To dyskryminacja – uważa związek strażaków i grozi pozwem
Związki zawodowe reprezentujące chicagowską straż pożarną grożą miastu pozwem w związku z nowymi zasadami naboru do miejskiego departamentu. Chodzi o preferencyjne traktowanie absolwentów Chicago Public Schools. Wielu członków straży pożarnej uważa, że takie wybiórcze traktowanie kandydatów jest nie tylko nieuczciwe wobec pozostałych, mających podobne kwalifikacje lecz ukończone prywatne szkoły, ale że jest również niezgodne z prawem.
Po wielu latach wznowiono nabór do chicagowskiej straży. Podania przyjmowane są do 16 września. W grudniu planowane są testy dla zakwalifikowanych kandydatów. Z instrukcji zamieszczonej w internecie wynika jasno, iż aplikacje osób, które ukończyły trening strażacki lub policyjny będą rozpatrywane w pierwszej kolejności, podobnie weteranów i osób, których bliscy zginęli na służbie w policji, straży pożarnej lub służąc w wojsku. Związki nie mają z tym problemu, zwłaszcza, że takie zasady obowiązują od lat. Nowością jest jednak podobne, preferencyjne traktowanie absolwentów Chicago Public Schools, z czym już nie wszyscy się zgadzają. Reprezentujące strażaków związki zawodowe grożą wręcz miastu w związku z tym pozwem sądowym.
Administracja Chicago od dłuższego czasu stara się pomagać absolwentom CPS w znalezieniu pracy. Wiele departamentów przykazane ma, by traktować ich na innych zasadach i zatrudniać w pierwszej kolejności. Nigdy jednak nie dotyczyło to służb mundurowych i bezpieczeństwa publicznego.
„Członkowie związku sporo na ten temat dyskutują – mówi Tom Ryan, prezydent miejskiego związku zawodowego strażaków – Uważają, że bycie mieszkańcem Chicago i podatnikiem powinno wystarczyć, że absolwenci wszystkich szkół powinni mieć podczas naboru równe szanse”.
Burmistrz Rahm Emanuel wielokrotnie zachęcał uczniów CPS do ukończenia szkoły przypominając o praktykach miasta i preferencyjnym zatrudnianiu w różnych departamentach.
“Zasada preferencyjnego zatrudnienia zachęca młodzież z Chicago Public Schools do pozostania w nich, ukończenia ich i otrzymania dyplomu, który jest przepustką do collegu i kariery” – mówi Kelly Quinn, rzeczniczka prasowa burmistrza.
Przypomina ona przy okazji, że Miejski Departament Zatrudnienia stara się, by minimum 20 proc. kandydatów na różne pozycje w Chicago było absolwentami CPS.
Mimo to David Quintavalle, jeden z członków rady nadzorczej związku strażaków we wpisie na portalu społecznościowym stwierdził: „Ja i wielu innych członków związku jesteśmy oburzeni tym, że miasto krzywdzi tak wielu innych wykwalifikowanych kandydatów, którzy otrzymali wykształcenia w prywatnych szkołach”.
Quintavalle dodaje w internetowym poście, że „wykorzystywanie tego (ukończenia szkoły innej niż CPS) przeciw nim, jest działaniem kryminalnym i powinno jak najszybciej być rozwiązane przez sąd”.
David Quintavalle powiedział również, że związki sprawdzają różne możliwości wstąpienia na drogę sądową na prośbę wielu członków, którzy wysłali swe dzieci do prywatnych szkół z powodów osobistych lub religijnych.
Jednak nie chodzi tylko i wyłącznie o tradycję wykonywania tego samego zawody przez kolejne pokolenia chicagowskich rodzin, co w przypadku straży i policji ma miejsce bardzo często. W opinii wielu bezdzietnych strażaków chodzi o zwykłą sprawiedliwość i równouprawnienie.
Na razie związki nie pozwały jeszcze miasta dając władzom sporo czasu na negocjacje. Związki przyznają, że proces przyjmowania do departamentu cały czas ulega zmianom i niewykluczone, że pora na kolejne. Musi to jednak być poprzedzone głębokim namysłem i dyskusją.
Niektórzy członkowie nie zgadzają się z takim punktem widzenia.
„Nie dość, że musimy mieszkać w Chicago, płacić tu podatki, utrzymywać szkoły publiczne, to jeszcze by zwiększyć szanse naszych dzieci na kontynuowanie rodzinnej tradycji zawodowej powinniśmy posyłać je do CPS. To czysta dyskryminacja i miasto nie powinno jej promować, a związki zawodowe nie powinny tego tolerować” – dodaje w swoim oświadczeniu Quintavalle.
RJ
'