją przed karami do czasu orzeczenia sądu.
Hobby Lobby jest siecią obejmującą ponad 500 sklepów w całym kraju. Przedsiębiorstwo uzyskało poparcie ze strony grup chrześcijańskich, żydowskich i hinduskich zaniepokojonych zagrożeniem wolności religijnych. Konferencja biskupów katolickich opublikowała sprzeciw wobec orzeczenia, które zmuszałoby właścicieli przedsiębiorstw do wyboru pomiędzy oferowaniem świadczeń wbrew ich sumieniu i narażaniem ich firm na grzywny. Ponad 100 kongresmenów wyraziło formalne poparcie dla Hobby Lobby, podobnie jak opowiadające się za ochroną życia grupy Democrats for Life.
W poniedziałkowym orzeczeniu Sąd Najwyższy odrzucił również nakaz dotyczący Conestoga Wood Specialties, przedsiębiorstwa, którego właścicielami jest rodzina menonitów przeciwna regulacji federalnej.
Sędzia Samuel Alito, opiniując decyzję Sądu Najwyższego, w imieniu większości reprezentowanej przez sędziów Antonina Scalia, Clarence Thomasa, Anthony Kennedy’ego i przewodniczącego Johna Robertsa, oświadczył, że przedsiębiorstwa zarządzane przez religijnych właścicieli i rodziny są zwolnione z powodu ochrony wolności religijnych. Bez względu na to czy istnieje istotna korzyść antykoncepcji, rząd musi znaleźć inne sposoby na włączenie jej w ofertę ubezpieczeniową. Sędzia Alito wyjaśnił, że poniedziałkowe orzeczenie sądu odnosi się do ściśle zarządzanych dochodowych przedsiębiorstw i nakazu aborcyjnego, a nie innych potencjalnych roszczeń w oparciu o wolności religijne, dotyczących rzeczy takich jak szczepienia i transfuzje krwi.
W chwili obecnej nie wiadomo czy orzeczenie w procesie Hobby Lobby odnosi się do wszystkich form antykoncepcji. Sędzia Samuel Alito wyjaśnił, że orzeczenie Sądu Najwyższego odnosiło się tylko do kontroli urodzeń i niekoniecznie oznaczało, że inne przedsiębiorstwa zdołałyby w świetle prawa wygrać podobne roszczenia wobec kompanii ubezpieczeniowych.
Proces Hobby Lobby był pierwszym prawnym wyzwaniem wobec prawa od 2012 roku, kiedy Sąd Najwyższy utrzymał zgodność z Konstytucją większość postanowień Affordable Care Act i obowiązku zmuszającego większość Amerykanów do posiadania ubezpieczeń albo zapłacenia kar. Prawo to zostało zakwestionowane przez kilkanaście przedsiębiorstw i organizacji charytatywnych. Około 100 przedsiębiorstw, z czego 49 dochodowych i większość z nich znajdujących się w posiadaniu katolickich właścicieli, wszczęło procesy przeciwko administracji Obamy w kwestii nakazu, który zmusza pracodawców do oferowania świadczeń zdrowotnych obejmujących środki antykoncepcyjne niezgodne z zasadami wiary katolickiej.
Tym razem proces rozegrał się wokół kwestii czy przedsiębiorstwa powinny być traktowane w ten sam sposób jak osoby indywidualne, w ramach pierwszej poprawki i prawa z roku 1993, pod nazwą Religious Freedom Restoration Act, które zezwala na wyjątki od pewnych zasad, o ile nie wyrządzają szkody dobru społeczeństwa. Sędzia Alito wyjaśnił, że poniedziałkowe orzeczenie nie odnosi się do dużych spółek giełdowych.
Niejasne jest jednak jakie wyjątki od nakazu federalnego będą przysługiwać organizacjom religijnym. Na podstawie doświadczeń można jedynie przewidywać, że administracja federalna nie będzie przeciwstawiała się wyjątkom wobec diecezji i kościołów. Wątpliwe jest jednakże, że wyjątki obejmą szpitale, koledże i uniwersytety, które zatrudniają tysiące osób.
Największym wyzwaniem będzie to, czy katolickie organizacje charytatywne funkcjonujące jako kontrahent rządu federalnego w służbie ubogim i marginalizowanym, będą w stanie utrzymać swe kontrakty. Ich utrata oznaczałaby zwolnienia pracowników i eliminację programów wspomagających ubogich. Stało się tak w roku 2011, kiedy program archidiecezjalny Migration and Refugee Services utracił kontrakt federalny z HHS nie będąc w stanie sprawować opieki and ofiarami handlu żywym towarem, ponieważ nie zapewniałby swym klientom antykoncepcji i usług aborcyjnych.
Pozbawienie Kościoła programów pomocowych dla ubogich za środki federalne zadowalałoby interesy grup oponujących działalności socjalnej Kościoła. Utrzymując, że organizacje religijne nie powinny świadczyć pomocy za rządowe pieniądze, krytycy zapominają, że za podatnicze pieniądze służą one od stuleci najbardziej potrzebującym, od przedszkoli po programy doktoranckie. „Byłoby katastrofalnym dla Ameryki i najbardziej potrzebujących, jeśli katolickie instytucje musiałyby zamknąć dużą część swych programów, ponieważ administracja Obamy nie może znaleźć proporcji pomiędzy anty-dyskryminacyjnymi prawami dotyczącymi na równi wartości religijnych, jak i tożsamości osób homoseksualnych", konkluduje Thomas Reese.
Na podst. The Washington Post, Patheos, National Catholic Reporter, Chicago Tribune, oprac. Ela Zaworski
'