----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

30 lipca 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

"Bij słowo kiedy odstaje”
Tymoteusz Karpowicz

ELEGIA  O ... [chłopcu polskim]

Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
                        20. III. 1944 r. Krzysztof Kamil Baczyński

Z GŁOWĄ NA KARABINIE

Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły ptaki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.
Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak innym
ziemia rosła tęga - nie pusta.
I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu.
Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.
Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą;
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga - gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.

                        4 XII 43r. Krzysztof Kamil Baczyński

CO NAM ZOSTAŁO?

To był ich sierpień już ostatni
czas za ojczyznę umierania
niezłomnych serc
miłości pierwszej
tych
którzy poszli do Powstania
byli tak dumni i odważni
że świat aż zadrżał z lęku o nich
kamienie w bruku zapłakały
spadły owoce z drzew jabłoni
Wisła zamarła i zwolniła
chciała odsłonić bród do Pragi
wróble zaczęły ćwierkać głośniej
prawie tak głośno jak karabin
a oni piękni i naiwni   
poszli umierać za ojczyznę
co nam zostało z ich ofiary
kto im otuli krwawą bliznę
zdrajcy są teraz liberalni
ziemię sprzedają razem z krwią
nie ma już prawie polskich fabryk
i nie ma dumy
został swąd
a w niebie rozpacz
razem z Zośką płaczą żołnierze Parasola
teraz nie mogą za nas walczyć
to na nas przyszła teraz pora
lecz nas trzymają jak chochoła
z poczuciem winy
w polski grzech
a Polska ginie
nikt nie woła
niech choć przemówi
krótki wiersz

                        Chicago, Wojciech K.Borkowski

Redaguje: Elżbieta Chojnowska
elachojnowska@yahoo.com

'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor